Zabójstwo w majątku Królikowice

W Królikowicach (gmina Kobierzyce), pod Wrocławiem (niem Krolkwitz) stoi pięknie odremontowany pałacyk, przebudowany w stylu neorenesansowym na przełomie XIX i XX w.. W jego murach mieści się dawny dwór barokowy z XVII w., z zachowanymi starymi sklepieniami i klatką schodową. Mało kto wie, że w tych murach wydarzyło się niegdyś coś strasznego. Poniżej relacja opisana współcześnie i przetłumaczona, z niewielką ingerencją autorki, prawie dosłownie:

„W 1810 r. po Dolnym Śląsku krążyła z ust do ust wstrząsając wiadomość o zbrodni jakiej dokonał w majątku Królikowice jego właściciel von Eisenhart. W straszliwym obłąkaniu zamordował swoją żonę i najstarszą, 10-letnią córkę i był to jeden z najbardziej drastycznych kryminalnych wypadków tego czasu. W czasie oględzin doliczono się na ciele żony około 75 ciosów i ran ciętych, a na ciele córki 65. Większość z ich była śmiertelna, prawdopodobnie jednak ofiary nie zmarły od razu lecz w wyniku wykrwawienia. Tak straszliwy czyn wytłumaczyć można jedynie obłąkaniem Eisenharta tym bardziej, że ze swoją żoną z.d. v.Rechell tworzyli szczęśliwy związek. Często też podkreślał jej wyjątkową cnotliwość i ogólną doskonałość. Jego córka, najstarsza z trzech jakie mieli, była bardzo miłą istotą i była przez swoją babcię bardzo dobrze wychowana.

Od jakiegoś czasu głową v.Eisenharta zawładnęła myśl, że wszyscy z którymi miał jakikolwiek kontakt są przeciwko niemu, a w ostatnich dniach obawiał się nawet o swe życie i sądził, że żona która starała się mu pomóc, jest także w tym spisku. Do tego dochodził ból głowy na który skarżył się już od kilku tygodni i wysoka gorączka. Z tego też powodu na ten właśnie nieszczęśliwy dzień wezwany był lekarz z Wrocławia.

Rano, dnia 4 sierpnia, skarżył bardzo się na złe samopoczucie. Wezwano chirurga, który zalecił lekarstwo na zbicie gorączki i na wymioty. Po jego wyjściu stwierdził, że ktoś chce go otruć, lekarstwo wymiotne dał psu, do wzięcia reszty medykamentów zmusił kucharkę po czym wepchnął ją do izby i zamknął. Następnie zrobił listę zamówień do zrealizowania w mieście na, przygotowywane na następny dzień, urodziny teściowej. Wysłał też tam swego ochmistrza z różnymi zleceniami, ponaglając go aby jak najszybciej ruszył w drogę, aby pozbyć się ewentualnego świadka. Wieczorem zamknął w pokoju mamkę z najmłodszym dzieckiem i oddalił resztę ludzi po czym zamknął się z żoną i obiema starszymi córkami w swojej sypialni. Wszystko to czynił z zamiarem morderstwa i dlatego też (wcześniej) naostrzył swój szpadę.

Mimo tych zastanawiających działań nikt nie myślał, aby czemukolwiek zapobiegać, ponieważ sama kobieta zachęcała do tego aby spełniać jego wolę (zapewniając), że on nie spał kilka nocy i potrzebuje spokoju i nic nikomu nie uczyni.

Według zeznań samego v.Eisenharta, obudził się on wcześnie, około 3 godziny. Jego żona stała przy oknie. Myśląc, że chce wpuścić jego zabójcę, zadał jej szpadą kilka pchnięć, ona (zaś) rzuciła się w ucieczce pod łóżko zakrywając posłaniem i sprawiło mu wiele wysiłku, wężowi, jak się wyraził, aby ją dosięgnąć i zabić. Córki nie chciał zamordować, ale (zrobił to ponieważ) ona tak bardzo prosiła o życie dla swej niegodziwej matki. Prawdopodobnie złożyła błagalnie dłonie i z tej pozycji poobcinał jej prawie wszystkie palce. Drugie dziecko też bardzo krzyczało, ale na (jego) pogróżki samo schowało się pod łóżkiem.

Po tej rzezi zrobiło mu się lżej i był przekonany, że dobrze zrobił i zasnął na trzy godziny. Mamka, zaniepokojona, słyszanym w nocy, odgłosem jęku wyszła wcześnie rano przez oko pokoju (w którym był zamknięta) na dziedziniec. Eisenhart, obudzony przez szmery, zastąpił jej drogę ze szpadą i pistoletem, a potem pobiegł do wsi, krzycząc: wychodzić ! wychodzić ! jestem królem i został w końcu pochwycony na polu.

Obdukcja została przeprowadzona zaraz w dniu zdarzenia. Ustawiono go między obydwoma ciałami. Rozpoznał je jak też ociekającą jeszcze krwią szpadę. Nie było widać na nim żadnego wstrząśnienia, żadnego śladu skruchy, bardziej zadowolenie.

Nieszczęściem jest przechowanie go w tutejszym ratuszu. Także w areszcie uważał, ze wszyscy mają zamiar go otruć. Niekiedy szalał, pewnej nocy, sam zakuty w łańcuchy, próbował udusić jednego ze strażników./.../. Badający go lekarz sporządzili już opinię na potrzeby śledztwa, stwierdzając, że v.Eisenhart popełnił ten mord będąc niepoczytalnym”.

źródło: Schlesische Provinzialblätter 1810/52/8


Małgorzata Stankiewicz
historyk sztuki, autorka książki "Gościszów - dzieje zamku"
Obsługiwane przez usługę Blogger.