Stołeczny "Święty Graal"

Kamienny skarb wydobyty z Wisły po 350 latach jest tak cenny, że powinien trafić na Zamek Królewski do specjalnie zbudowanego pawilonu. Zatonął wraz z barką łupów wywożonych z Warszawy przez Szwedów.

W takie sensacyjne tony uderza warszawska Gazeta Wyborcza w związku z odnalezieniem na mieliznach Wisły detali kamieniarskich zatopionych podczas "Potopu" szwedzkiego. Okazało się, że i susza potrafi przynieść pożytek, chociaż waga odkrycia jest zdecydowanie przesadzona. Podobnie jak pomysł budowy specjalnego pawilonu dla wydobytych eksponatów. Szczególnie wtedy, gdy przyjrzymy się jak są traktowane takie zabytki w innych częściach kraju, w szczególności na Dolnym Śląsku.

Z dolnośląskich dworów, zamków i pałaców zginęły setki, tysiące detali kamieniarskich, zarówno po 1945 roku, jak i podczas drugiej fali grabieży w latach 90-tych XX wieku. Nie trwała w tym czasie żadna wojna, nie najechały nas obce wojska, nie okradli nas najeźdźcy. Nie wzbudzał w latach 90-tych żadnej sensacji los renesansowego zamku w Gościszowie, który ogołocono kompletnie z renesansowej kamieniarki. Skradziono obramienia okienne, portal, kartusz herbowy, wszystkie balustrady, kolumny, nawet fontannę. Nie widziała w tym nic nadzwyczajnego policja, prokuratura, konserwator zabytków ponieważ poza pisaniem korespondencji nikt nie reagował i nie ścigał złodziei. W opracowaniu Lutscha zabytek był uznawany za jeden z najcenniejszych obiektów renesansowych. Gdy w zeszłym roku wandale rozbili renesansowe obramienia okienne, leżały one w błocie nie wzbudzając żadnej reakcji konserwatora zabytków ani dziennikarzy. Nawet gdy kiedyś cud sprawi, że odnajdą się wszystkie fragmenty zamku (to by musiał być naprawdę cud) to nie znajdzie się nikt, kto zechce wybudować dla nich pawilon. Wylądują w błocie lub w najlepszym przypadku w magazynie.



Więcej szczęścia miały po wojnie, rzeźby i ozdoby kamieniarskie pałacu w Brzezince koło Oleśnicy, które przewieziono do Warszawy i udekorowano nimi pałac w Wilanowie oraz jedno z osiedli bloków (!) Sam pałac podzielił los innych obiektów i zamienił się w ruinę. Przez dziesiątki lat nie znalazły się fundusze na zabezpieczenie tego pięknego zabytku, z którego pozostały gołe ściany. Dzisiaj nawet nie ma chęci ani pieniędzy, żeby kupić kilka cegieł i zamurować otwory. Każdy może wejść i urwać sobie ze ściany elementy sztukatorskie, rozbić resztki ozdób, rzeźb lub wyrwać posadzkę. Właśnie marmurowa posadzka układana w geometryczne formy znikała przez długi czas aż zniknęła zupełnie. Nikt nie widzi w tym sensacji.



Dlaczego tak się dzieje ? Czy dlatego że to "poniemieckie" ? Dlatego że te obiekty położone są na prowincji ? Dlatego że nie doceniamy tego co posiadamy ? Przyczyn może być wiele, ale skutki są opłakane. Detale kamieniarskie i inne dzieła sztuki są kradzione niemal każdego dnia. Bez żadnego sprzeciwu autorytetów i urzędników. Tych samych, którzy wkrótce zdobędą pieniądze na eksponowanie wyłowionych z Wisły elementów. Będzie wielkie otwarcie, bankiet, flesze... Doceniając znalezisko i jego wartość dla polskiej kultury oraz dla miasta Warszawy wydaje się jednak że coś tutaj jest nie tak. Zdrowy rozsądek i proporcje w postrzeganiu zabytków utknęły na mieliźnie. Być może dlatego, że w wielu umysłach panuje susza...
Obsługiwane przez usługę Blogger.