Industriada 2015 - zadyszka

Industriada 2015, czyli Święto Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego, już za nami. Impreza poświęcona w całości popularyzacji zabytków na razie nie doczekała się swojego odpowiednika w innych częściach kraju, przynajmniej nie w tej skali. Tym bardziej należy docenić organizatorów, właścicieli i osoby odpowiedzialne na co dzień za obiekty oraz setki wolontariuszy. Co rok wykonywana jest tytaniczna praca, której efekty możemy podziwiać w ten magiczny czerwcowy dzień i żałować, że jest on tak krótki. Industriada to coś więcej niż zestaw atrakcji organizowanych na tle poprzemysłowych reliktów, to wizytówka województwa i dobro, które powinno być szczególnie chronione i rozwijane.




Tegoroczna impreza jak zwykle należała do udanych, chociaż można było odnieść wrażenie że dostała lekkiej zadyszki. Być może to subiektywne odczucie jest efektem wygórowanych oczekiwań po rekordowej i wyjątkowo udanej Industriadzie w 2014 roku, ale nie sposób było nie poczuć lekkiego rozczarowania, na co składało się wiele czynników zaobserwowanych na miejscu.


Już rzut oka na (doskonale edytorsko przygotowany) program zapowiadał, że przełomu nie będzie. Poza kilkoma spektakularnymi koncertami, z finałowym Miuosh & NOSPR & Jimek + Parkour Party i Laser Show na czele, dominowała "szarzyzna" czyli zwykłe zwiedzanie + grill + zabawy dla dzieci. To zdecydowanie za mało aby wyciągnąć całe rodziny do uczestnictwa w imprezie w tak upalny dzień, stąd pustki i wiejąca nuda na wielu industriadowych przystankach. Widok przykry, zwłaszcza że sporo osób włożyło serce aby było inaczej. Zespoły grające dla kilku pojedynczych osób lub zabawy z nagrodami, w których nie miał kto uczestniczyć pozostają na długo w pamięci. Niestety, jest to efekt dużej polaryzacji zabytków na szlaku, które mimo atrakcyjnej wizualnej oprawy są skrajnie różnie zarządzane. Podczas gdy jedni stają na głowie aby przyciągnąć coraz większe rzesze zwiedzających, inni zwyczajnie odbębniają ten dzień. co jest bardzo czytelne nawet dla postronnych uczestników. Przykładem może być gliwicka radiostacja, gdzie co rok jest prawie taki sam program, te same namioty i tylko wyjątkowo dobry obserwator jest w stanie zauważyć czym różnią się między sobą kolejne industriadowe lata w tym miejscu. Powstała atrakcja raczej osiedlowa, która raczej nie zainteresuje mieszkańców innych miast, ponieważ podobne mają u siebie przy okazji zwykłych festynów. Zaprzecza to idei szlaku.




Kolejnym mankamentem, który miał wpływ na niską frekwencję w wielu miejscach może mieć czas w którym są organizowane atrakcje. Bardzo wiele z nich startowało dopiero po południu, kolejne bardzo szybko kończyły swoją działalność. Nawet przy świetnie zorganizowanej komunikacji trudno było zwiedzić chociaż kilka z nich, pozostając na jednym miejscu przynajmniej 30 minut. Wiadomo, dnia wydłużyć się nie da, ale znacznie łatwiej by było gdyby niektórzy organizatorzy nie rozkładali się dopiero przed godziną 15 i składali 3 godziny później... Być może lepiej zorganizować imprezę w niedzielę, a może rozłożyć ją przynajmniej na 2 dni ? Może Industriada powinna trwać całe lato, w każdy weekend w innym miejscu ? Na pewno warto rozważyć każdy pomysł.




W tym roku zdecydowanie za mało było obiektów towarzyszących stałym atrakcjom szlaku (dom towarowy Kaufhaus w Rudzie Śląskiej, osiedle robotnicze w Czerwionce-Leszczynach oraz śluza w Rudzińcu). Możliwość odwiedzenia obiektów zazwyczaj niedostępnych lub mniej znanych stanowiła ogromny atut w latach poprzednich. Niestety, z różnych powodów, zabrakło nawet zabytków "sztandarowych" takich jak: elektrociepłownia "Szombierki", szyb "Krystyna", Muzeum Odlewnictwa Artystycznego (GZUT i dawna kopalnia "Gliwice") itd. Szkoda że w święcie nie uczestniczyły nowe atrakcje turystyczne, które z racji swojej lokalizacji, jak najbardziej mogą się znaleźć na szlaku czyli Muzeum Powstań Śląskich w Świętochłowicach oraz Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków w Radzionkowie.




Mankamentem może być także reklama. Billboardy, ulotki, zapowiedzi w mediach, bardzo ładna grafika i oprawa imprez na terenie... województwa śląskiego. W mediach ogólnopolskich, nawet w ościennych województwach ta impreza praktycznie nie istnieje. Dziwić może dlaczego nie zainwestuje się w billboardy i akcję reklamową chociaż na terenie województwa opolskiego, małopolskiego, dolnośląskiego lub łódzkiego. Może warto propagować ideę święta i szlaku nawet daleko poza granicami województwa ? Nawiązać współpracę w świeżo wyremontowaną wałbrzyską Starą Kopalnią lub kopalnią węgla w Nowej Rudzie i tam zorganizować "filię" Industriady, która mogłaby być świetną reklamą dla obu regionów. Jeżeli chcemy żeby poprzemysłowe zabytki województwa było licznie odwiedzane przez turystów z całego kraju, zaprośmy ich na własnie Industriadę. Trudno o lepszą wizytówkę. Organizowanie lokalnych festynów dla garstki mieszkańców mija się z celem. To można robić w każdy inny weekend.




Dlaczego tyle negatywnych spostrzeżeń jeżeli było pięknie ? Pochwalne hymny można przeczytać na każdym kroku, a konstruktywna krytyka może mieć swoje pozytywne skutki w przyszłości. Jeżeli ktoś był na połączonych z dniami miasta imprezach w Parku Tradycji w Siemianowicach Śląskich lub na koncercie finałowym w zabrzańskiej "Królowej Luizie" zapewne nie wie o co chodzi, jednak nie wszędzie było tak dobrze i nie wolno udawać że nie ma żadnych problemów. Być może ktoś "obudzi" niektórych zarządców z letargu, może ograniczy ich liczbę kosztem wzrostu jakości ? To są problemy nad którymi, dla dobra imprezy, powinni się pochylić organizatorzy w przyszłym roku. Mimo słów krytyki należy im podziękować za wykonaną pracę. Na koniec jeszcze ogromne słowa uznania dla ludzi obsługujących Industriadę, którzy imponują swoim zaangażowaniem i profesjonalizmem. Setki, być może tysiące osób ubranych w pomarańczowe koszulki sprawiły że impreza się po raz kolejny udała, a za rok na pewno będzie jeszcze lepiej.

Obsługiwane przez usługę Blogger.