"Christkindlmarkt" po polsku

Dla jednych magiczny świat świąt Bożego Narodzenia, dla innych komercyjna odpustowa tandeta szpecąca centra miast.


W Polsce od jakiegoś czasu organizowane są jarmarki adwentowo-bożonarodzeniowe. O ile w wielu miastach zwyczaj jest sztuczny i nie wzbudza większych emocji, to we Wrocławiu stał się on przyczyną weekendowego paraliżu centrum miasta, a tamtejszy jarmark zaliczany jest (nieco na wyrost) do najpiękniejszych w Europie. "Poniemiecki" Wrocław jest wspaniałą scenerią dla tego typu imprez, kojarzonych głównie z niemieckojęzycznymi krajami i ich zwyczajami. Jest czymś naturalnym z powodu silnych powiązań kulturowych i historycznych miasta z zachodem Europy, zwłaszcza że można w tym przypadku mówić o podtrzymaniu tradycji przedwojennych.


Jest "światowo", bajkowo, głośno i tłocznie. Jak wszędzie, za błyskotkami kryje się wszechobecna komercja i tandeta, która bez żadnej kontroli rozlewa się po straganach. Smród palonych kiełbas i hałas muzyki techno, sterty śmieci wyrzucanych byle gdzie, najlepiej pod siebie. Czarujący klimat świąt przypominający momentami koszmar.




Niestety, mimo euforycznych komentarzy i niewielkich różnic wizualnych, Wrocław wciąż jeszcze mocno odbiega od tego co zobaczymy w miastach, które tą tradycję kultywują od dziesiątek lat. To nie tylko kwestia scenografii ale i kultury uczestników. Na "poniemieckim" rynku panuje chaos rodem z targowiska na kresowym miasteczku, słowiański "wirtschaft" w najgorszym tego słowa znaczeniu. I nie zmienia tego fakt, że sporą część wystroju i atrakcji przywieziono z Niemiec.




Jest pewien argument, który zagłusza wszelkie głosy krytyki - Rynek tętni życiem od rana do nocy. Ilość odwiedzających jest niespotykana w skali naszego kraju, gdzie w jesienno-zimowe miesiące ulice wymierają, a wokół dominuje szarość i pustka. Do Wrocławia, w tym martwym okresie, przyjeżdżają turyści z całej Europy. Lepsza nawet najgorsza komercja w pięknym otoczeniu starego miasta niż w dusznych wnętrzach supermarketów, gdzie większość Polaków uwielbia spędzać czas, nie tylko przed świętami. Być może tego typu imprezy zmienią mentalność ludzi i dojrzą oni otaczające ich piękno. W końcu rynki dawniej służyły jako całoroczne targowiska, których estetyka, przy tym co mamy dzisiaj, była mocno wątpliwa. Pamiętajmy o tym zawsze gdy zaczniemy sobie zadawać pytania o sens organizacji takich jarmarków.


więcej zdjęć: www.zabytkidolnegoslaska.com.pl

Przedświąteczny szał w Wiedniu:
















Obsługiwane przez usługę Blogger.