Czeski film (1)

Kraj niewielki ale tak bogaty w zabytki, że wizyta w nim przypomina zwiedzanie skarbca pełnego wspaniałych dzieł sztuki. Okazałe zamki i pałace, niesamowite ogrody i parki, ogromne klasztory, bezcenne świątynie, malownicze miasteczka w których czas zatrzymał się w miejscu, do tego fortyfikacje wszystkich epok, doskonale zachowane zabytki przemysłowe. Wszystko to w otoczeniu wzgórz i gór urozmaiconych skalnymi formami, pełnymi jaskiń i grot. Raj na ziemi, którego opis bardzo pasuje do Śląska...




Jest jednak subtelna różnica, wyczuwalna nawet dla kompletnego laika - o Śląsku w ten sposób możemy mówić jedynie w czasie przeszłym, w Czechach to piękno przetrwało do dzisiaj w niezmienionym stanie. Zamki i pałace zazwyczaj zachwycają odrestaurowanymi murami, w których mieszczą się muzea, biblioteki i inne instytucje kulturalne. Są ich tysiące, więc po jakimś czasie kompletnie zachowana średniowieczna warownia lub renesansowy dwór z dekoracją sgraffitową mijamy z obojętnością i znużeniem. Tylko wyjątkowe okazy, o jakich nam się wcześniej nawet nie śniło, potrafią przykuć swoją uwagę. Ruiny porośnięte chaszczami są tutaj taką samą rzadkością jak wyremontowane obiekty w Polsce. Miasta i miasteczka pełne malowniczych zaułków, z zachowaną dawną zabudową urzekają swoim klimatem i oryginalnością. Gotyk, renesans, barok, secesja, neogotyk o wyszukanych formach, nawet doskonały modernizm współgrają ze sobą tworząc spójną całość. Jest czysto, kolorowo i bezpiecznie bo typowe w polskim krajobrazie bloki z wielkiej płyty i wszechobecni degeneraci w zasadzie nie istnieją, lub nie rzucają się tak nachalnie w oczy.




Przez wieki Śląsk był związany z Czechami i Austrią, które pozostawiły na tej ziemi swój charakterystyczny ślad, wzbogacony później pruską solidnością i rozmachem. Być może dlatego wiele miejsc u naszych południowych sąsiadów łapie nas za serce, wydaje się tak bliskie i znajome. Może właśnie dlatego ten kraj wydaje się tak piękny i swojski, ponieważ jest lustrzanym odbiciem naszego zaniedbanego Śląska. Obrazuje jak dawniej musiał wyglądać nasz region lub jak mógł wyglądać, gdyby nie został bezmyślnie zniszczony przez nowych gospodarzy.




Dlaczego tak się stało ? Nie ma chyba prostej odpowiedzi. O ile zrozumiałe jest to w bogatej Szwajcarii, Francji lub Niemczech, to w Czechach zaskakuje. Jak to się stało, że nie zniszczyła czeskich zabytków ta sama "komuna" która u nas siała pożogę i zniszczenie ? Dlaczego nikt nie pastwił się na "poniemieckim mieniu", równając z ziemią wszystko co wpadnie w ręce ? Dlaczego nie rozkradziono muzeów, kompletnie wyposażonych rezydencji, nie palono mebli i  książek na stosach, które były tak samo "niemieckie" jak nasze ? Dlaczego nie burzono tysięcy kamienic, aby w ich miejscu postawić tandetne bloki i pawilony usługowe ? Skąd w laickim kraju taki szacunek do zabytków sakralnych ? Skąd taki respekt dla historii i kultury, który u nas nie istnieje ?

Oczywiście odpowiedzi na te pytania są trudne i złożone, ale gdy sami zechcemy sobie na nie odpowiedzieć to dochodzimy do ściany...

Czechy nie były zniszczone podczas II wojny światowej - to pierwsze wytłumaczenie - natychmiast jednak uświadamiamy sobie, że Śląsk także nie był, poza nielicznymi wyjątkami. Wszystko co najgorsze przyszło w 1945 roku wraz z Armią Czerwoną i polskimi szabrownikami, później systematycznie doprowadzano do ruiny to co ocalało. W tym czasie gdy czescy ogrodnicy strzygli żywopłoty w pałacowych parkach, w naszych ogrodach taplały się świnie... Region płacił za odbudowę innych miejsc w kraju, jakby w dalszym ciągu należał do Niemiec.

W Czechach nie było takiej nienawiści do Niemców, nie było takiej migracji ludności i "ziem odzyskanych". To także nie jest do końca prawdziwa teza, ponieważ trudno dzisiaj znaleźć granicę między terenami rdzennie czeskimi a dawnym "Sudetenlandem", podczas gdy u nas różnica jest drastycznie wyczuwalna prawie siedemdziesiąt lat po wojnie. Gdy upadł poprzedni ustrój, w Polsce nie zmieniło się wiele na korzyść zabytków, w tym czasie Czesi rozpoczęli rewitalizację w każdym zakątku swojego kraju, a efekt prac jest piorunujący.

Pytań jest dużo - odpowiedzi nie są takie jednoznaczne, jak to się na pierwszy rzut oka wydaje




W maleńkim Kromeriżu, wpisanym na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO w długi majowy weekend trudno znaleźć miejsce do parkowania, wolny stolik w restauracji, ledwo można się dostać na dziedziniec przepięknego zamku biskupów. Wszędzie słychać język polski, dominują rejestracje samochodowe ze Śląska i Krakowa, nasi rodacy tłumnie ruszyli na majówkę w poszukiwaniu wrażeń estetycznych i kulturalnych, jakich nie mają (już) we własnym kraju. Zadają kłam teorii, że Polak to prostak, któremu wystarczy do szczęścia w takie dni grill i zgrzewka piwa. Cenzuralne i niecenzuralne okrzyki zachwytu unoszą się na każdym kroku, a przecież mieszkaniec Raciborza, Nysy czy Kłodzka nie musiałby jechać kilkuset kilometrów aby zobaczyć jak wygląda barokowy ogród lub zamek z tego okresu... Teoretycznie, ponieważ ktoś uznał, że nie są mu do szczęścia potrzebne wrażenia estetyczne, a wystarczającą "rozrywką" mogą być zakupy w markecie lub spożywanie alkoholu gdzie popadnie. Czy naprawdę jesteśmy tacy źli i zdegenerowani ?






„Ludzie nie wiedzą, czego chcą, dopóki im tego nie pokażesz.”

Steve Jobs

Czesi pokazują sobie i nam także, że chcemy czegoś więcej niż tylko wegetacji i siermiężnej rzeczywistości. Zadbali o kulturę i edukację własnego narodu inwestując miliony w zabytki i muzea. Okazało się że przy okazji edukują tysiące Polaków, o których zapomniano we własnym kraju, skazując ich na wędrówki po śmietnikach i ruinach...




więcej zdjęć: www.galerie.esbo.pl
Obsługiwane przez usługę Blogger.