Dlaczego nie potrafimy być Niemcami ? Analiza problemów

Odpowiedzi na pytanie dlaczego nie potrafimy być Niemcami postanowiła poszukać pani Dorota Jones-Olszańska, która bardzo trafnie zdiagnozowała większość problemów, z jakimi boryka się Dolny Śląsk.

Od przyjazdu do Polski próbuję analizować problem zapaści tego regionu. Jadąc od wschodu, mijamy zadbaną Opolszczyznę i wjeżdżamy w krainę stopniowo coraz bardziej zdziczałą. Aby odpowiedzieć, dlaczego nie możemy być Niemcami, podam moje przemyślenia w punktach:


1). Znane już problemy związane z osiedleniem na tych terenach ludności ze Wschodu. Postrzegana przez nich tymczasowość pobytu na nowych terenach. Przerwana łączność historyczna i cywilizacyjne zderzenie, jakie się tu dokonało po 1945 roku; 100% wymiana ludności. Ludność napływowa reprezentujaca inną kulturę i stopień rozwoju cywilizacyjnego. 

2) Przypomnijmy, że w Prusach szkolnictwo powszechne rozwijało się od końca XVIII wieku. W rezultacie, na początku XX w. analfabetyzm w Prusach wynosił kilka procent, podczas, kiedy na obszarze dawnego zabory rosyjskiego - kilkadziesiąt! Władze pruskie celowo zakładały na rolniczych uprzednio terenach niewielkie ośrodki przemysłowe, bazujące na lokalnych bogactwach i tradycjach: szklarstwo, przemysł tekstylny, branża kolejowa, ceramika. dzięki temu napływała ludność z innych, bardziej rozwiniętych regionów Niemiec, a gospodarka kwitła. 

3). Stosunkowo duży udział terenów rolnych zajętych po wojnie przez PGR-y. Obiekty folwarczne często były nieodpowiednio użytkowane i zabezpieczane. 

4). Wspólny dla PRL-owskiej rzeczywistości syndrom braku odpowiedzialności za dobro wspólne - czyli przyzwolenie i apatia, jeśli chodzi o brud, skażenie powietrza sadzą, śmiecenie na ulicy, wywożenie gór śmieci do lasu - i to robią sami mieszkańcy, nikt inny! Jacy obywatele, takie też i władze lokalne, które cechuje brak wizji, bo skąd mają ją mieć, skoro sami nie mają wzorców (chociaż one są na wyciągnięcie ręki w Saksonii!). Tutaj dodam, że oczywiście w dawnym NRD też było szaro i np. 30 lat temu w okolicach Weimaru ogladałam wille bardziej zapuszczone, niż wówczas w Polsce. Jednakże umiłowanie do porządku wyniesione wraz z tradycją protestancką w myśl, że służy się Bogu poprzez pracę dla siebie i swojej społeczności, sprawiło, że łatwiej w NRD było odrodzić te umiejętności dobrego gospodarowania. Oczywiście, z Zachodu napłynęły do byłego NRD nie tylko pieniądze, ale i dobre prawo, dobre praktyki administracyjne, dbałość o środowisko naturalne, a także "know how" i - kapitał ludzki - ludzie wychowani w demokracji i kapitalizmie, którzy zaczęli się osiedlać na tanich terenach byłego DDR. Na polskich ziemiach zachodnich nie mieliśmy oczywiście tego typu cywilizujacych bodźców. 

5). Wyludnianie się miasteczek - odpływ młodzieży do większych miast unwersyteckich; emigracja - pauperyzacja mniejszych ośrodków (zostają w nich niezamożne osoby starsze, słabo wykształcone, z ukształtowanymi nawykami estetycznymi, brakiem zaradności itp.). W rezultacie brak masy krytycznej otwartych, oświeconych ludzi, którzy wywieraliby presję na władze, mobilizujując entuzjazm społeczny (dla kontrastu zob. inicjatywy ratowania zabytków np. Otwock czy Sopot). To moim zdaniem w tej chwili największa przeszkoda w ratowaniu zabytków na Dolnym Śląsku. Oznacza to bowiem powszechną apatię i przyzwolenie na niszczenie tej spuścizny, brak dbałości o elementarną estetykę (w tym używanie nieodpowiednich technologii i materiałów w remontach) 

6). Brak instytucji wychowującej oświeconych mieszkańców (stowarzyszeń pro-ekologicznych, historycznych, a także brak bazy kulturalnej - nie ma dobrego kina, muzeum ani galerii, więc ludzie nie mają kontaktu ze sztuką.) 

7). Wreszcie - złe prawo. Problemy wynikające ze złej prywatyzacji obiektów w nowej Polsce, gdzie od właściciela obiektu nie można wyegzekwować dbałości o zabytek (nie do pomyślenia w takiej np. Wielkiej Brytanii, gdzie ponad 90% zabytków jest w prywatnych rękach). Prawo niedostatecznie chroni krajobraz kulturowy, czyli zarówno pojedyncze zabytki, jak i całe ich zespoły, takie jak: folwarki, wsie czy miasteczka; erozja systemu ochrony zabytków (pomniejszone kompetencje konserwatorów). Na koniec komentarz dotyczący wartościowania zabytków pod względem stylu czy wieku: To rzeczywiście ewenement na skalę światową, że czysty renesans w tak skandaliczny sposób niszczeje na Dolnym Śląsku. Nie zapominając o renesansie i baroku, pamiętajmy jednak o stylach historycznych. One nie powinny być traktowane, jako mniej wartościowe - to przeżytek (przedwojenna szkoła historii sztuki), kiedy wszystko, co po baroku, traktowano z pogardą. Na Dolnym Śląsku, jak nigdzie indziej (no, może poza Łodzią i Górnym Śląskiem) mamy wiele WYBITNYCH przykładów architektury historycznej. Spuścizna XIX i początków XX wieku, to charakterystyczny element krajobrazu kulturowego Dolnego Śląska. Czym byłyby jego miasta, wsie i uzdrowiska bez charakterystycznych, bogatych w detale i zdobienia, budynków, bez założeń parkowych, w większości pochodzących z XIX wieku ? Wreszcie cała zdewastowana infrastruktura kolejowa: dworce, wiaty peronowe, wieże ciśnień, wiadukty. A zapory i elektrownie wodne? To wszystko świadczy o historii bogatej cywilizacji tego regionu, która teraz nas wzbogaca i cieszy i o którą musimy zadbać. 


Reasumując - jak to zwykle bywa w przypadkach zjawisk cywilizacyjnych, zapaść Dolnego Śląska (wyłączywszy pewne wyspy jak Wrocław itp.) ma złożone przyczyny. Sprzęga się tutaj bowiem kilka procesów: dramat historii - jakość i zamożność obywateli - apatia władz - nawyki kulturowe - jakość/brak informacji i instytucji kulturalnych kształtujących stosunek do kultury lokalnej.


Dorota Jones-Olszanka

ruiny zamku w Gościszowie
Obsługiwane przez usługę Blogger.