Książe Karol zbawcą dolnośląskich pałaców
W ostatnim czasie podniosła się wielka wrzawa medialna w sprawie pałaców na Dolnym Śląsku, a w szczególności pałacu w Bożkowie. Królewski potomek miał ratować zdewastowany zabytek lokując w nim swoją rezydencję. Nasuwa się pytanie, dlaczego akurat Bożków ? Czyżby to była próba zamaskowania nieudolności władz samorządowych, konserwatora zabytków, władz wojewódzkich ? Przecież to głównie z ich winy piękna rezydencja z każdym dniem zamienia się w ruinę, a raczej z powodu złych regulacji prawnych, dzięki którym niszczeją setki obiektów. Czyli winne są władze. Próby wywłaszczenia obecnego właściciela pokazują jedynie bezsilność i słabość wyżej wymienionych. Wszyscy od początku widzieli podejście firmy, która kupiła pałac w celach spekulacyjnych i nikt nic nie zrobił żeby to zmienić. Mało tego, ostatecznie brakuje pieniędzy żeby wywłaszczyć "inwestora" i uratować to co jeszcze się da.
W tym momencie pojawia się książe Karol (bez białego konia), któremu stara się wcisnąć to "zgniłe jajo", tylko nie bardzo wiadomo, czy ma on kupić zabytek od obecnych właścicieli, czy zapłacić za ich wywłaszczenie, czy po prostu wyłożyć pieniądze na remont. Ostatecznie Karol nie kupuje niczego i wszystko kończy się enigmatycznym komunikatem wydanym po spotkaniu z ministrem kultury. Tym samym, który nie potrafi, razem z podległymi sobie władzami zrobić cokolwiek, żeby ten pałac uratować. Wszystko brzmi jak kiepska komedia. Być może media podsyciły niepotrzebnie nastroje koloryzując całą sprawę, co jest całkiem możliwe.
Jest w całej tej sprawie wielki pozytyw. Polska i świat usłyszały o zniszczonych pałacach, o tym że one istnieją, że jest ich dużo i że wszyscy ponoszą odpowiedzialność za ich los. Taka reklama na pewno pomoże zainteresować bardziej realnych inwestorów, którzy zdecydują się na kupno i remont zdemolowanych rezydencji. Tutaj zasługa księcia Karola jest nieoceniona.
W tym momencie pojawia się książe Karol (bez białego konia), któremu stara się wcisnąć to "zgniłe jajo", tylko nie bardzo wiadomo, czy ma on kupić zabytek od obecnych właścicieli, czy zapłacić za ich wywłaszczenie, czy po prostu wyłożyć pieniądze na remont. Ostatecznie Karol nie kupuje niczego i wszystko kończy się enigmatycznym komunikatem wydanym po spotkaniu z ministrem kultury. Tym samym, który nie potrafi, razem z podległymi sobie władzami zrobić cokolwiek, żeby ten pałac uratować. Wszystko brzmi jak kiepska komedia. Być może media podsyciły niepotrzebnie nastroje koloryzując całą sprawę, co jest całkiem możliwe.
Jest w całej tej sprawie wielki pozytyw. Polska i świat usłyszały o zniszczonych pałacach, o tym że one istnieją, że jest ich dużo i że wszyscy ponoszą odpowiedzialność za ich los. Taka reklama na pewno pomoże zainteresować bardziej realnych inwestorów, którzy zdecydują się na kupno i remont zdemolowanych rezydencji. Tutaj zasługa księcia Karola jest nieoceniona.