Dwa światy
Zamek Tenczyn to jedna z największych atrakcji województwa małopolskiego. Mimo tego że jest w kompletnej ruinie, która w ostatnim czasie postępowała w zastraszającym tempie. Gmina, do której zamek należy niespecjalnie starała się aby to zmienić, ale trzeba uczciwie przyznać, że jej możliwości były niewielkie. Ogromną pracę wykonało stowarzyszenie Ratuj Tenczyn, które z wielkim samozaparciem walczyło i nadal walczy o ten zabytek. W ostatnim czasie na jego terenie rozpoczęły się prace remontowe, czyli historia jakich wiele, tym razem ze szczęśliwym rozwiązaniem. Można nawet porównać ostatnie losy zamku do analogicznych przykładów na terenie Dolnego Śląska. Jednak każdy, kto odwiedzał Tenczyn zauważył że nie do końca jest tak samo.
Podjeżdżając do ruin parkujemy na rozległej łące należącej do jednego z gospodarzy, który pobiera opłaty za postój samochodu. Tuż obok, w jednym z domów działa mały sklep z niewielką knajpką, gdzie można zjeść i się napić. Inicjatywa mieszkańców godna podziwu z korzyścią dla obu stron.
Tymczasem turysta podjeżdżający na przykład pod zamek w Świnach parkuje samochód przy drodze, czyta tablicę informacyjną na bramie i wraca. Zero jakichkolwiek opłat, nie ma gdzie przystanąć i się napić, nikt nie chce jego pieniędzy. Podobnie jest w innych miejscach. Większość z nich opanowana jest przez zamroczonych alkoholem żuli, wszędzie walają się śmieci i jest tak zarośnięta samosiejkami, że nie da się nic zobaczyć. Nikt nie dba o miejsce, które mogło by przynosić konkretny zysk. Wystarczy wykosić trawę, zrobić miejsce na grilla, niewielkie stoisko gastronomiczne. Są wyjątki takie jak Bolków, Chojnik, Siedlęcin i wiele innych, ale to tylko wyjątki...
Wracamy do Małopolski. Tuż obok zamek Lipowiec w Babicach. Ruiny zamku będące filią muzeum w Chrzanowie. Muzeum niewielkie, a jednak utrzymuje stojący kilka kilometrów za miastem zamek. Zadbane otoczenie, zabezpieczone mury, niewielka ekspozycja w środku. Można bezpiecznie zwiedzać od piwnic po szczyt wieży. W dzień powszedni ludzi niewiele, ale w weekendy tłumy przyjeżdżające na organizowane imprezy. Poniżej zamku skansen we wsi Wyzgiełów. Miejsce niemal kompletnie turystycznie zagospodarowane.
Nieco dalej zamki jurajskie. Różny jest ich stan prawny, różne dzieje i stan obecny. Niemal wszystkie w ruinie, ale do każdego prowadzą drogowskazy, są tablice informacyjne, miejsca postojowe, ławki, skoszona trawa i nigdzie nie grozi niebezpieczeństwo zawalenia murów. Dla wielu gmin są to bardzo ważne miejsca, ze względu na turystów, bo ich strategia się właśnie na tym opiera. Jedne są spokojne i ciche, bez tłumów odwiedzających, a w innych komercjalizacja sięgnęła groteskowych rozmiarów, tak jak w Podzamczu koło Ogrodzieńca. Zamek zamienił się w "wesołe miasteczko", a do jego murów ciągną się niekończące rzędy straganów. Są zjazdy na linie, karczmy piwne, park miniatur i inne atrakcje dla mało wymagających. Koszmar dla każdego miłośnika zamków, ale coś za coś. Z pieniędzy zarobionych w Podzamczu powstała kolejna atrakcja obok - gród na górze Zbirów. We wsi niemal na każdym podwórku jest płatny parking dla turystów, powstają knajpki i gołym okiem widać, że niemal wszyscy mieszkańcy żyją "z ruin".
Podjeżdżając do ruin parkujemy na rozległej łące należącej do jednego z gospodarzy, który pobiera opłaty za postój samochodu. Tuż obok, w jednym z domów działa mały sklep z niewielką knajpką, gdzie można zjeść i się napić. Inicjatywa mieszkańców godna podziwu z korzyścią dla obu stron.
Tymczasem turysta podjeżdżający na przykład pod zamek w Świnach parkuje samochód przy drodze, czyta tablicę informacyjną na bramie i wraca. Zero jakichkolwiek opłat, nie ma gdzie przystanąć i się napić, nikt nie chce jego pieniędzy. Podobnie jest w innych miejscach. Większość z nich opanowana jest przez zamroczonych alkoholem żuli, wszędzie walają się śmieci i jest tak zarośnięta samosiejkami, że nie da się nic zobaczyć. Nikt nie dba o miejsce, które mogło by przynosić konkretny zysk. Wystarczy wykosić trawę, zrobić miejsce na grilla, niewielkie stoisko gastronomiczne. Są wyjątki takie jak Bolków, Chojnik, Siedlęcin i wiele innych, ale to tylko wyjątki...
Wracamy do Małopolski. Tuż obok zamek Lipowiec w Babicach. Ruiny zamku będące filią muzeum w Chrzanowie. Muzeum niewielkie, a jednak utrzymuje stojący kilka kilometrów za miastem zamek. Zadbane otoczenie, zabezpieczone mury, niewielka ekspozycja w środku. Można bezpiecznie zwiedzać od piwnic po szczyt wieży. W dzień powszedni ludzi niewiele, ale w weekendy tłumy przyjeżdżające na organizowane imprezy. Poniżej zamku skansen we wsi Wyzgiełów. Miejsce niemal kompletnie turystycznie zagospodarowane.
Nieco dalej zamki jurajskie. Różny jest ich stan prawny, różne dzieje i stan obecny. Niemal wszystkie w ruinie, ale do każdego prowadzą drogowskazy, są tablice informacyjne, miejsca postojowe, ławki, skoszona trawa i nigdzie nie grozi niebezpieczeństwo zawalenia murów. Dla wielu gmin są to bardzo ważne miejsca, ze względu na turystów, bo ich strategia się właśnie na tym opiera. Jedne są spokojne i ciche, bez tłumów odwiedzających, a w innych komercjalizacja sięgnęła groteskowych rozmiarów, tak jak w Podzamczu koło Ogrodzieńca. Zamek zamienił się w "wesołe miasteczko", a do jego murów ciągną się niekończące rzędy straganów. Są zjazdy na linie, karczmy piwne, park miniatur i inne atrakcje dla mało wymagających. Koszmar dla każdego miłośnika zamków, ale coś za coś. Z pieniędzy zarobionych w Podzamczu powstała kolejna atrakcja obok - gród na górze Zbirów. We wsi niemal na każdym podwórku jest płatny parking dla turystów, powstają knajpki i gołym okiem widać, że niemal wszyscy mieszkańcy żyją "z ruin".
Wiele się mówi o turystycznej promocji Dolnego Śląska, jednak brakuje kompleksowych działań takich jak w Małopolsce, czy na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Cała strategia opiera się na kilku obiektach, a reszta jest wstydliwie schowana w zaroślach. Czy dolnośląskie gminy są tak biedne, że nie stać ich na skoszenie trawy i postawienie tablic informacyjnych ? Czy mieszkańcy są tak bogaci, że nie potrzebują żadnych dodatkowych pieniędzy zarabianych łatwym kosztem ? Czy jedynym sposobem na ratowanie zabytków jest ich sprzedaż byle komu ? Przecież biorąc za przykład innych już dawno powinno w tym miejscu być turystyczne Eldorado, gdzie można by było krążyć bez końca poznając ciekawe miejsca. Bez strachu przed pobiciem, pogryzieniem przez psy, czy bez brnięcia po pas w pokrzywach. Każda wieś ma pałac, dwór, czy zamek, ale w niemal żadnej z nich się z tego nie korzysta. Z czego to wynika ? Z biedy ? Z nieróbstwa ? Z braku wyobraźni ? Dlaczego jedni na zabytkach zarabiają krocie, a dla innych jest to tylko kłopot i utrapienie ? Przecież to są przykłady z tego samego kraju, z sąsiednich województw, bo na opolszczyźnie sytuacja jest podobna, a nie z dwóch różnych kontynentów. A może to jednak są dwa światy ?