Indu-nuda 2019

Industriada - święto zabytków techniki województwa śląskiego to impreza szeroko znana w całej Polsce, a nawet poza jej granicami. Hucznie obchodzona, licznie odwiedzana, pełna unikalnych atrakcji i entuzjazmu organizatorów. Tego dnia przystrojone zabytki techniki rzeczywiście miały swoje święto, a sama idea popularyzowała je wśród ludzi, którzy na co dzień mijają je obojętnie. To była znana marka i wizytówka, której zazdrościli nam w innych częściach kraju.




W chwili gdy pisane są te słowa Industriada 2019 wciąż trwa, ale można ją subiektywnie podsumować - niestety jako kompletną klapę. Miały to być wielkie urodziny, wspaniały bal (INDU-bal), święto jeszcze większe niż dotychczas, a wyszła żenująca nuda i stypa. O ile sama inicjatywa wydawała się bardzo trafiona, to niestety zawiodła organizacja i już na etapie śledzenia wydarzeń można było tą nudę zauważyć. Nie stało się to nagle, tendencja spadkowa była widoczna od kilku lat i opisywana na tych łamach, chociaż organizatorzy i media zakłamywali rzeczywistość, w entuzjastycznym tonie informując o kolejnych rekordach frekwencji. Nawiasem mówiąc, w tym roku można oczekiwać podobnych komunikatów, gdzie tabelki Excela zastąpią zdrowy rozsądek, a liczby wzięte z sufitu poprawią niektórym samopoczucie i być może zapewnią premie. Tymczasem, każdy kto był to widział jak to z bliska wygląda. W większości miejsc straszyła pustka i cisza. Tym razem publika zawiodła, chociaż dochodziły gdzieś tam głosy że w niektórych miejscach był ścisk i tłum, ale nie dane mi było to zobaczyć, mimo odwiedzonych kilku atrakcji jedna po drugiej. Smutne to były widoki, ale spodziewane. W 2019 roku nie wystarczy zorganizować konkurs plastyczny dla dzieci, dać im pośpiewać i postraszyć skarbnikiem. W części zabytków zresztą program dla dzieci jest jedyną atrakcją, jakby najmłodsi przyjeżdżali tam bez rodziców, bo o nich organizator zapomniał oferując jedynie infantylne zabawy. Tak jest najprościej, a raczej było.




Grzechów jest więcej. W części miejsc młodzi wolontariusze zajmujący się głównie sobą, albo własnymi telefonami, rozwaleni na leżakach, zapomnieli po co tam byli. Na szczęście nie wszędzie. Kolejny absurd - biletowane i rezerwowane wcześniej wycieczki. Dla przykładu Sztolnia Luiza - czym się różni Industriada w tym miejscu od zwyczajnej soboty ? Tylko wprawne oko było w stanie znaleźć różnicę, która zresztą polegała na tym że były jakieś znaki imprezy i programy na stojaku. Jakby to był wielki problem udostępnić wszystkim wieżę widokową, albo chociaż kilka budynków na powierzchni, co zresztą miało miejsce jeszcze niedawno. Zamknięte restauracje w których były organizowane zamknięte imprezy, puszczanie na cały regulator muzyki z kilku źródeł na raz, niezorientowana obsługa (w dwóch miejscach ludzie z obsługi nie wiedzieli że jest tego dnia takie święto!!!). W Pławniowicach dobrowolna (ale dla przyzwoitych obowiązkowa) opłata za parking, za wstęp do parku, za zwiedzanie pałacu (obowiązkowa), za robienie zdjęć (dodatkowa)... Piszący te słowa nie ma z tym problemu, ale nie taka była idea Industriady. Ile razy można organizować takie same spacery po familokach ? Ile razy można organizować zwyczajny festyn dla dzieci (patent gliwicki) ? Ile razy nawet największy fan zabytków industrialnych jest w stanie zwiedzać tą samą sztolnię czy halę ? Dlaczego w sobotę, a nie w niedzielę ? Widocznie wielu straciło cierpliwość, co było widać gołym okiem w kolejnych miejscach, gdzie było smutno i pusto. Organizator zapewne już ma gotowy komunikat o kolejnym frekwencyjnym rekordzie, który podbił jakiś koncert lub jedna z atrakcji, więc średnia będzie się zgadzała, ale jaki to ma sens ? Może lepiej zorganizować coś porządnego w kilku wybranych lokalizacjach, zamiast fundować wszędzie mizerię ? Kto przez ostatnie 10 lat uczestniczył w Industriadzie nie da się już nabrać, a nowych jest coraz mniej...




Żeby nie było tylko czarnych barw to wielkie brawa należą się Koszęcinowi za zorganizowanie wspaniałej imprezy, która i bez pomarańczowego logo by się odbyła i byłaby tak samo udana, dla biblioteki w Chebziu za entuzjazm i miłą obsługę i tradycyjnie dla Szybu Wilson. Może gdzieś jeszcze było pięknie ale nie było mi dane tego zobaczyć ?
Obsługiwane przez usługę Blogger.