"Dziki Zachód"

Tylko na jeden dzień właściciel - handlująca złomem spółka Proda-Metal z Wałbrzycha - wstrzymał bezprawne wyburzanie 170-letniej przędzalni w Mysłakowicach. Oszukał konserwatora i wczoraj po wyjeździe jego pracowników wypuścił koparki. Z budynku, który był zabytkiem klasy europejskiej, została jedna ściana.


zdjęcie: nj24.pl

Przędzalnia dawnych zakładów "Orzeł" w Mysłakowicach przestała istnieć. Była najważniejszym elementem zabytkowego kompleksu z połowy XIX wieku, unikatową konstrukcją żeliwną o ogromnym znaczeniu historycznym i architektonicznym. Powstała min. za sprawą króla pruskiego Fryderyka Wilhelma III, który tuż obok posiadał swoją rezydencję, aby ulżyć ciężkiemu losowi tkaczy śląskich i ożywić gospodarkę w regionie. Przez kilkadziesiąt lat wyroby zakładu były doceniane na całym świecie, a budynek przędzalni stał się architektonicznym wzorem dla podobnych w całej Europie. Początek końca nastąpił na początku lat dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku. W 2010 roku zakład został sprzedany przez syndyka masy upadłościowej firmie handlującej złomem (Proda-Metal z Wałbrzycha), bez słowa sprzeciwu ze strony odpowiednich organów, które przez 3 lata jakie minęły od tego czasu niespecjalnie interesowały się ich losem i nie odczuwały zaniepokojenia że nowy gospodarz tylko czeka na odpowiednią okazję aby się ich pozbyć - dosłownie.

(...)- Z takim cynizmem i jawnym pogwałceniem prawa nie spotkałem się w całej swojej pracy zawodowej - mówi konserwator zabytków z Jeleniej Góry Wojciech Kapałczyński.(...)


Gdy koparki ruszyły do akcji konserwator był na miejscu. Złożył zawiadomienie do prokuratury, wypisał odpowiednie papierki i uznał, że to wystarczy... Tym razem właściciel zabytku, nauczony wieloletnim doświadczeniem, tylko parsknął śmiechem i dopełnił dzieła zniszczenia. Dlaczego wraz z konserwatorem nie pojawiła się policja, nie zabezpieczyła sprzętu oraz nie przesłuchała podejrzanych ? Dlaczego nie zareagował Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego i nie wstrzymał rozbiórki zabezpieczając obiekt ? Złamano Ustawę o Ochronie Zabytków, Prawo Budowlane, prace prowadzone bez pozwolenia zagrażały zdrowiu i bezpieczeństwu ludzi ale nie widać, żeby ktokolwiek reagował. W końcu nawet dziecko wie że surowe egzekwowanie prawa w Polsce ogranicza się zazwyczaj do kodeksu drogowego i prawa podatkowego...

Zawiniły wszystkie odpowiedzialne organy państwowe i samorządowe, ale największe razy zbiera kierownik delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Jeleniej Górze Wojciech Kapałczyński. Czy słusznie ?

Przyjrzyjmy się sytuacji przyjmując szerszy kontekst wydarzeń z ostatnich lat na tym terenie. Na pierwszy rzut oka jest wspaniale, kwitnie Dolina Pałaców i Ogrodów Kotliny Jeleniogórskiej, zachwycają zamki: Grodziec, Czocha i w Kliczkowie, cieszą oko wyremontowane kamienice w miastach i miasteczkach. Wystarczy jednak odrobinę zjechać z utartych ścieżek aby zobaczyć inne oblicze regionu - dziesiątki walących się pałaców, dworów, zamków, kościołów i innych zabytkowych budowli. Rozbierane na każdym kroku wiekowe folwarki i zabudowania gospodarcze służące jako tani skład materiałów budowlanych i dawcy wspaniałej kamieniarki do licznych składów handlujących tym materiałem. Nie sposób nie zauważyć docieplanych styropianem domów przysłupowych, dewastowanych parków, rozkradanych rezydencji.

Myli się kierownik delegatury, że nie spotkał się jeszcze z takim cynizmem i pogwałceniem prawa, bo nie ucichły jeszcze echa samowoli budowlanej hotelu "Gołębiewski" w Karpaczu, gdzie konserwator Wojciech Kapałczyński został identycznie zignorowany przez inwestora, którego wspierali w łamaniu prawa lokalni samorządowcy (!) Nie spotkała ich za to żadna kara, podobnie jak kara nie spotyka licznych właścicieli zabytków, którzy doprowadzają je na naszych oczach do kompletnej ruiny przy pełnej bezczynności tego samego konserwatora zabytków, który w tej chwili mami nas surowymi karami jakie mają spotkać burzycieli z Mysłakowic. Jakie kary spotkały osoby odpowiedzialne za wyburzenie barokowego kościoła ewangelickiego w Czernicy k. Jeleniej Góry ? Jaką karę dostali młodociani podpalacze zabytkowego kościoła z Zatoniu k. Bogatyni, a jak ukarano właściciela za pozostawienie tych ruin na pastwę losu ? Pytania retoryczne, które można mnożyć i odpowiedź będzie zawsze taka sama - zabytki można niszczyć bezkarnie i to przyzwolenie wykorzystali właściciele przędzalni z Mysłakowic.

Na koniec przykład niewiarygodnego cynizmu. W zeszłym roku burmistrz Lwówka Śląskiego Ludwik Kaziów kazał zrównać z ziemią dawny cmentarz ewangelicki w Sobocie aby "posprzątać" teren. Wtedy kierownik jeleniogórskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków tak komentował całą sprawę:

(...)"burmistrz nie zasługuje na karę. Przeciwnie, należy mu się pochwała za gospodarskie podejście: -Na początku tego nie wiedzieliśmy, ale sprawdziliśmy i okazało się, że cmentarz w Sobocie nie jest ujęty w rejestrze ani w gminnej ewidencji zabytków, więc burmistrz miał pełne prawo zrobić z nim, co uważał za słuszne. Był tam śmietnik, więc wziął i posprzątał. Teraz ci, co najwięcej tam śmiecili, są najbardziej oburzeni."(...)

Miejmy nadzieję, że tym razem "gospodarskie podejście" firmy Proda-Metal zostanie zinterpretowane w inny sposób. Trafiło na zabytek wpisany do rejestru, ale nietrudno sobie wyobrazić jakie by było tłumaczenie gdyby było inaczej. Włos się na głowie jeży, tym bardziej że na tym terenie jest całkiem sporo obiektów, które do dzisiaj się w rejestrze nie znalazły, a są wśród nich nawet renesansowe dwory.

(...)- Mam nadzieję, że opinia publiczna będzie mnie w tej walce wspierać - powiedział "Gazecie" Wojciech Kapałczyński. (...)

"Opinia publiczna" czyli miłośnicy zabytków oraz stowarzyszenia przez wiele lat walczyły o przetrwanie wielu miejscowych obiektów, zazwyczaj bezskutecznie. Często ich działalność kończyła się bezpardonową walką z konserwatorem, który takie działania społeczne zazwyczaj traktuje jako patologię i podważanie jego kompetencji. Nieważne racje - ważne aby "dokopać mądrali", pozbyć się natrętnego petenta, pokazać kto tu rządzi, zniechęcić do dalszego zajmowania się sprawą. Każdy wniosek trzeba "z urzędu" odrzucić, a gdy zabraknie argumentów rozłożyć bezradnie ręce i zwalić wszystko na ustawodawców. W ten sposób urzędy konserwatorskie w całym kraju dorobiły się ogromnej rzeszy wrogów, także wśród właścicieli zabytków. Teraz mamy wszyscy konserwatora wspierać i wszyscy to robimy. Opinia publiczna żąda surowego ukarania sprawców, nie ma to być kara finansowa, nie kara więzienia - to ma być odbudowa zniszczonego zabytku. Tylko taki wyrok zniechęci kolejnych wandali do podobnych działań w przyszłości i przywróci społeczeństwu utracony walor w krajobrazie kulturowym regionu. Nawet jeżeli to już nie będzie to samo...

W tej sprawie stowarzyszenie "Monitoring Zabytków" z Opola wystosowało już odpowiednie pismo:


Na podstawie art. 31 § 1 pkt 1 k.p.a. w związku z art. 45 ust. 1 u.o.z. wnoszę o wszczęcie z urzędu postępowania administracyjnego w przedmiocie wydania decyzji nakazującej przywrócenie zabytku nieruchomego (tj. zespołu d. zakładów lniarskich „Orzeł”, położonych przy ul. Daszyńskiego 16 w Mysłakowicach, wpisanego do rejestru zabytków pod numerem A/4906/1-6, na podstawie decyzji z dnia 28.02.2011 r.) do poprzedniego stanu.

Na podstawie art. 31 § 1 pkt 2 k.p.a. wnoszę o dopuszczenie Stowarzyszenia do udziału w postępowaniu.

Uzasadnienie

Z informacji podanej na stronie http://www.prw.pl/articles/view/32792/wyburzyl-czesc-zabytku-z-xix-wieku wynika, że właściciel wyburzył XIX-wieczną halę dawnych zakładów lniarskich Orzeł w Mysłakowicach.

Rozbiórka budynku niewątpliwie stanowi roboty budowlane w rozumieniu art. 3 pkt 7 Prawa budowlanego.

Zgodnie natomiast z art. 36 ust. 1 pkt 1 u.o.z. pozwolenia wojewódzkiego konserwatora zabytków wymaga prowadzenie robót budowlanych przy zabytku wpisanym do rejestru.

Ponieważ rozbiórka, o której mowa wyżej, nastąpiła bez uzyskania przewidzianego prawem pozwolenia organu konserwatorskiego, zatem zaszła przesłanka do wszczęcia z urzędu postępowania, o którym mowa w art. 45 ust. 1 u.o.z.


Obsługiwane przez usługę Blogger.