Dolnośląskie koszmary PRL - Mirsk
Mirsk jest małym, niezbyt bogatym, ale bardzo ciekawym miasteczkiem. Na szczęście zachował w większości swoje wspaniałe zabytki z kościołem parafialnym i ratuszem na czele. Jak dodamy do tego piękną kaplicę cmentarną i ruiny kościoła ewangelickiego oraz zachowany dawny układ urbanistyczny z kamieniczkami, których rodowód sięga przynajmniej XVIII wieku lecz w większości mają dzisiaj XIX-wieczną szatę to jest on atrakcyjnym przystankiem dla każdego turysty. Zaletą jest też położenie, tuż przy znanym kurorcie - Świeradów Zdrój. Mimo tych atutów niewielu odwiedza Mirsk, a ci którzy przyjadą i staną na środku rynku mogą przeżyć szok estetyczny. Bloki z czasów PRL i tego typu zabudowa na terenie starych miast w zasadzie nie dziwi, ale to co widzimy na rynku w Mirsku poraża. Ludzie, którzy zdecydowali się na postawienie tych budynków na pewno nie zasługują na miano architektów lub urbanistów. To musiał zrobić ktoś, kto nie miał wyczucia, kultury i elementarnego poczucia smaku. Jakaś litościwa ręka (może nawet ta sama?) namalowała linią na blokach "daszki". Ciężko powiedzieć czy jest to nawiązanie do sąsiedniej zabudowy, czy po prostu ktoś zauważył jaką zbrodnię wyrządzono tkance miejskiej i zasygnalizował że to był błąd. Nie pomogło. Te banalne klocki powinny zniknąć, ale znając życie przeżyją kolejne rozwalające się kamienice i będą szpeciły Mirsk na wieki.
"wyczucie skali"
"nawiązanie do istniejącej zabudowy"
podwórko przed kościołem
narożnik rynku - przyszło nowe - poziomem nawiązało do "starego"
też strasznie, ale w skali