Fasada
Położony nad Ścinawką ogromny klasztor benedyktyński projektu Kiliana Ignacego Dientzehofera jest jedną z wizytówek tego fragmentu Czech i najwspanialszym zabytkiem niewielkiego Broumova. Obecny wygląd zyskał w 1733 roku w wyniku barokowej przebudowy ale jego początki sięgają 1322 roku kiedy w miejscu dawnego grodu założono przeorat i probostwo benedyktyńskie. Zachowane wnętrza, ze wspaniałym kościołem p.w. św. Wojciecha na czele, wykonywali najwięksi mistrzowie praskiego baroku, a to co zostało zrealizowane stanowi zaledwie połowę pierwotnych planów rozbudowy.
Wyremontowane elewacje, zrekonstruowany ogród wraz z budowlami towarzyszącymi oraz rozbudowana infrastruktura turystyczna na pierwszy rzut oka zachwycają. Z której strony do Broumova nie dojedziemy, mijamy w naszym kraju owoce wieloletnich dewastacji w postaci zaniedbanych dworów i pałaców w Piszkowicach, Ścinawce Górnej i Średniej (od strony Kłodzka) czy sanatorium Grunwald w Sokołowsku (od strony Wałbrzycha), a to tylko najbliższe okolice. Ich nowi i starzy właściciele walczą o przywrócenie ich do dawnej świetności ale na efekty poczekamy jeszcze długie lata. Zanim to nastąpi, kłują w oczy jaskrawoczerwone elewacje broumovskiego giganta, który leży zaledwie kilkanaście kilometrów od granicy. Utrzymywana przez państwo placówka posiada doskonałą ofertę dla turystów, pozwalającą na spędzenie w tym miejscu długich godzin. Można zwiedzać klasztorne wnętrza wraz z kościołem, krypty, muzeum regionalne, galerię w pawilonie ogrodowym, w cenie biletu mamy także wejście do drewnianego kościoła cmentarnego. Samo miasto posiada także ładną starówkę z cennym kościołem parafialnym.
Po wejściu do części która nie jest ogólnodostępna możemy się przekonać że efektowna fasada skrywa inne oblicze zabytku. Opustoszałe i zaniedbane dziedzińce, dziesiątki pustych pomieszczeń i korytarzy czekających chociaż na odświeżenie. Klasztorny refektarz wraz z jedyną w tej części Europy kopią Całunu Turyńskiego, barokowa zakrystia oraz piękna biblioteka też nie powalają na kolana swoim stanem zachowania, chociaż każdy miłośnik doceni przez to ich autentyczność. Warto dodać że 17 000 woluminów na zabytkowych regałach to tylko część z dawnego księgozbioru liczącego 37 000 książek. Zostały one rozkradzione po 1945 roku, a nawet oddane do składu makulatury na przemiał. Coś nam to przypomina ?
Warto przyjrzeć się w jaki sposób nasi południowi sąsiedzi remontują ten zabytek. Zabezpieczony obiekt jest "picowany" tak żeby przyciągnąć jak największą liczbę turystów i zachęcić ich do zwiedzania. Odnowione zostały jedynie elewacje, które potencjalni zwiedzający zobaczą po przyjeździe do Broumova, te mniej eksponowane czekają na swoją kolej w dalszym etapie. Podobnie jest niewidocznymi dla postronnych dziedzińcami wewnętrznymi. Trasa zwiedzania prowadzi przez najcenniejsze wnętrza ale i tam nie znajdziemy konserwatorskich fajerwerków, czego symbolem jest np. zabytkowy globus którego stan byłby u nas zapewne uznany za katastrofalny i w trybie awaryjnym uruchamiano by fundusze na jego odnowienie, o ile by go nie wywieziono w bardziej "godne" miejsce.
W czeskim klasztorze nie widać pośpiechu i gorączki. Krok po kroku robi się kolejne prace, nadając priorytet działalności bieżącej. Być może, poza dotacjami z różnych źródeł, i zarobkiem z organizowanych imprez, mają być one finansowane z pieniędzy które zostawią w tym miejscu zwiedzający ? Żeby zostawili należy ich czymś przyciągnąć ? Jeżeli tak wygląda pomysł na zarządzanie tym zabytkiem, a wszystko na to wskazuje że tak jest, to jest to podejście podobne do inwestycji w normalnym przedsiębiorstwie, gdzie wizerunek i promocja odgrywają znaczącą rolę. Stawia się fundament rozwoju firmy, budując kolejne źródła dochodu na przyszłość, zamiast chaotycznego i przypadkowego wydawania pieniędzy na punktowe renowacje. Solidne podstawy i perspektywy oparte na różnych źródłach finansowania - one są priorytetem, a nie konserwacje które doceni jedynie niewielka grupa fachowców. Warto przypomnieć że robi to wszystko państwowy zarządca dla swoich obywateli.
Fasada ma ogromne znaczenie, nawet jeżeli maskuje mniej kolorową rzeczywistość. W przypadku zabytku może być jego fundamentem i gwarancją lepszej przyszłości.
więcej zdjęć na www.zabytkidolnegoslaska.com.pl (galeria1, galeria2, galeria3)
Wyremontowane elewacje, zrekonstruowany ogród wraz z budowlami towarzyszącymi oraz rozbudowana infrastruktura turystyczna na pierwszy rzut oka zachwycają. Z której strony do Broumova nie dojedziemy, mijamy w naszym kraju owoce wieloletnich dewastacji w postaci zaniedbanych dworów i pałaców w Piszkowicach, Ścinawce Górnej i Średniej (od strony Kłodzka) czy sanatorium Grunwald w Sokołowsku (od strony Wałbrzycha), a to tylko najbliższe okolice. Ich nowi i starzy właściciele walczą o przywrócenie ich do dawnej świetności ale na efekty poczekamy jeszcze długie lata. Zanim to nastąpi, kłują w oczy jaskrawoczerwone elewacje broumovskiego giganta, który leży zaledwie kilkanaście kilometrów od granicy. Utrzymywana przez państwo placówka posiada doskonałą ofertę dla turystów, pozwalającą na spędzenie w tym miejscu długich godzin. Można zwiedzać klasztorne wnętrza wraz z kościołem, krypty, muzeum regionalne, galerię w pawilonie ogrodowym, w cenie biletu mamy także wejście do drewnianego kościoła cmentarnego. Samo miasto posiada także ładną starówkę z cennym kościołem parafialnym.
Po wejściu do części która nie jest ogólnodostępna możemy się przekonać że efektowna fasada skrywa inne oblicze zabytku. Opustoszałe i zaniedbane dziedzińce, dziesiątki pustych pomieszczeń i korytarzy czekających chociaż na odświeżenie. Klasztorny refektarz wraz z jedyną w tej części Europy kopią Całunu Turyńskiego, barokowa zakrystia oraz piękna biblioteka też nie powalają na kolana swoim stanem zachowania, chociaż każdy miłośnik doceni przez to ich autentyczność. Warto dodać że 17 000 woluminów na zabytkowych regałach to tylko część z dawnego księgozbioru liczącego 37 000 książek. Zostały one rozkradzione po 1945 roku, a nawet oddane do składu makulatury na przemiał. Coś nam to przypomina ?
Warto przyjrzeć się w jaki sposób nasi południowi sąsiedzi remontują ten zabytek. Zabezpieczony obiekt jest "picowany" tak żeby przyciągnąć jak największą liczbę turystów i zachęcić ich do zwiedzania. Odnowione zostały jedynie elewacje, które potencjalni zwiedzający zobaczą po przyjeździe do Broumova, te mniej eksponowane czekają na swoją kolej w dalszym etapie. Podobnie jest niewidocznymi dla postronnych dziedzińcami wewnętrznymi. Trasa zwiedzania prowadzi przez najcenniejsze wnętrza ale i tam nie znajdziemy konserwatorskich fajerwerków, czego symbolem jest np. zabytkowy globus którego stan byłby u nas zapewne uznany za katastrofalny i w trybie awaryjnym uruchamiano by fundusze na jego odnowienie, o ile by go nie wywieziono w bardziej "godne" miejsce.
W czeskim klasztorze nie widać pośpiechu i gorączki. Krok po kroku robi się kolejne prace, nadając priorytet działalności bieżącej. Być może, poza dotacjami z różnych źródeł, i zarobkiem z organizowanych imprez, mają być one finansowane z pieniędzy które zostawią w tym miejscu zwiedzający ? Żeby zostawili należy ich czymś przyciągnąć ? Jeżeli tak wygląda pomysł na zarządzanie tym zabytkiem, a wszystko na to wskazuje że tak jest, to jest to podejście podobne do inwestycji w normalnym przedsiębiorstwie, gdzie wizerunek i promocja odgrywają znaczącą rolę. Stawia się fundament rozwoju firmy, budując kolejne źródła dochodu na przyszłość, zamiast chaotycznego i przypadkowego wydawania pieniędzy na punktowe renowacje. Solidne podstawy i perspektywy oparte na różnych źródłach finansowania - one są priorytetem, a nie konserwacje które doceni jedynie niewielka grupa fachowców. Warto przypomnieć że robi to wszystko państwowy zarządca dla swoich obywateli.
Fasada ma ogromne znaczenie, nawet jeżeli maskuje mniej kolorową rzeczywistość. W przypadku zabytku może być jego fundamentem i gwarancją lepszej przyszłości.
więcej zdjęć na www.zabytkidolnegoslaska.com.pl (galeria1, galeria2, galeria3)