Serwis naszanysa24.net podał ciekawą informację z Nysy:
Zaraz po świętach wielkanocnych na teren Dworu Biskupiego w Nysie wchodzi firma budowlana.
Rozpoczną się prace zabezpieczające zabytek przed dalszą dewastacją. Obecny właściciel nieruchomości przy alei Lompy w Nysie przedsiębiorca z Łodzi nie reaguje na pisma ponaglające do zabezpieczenia zabytku, jakie śle mu od miesięcy Iwona Solisz, Wojewódzki Konserwator Zabytków w Opolu. W takiej sytuacji Iwona Solisz wystąpiła do władz powiatu z wnioskiem o objęcie ochroną zabytkowego Dworu Biskupiego w Nysie poprzez ustanowienie czasowego jego zajęcia. Następnie ogłosiła przetarg na prace budowlane mające na celu zabezpieczenie Dworu.
- Podjęłam decyzję o wyłożeniu środków finansowych z naszego budżetu na wykonanie zabezpieczeń w tym obiekcie – mówi Iwona Solisz i wyjaśnia, że wcześniej nie można było podjąć takiej decyzji bez wyczerpania innych środków prawnych. – Takie są procedury i nie mogłam nic innego zrobić.
Prace zabezpieczające rozpoczną się 7 kwietnia i potrwają do końca czerwca.
Ciśnie się na usta jedno pytanie - jak to możliwe ? Przecież takich sytuacji jest setki. Właściciel kupuje pałac i znika, a ten powoli zamienia się w ruinę. Konserwator i samorządy oczywiście go "szukają" i martwią się losem zabytku, jednak nic to nie pomaga. Tymczasem w Nysie sobie poradzili i ustanowili czasowe zajęcie mienia, żeby zabezpieczyć je przed dalszą dewastacją. Wielkie brawa dla władz tego miasta, ponieważ pokazali, że jak się chce, to można. Inni czekają z założonymi rękami aż zdarzy się cud, po cichu ciesząc się że to nie ich problem. Nie trzeba wydawać pieniędzy na remont rudery, a że się rozsypie to nie ich zmartwienie, przecież to prywatne, fajnie że udało się sprzedać i pozbyć kłopotu. Ważne są pieniądze, które można wykorzystać do budowy "ścieżek rowerowych" czyli postawienie znaków przy zwykłych ścieżkach, albo na rozwój turystyki - czyli na nic. Wystarczą turystom piękne widoki, one są za darmo, a jak nie przyjadą mimo tego to trudno, świat się nie zawali. Pałac trzeba ogrodzić i czekać aż zarośnie drzewami - wtedy nie będzie szpecił tych wspaniałych pejzaży. Szkoda tylko że nikt nie pomyśli i nie spojrzy na "Cud w Kliczkowie", czy "Cud w Wojanowie", gdzie przybywają tłumy żeby poprzebywać chwilę w pięknym otoczeniu. Na to potrzebne są pieniądze - najlepiej prywatne, ale na tych dobrodziejów nie można czekać z założonymi rękami. Gołe mury nie mają żadnej wartości, a każdy rozsądny człowiek jak widzi, jak gmina dba o swoje dobra takie widoki odstraszą i zniechęcą do remontu. Po pierwsze - większy koszt, po drugie - czytelna wizytówka mieszkańców okolicy. Być może zabezpieczenie dworu biskupiego w Nysie to pierwszy krok w poszukiwaniach kogoś, kto uczyni z tego pięknego zabytku wizytówkę miasta i całego regionu, czego chyba wszyscy samorządowi i mieszkańcom Nysy życzą.
Zaraz po świętach wielkanocnych na teren Dworu Biskupiego w Nysie wchodzi firma budowlana.
Rozpoczną się prace zabezpieczające zabytek przed dalszą dewastacją. Obecny właściciel nieruchomości przy alei Lompy w Nysie przedsiębiorca z Łodzi nie reaguje na pisma ponaglające do zabezpieczenia zabytku, jakie śle mu od miesięcy Iwona Solisz, Wojewódzki Konserwator Zabytków w Opolu. W takiej sytuacji Iwona Solisz wystąpiła do władz powiatu z wnioskiem o objęcie ochroną zabytkowego Dworu Biskupiego w Nysie poprzez ustanowienie czasowego jego zajęcia. Następnie ogłosiła przetarg na prace budowlane mające na celu zabezpieczenie Dworu.
- Podjęłam decyzję o wyłożeniu środków finansowych z naszego budżetu na wykonanie zabezpieczeń w tym obiekcie – mówi Iwona Solisz i wyjaśnia, że wcześniej nie można było podjąć takiej decyzji bez wyczerpania innych środków prawnych. – Takie są procedury i nie mogłam nic innego zrobić.
Prace zabezpieczające rozpoczną się 7 kwietnia i potrwają do końca czerwca.
Ciśnie się na usta jedno pytanie - jak to możliwe ? Przecież takich sytuacji jest setki. Właściciel kupuje pałac i znika, a ten powoli zamienia się w ruinę. Konserwator i samorządy oczywiście go "szukają" i martwią się losem zabytku, jednak nic to nie pomaga. Tymczasem w Nysie sobie poradzili i ustanowili czasowe zajęcie mienia, żeby zabezpieczyć je przed dalszą dewastacją. Wielkie brawa dla władz tego miasta, ponieważ pokazali, że jak się chce, to można. Inni czekają z założonymi rękami aż zdarzy się cud, po cichu ciesząc się że to nie ich problem. Nie trzeba wydawać pieniędzy na remont rudery, a że się rozsypie to nie ich zmartwienie, przecież to prywatne, fajnie że udało się sprzedać i pozbyć kłopotu. Ważne są pieniądze, które można wykorzystać do budowy "ścieżek rowerowych" czyli postawienie znaków przy zwykłych ścieżkach, albo na rozwój turystyki - czyli na nic. Wystarczą turystom piękne widoki, one są za darmo, a jak nie przyjadą mimo tego to trudno, świat się nie zawali. Pałac trzeba ogrodzić i czekać aż zarośnie drzewami - wtedy nie będzie szpecił tych wspaniałych pejzaży. Szkoda tylko że nikt nie pomyśli i nie spojrzy na "Cud w Kliczkowie", czy "Cud w Wojanowie", gdzie przybywają tłumy żeby poprzebywać chwilę w pięknym otoczeniu. Na to potrzebne są pieniądze - najlepiej prywatne, ale na tych dobrodziejów nie można czekać z założonymi rękami. Gołe mury nie mają żadnej wartości, a każdy rozsądny człowiek jak widzi, jak gmina dba o swoje dobra takie widoki odstraszą i zniechęcą do remontu. Po pierwsze - większy koszt, po drugie - czytelna wizytówka mieszkańców okolicy. Być może zabezpieczenie dworu biskupiego w Nysie to pierwszy krok w poszukiwaniach kogoś, kto uczyni z tego pięknego zabytku wizytówkę miasta i całego regionu, czego chyba wszyscy samorządowi i mieszkańcom Nysy życzą.