Znikająca tajemnica

Tajemniczy Dolny Śląsk to nie tylko slogan reklamowy, to obraz regionu zapomnianego, gdzie wciąż można odkryć "białe plamy" na mapie i w terenie. To jedyny w swoim rodzaju klimat miejscowości pełnych zabytków, dzikiej przyrody przetykanej postindustrialnym krajobrazem, wielkiej historii wykutej w kamieniach i utrwalonej w dziełach sztuki. To urwana w 1945 przeszłość mozolnie przywracana po latach niepamięci, mieszkańcy z różnych stron świata żyjący w miejscach stworzonych przez tych, którzy odeszli stąd na zawsze. Historie pełne skarbów i ich strażników, zrujnowane pamiątki przeszłości ukryte w gąszczu jak inkaskie świątynie, niezwykłe losy ludzi różnych narodowości. Malownicze miasteczka, podziemia, zamki i pałace, okazałe świątynie, kamienne epitafia, zapomniane górskie pasma i malownicze kamieniołomy.


Ten obraz osnutej mgłą tajemniczości odchodzi w przeszłość, paradoksalnie związane jest to z jego rozwojem po latach marazmu i odbudową zniszczeń. Kto pamięta lata PRL i okres po transformacji zauważy gołym okiem jak wiele się zmieniło. Lata dziewięćdziesiąte były okresem pionierskim, gdy pojawiły się pierwsze publikacje bez propagandowego sosu, bez obowiązkowych "piastowskich" korzeni. Odkrywano zakazaną wcześniej historię wraz z pamiątkami jakie pozostawiła. Wydawało się że jest to zabytkowy skarbiec bez dna, nie mający sobie równych w Polsce i Europie, zakurzone i zdewastowane zamki, pałace, kościoły i kamienice miały w sobie tyle uroku, właśnie tej tajemniczości. Wrocław czy zamek Książ, co dzisiaj wydaje się nie do pomyślenia, były odkrywane od nowa jakby dopiero skończyła się wojna. A może tak własnie było ? Bez tłumów na szarym wrocławskim rynku, w książańskim parku hulał wiatr, nieliczni turyści oglądali zagrzybione pomieszczenia, o Dolinie Pałaców mało kto słyszał. W Srebrnej Górze czy w Świdnicy pojawiali się tylko pasjonaci, zamek Kliczków był zapuszczonym PGR-em, płonął pałac w Wojanowie i zamek w Płoninie, rozkradano kamienne detale z zapuszczonych parków, waliły się dachy Dziewina i Rząśnika. Świat meblował się na nowo w tej poniemieckiej enklawie przyprószonej "czarem" PRL-owskiej gospodarki. Marzeniem były odbudowane zamki, kolorowe kamieniczki na zadbanych rynkach i tłumy turystów zwiedzające ten zapomniany świat. Niestety, dla "tajemniczości", ten scenariusz częściowo został zrealizowany. Cywilizacja stworzyła "turystyczne lunaparki" zadeptywane przez tysiące ludzi, internet pokazuje najbardziej zapomniane zakątki, odkrywane są sekrety i dyskredytowane kolejne historie ukrytych skarbów. Proza życia zalała te ziemie wzdłuż i wszerz zabierając ze sobą cząstkę tego "czegoś" co z rozrzewnieniem wspomina się dzisiaj trzymając w ręku książki i prasę tamtego czasu. Nie ma już legendy "Złotego Pociągu", skurczyły się podziemia RIESE, największym znanym  skarbem okazał się wykopany w bańce po mleku mizerny dobytek wypędzonych Niemców. Gdzieś ulotnił się urok Karpacza i Szklarskiej Poręby zalanych kiczem i tandetą, wyparował czar Kotliny Kłodzkiej oblepionej reklamami, zakrywa się styropianem kolejne wiejskie domy, szerzy się pasteloza i obce architektonicznie katalogowe domki. Paradoksalnie, na tym tle, nieskomercjalizowane enklawy w północnej części regionu dzisiaj raczej odpychają swoją siermiężnością i bylejakością niż zachwycają. Wraz z pieniędzmi przyszło nieuniknione, urok Dolnego Śląska znika pod świeżym tynkiem, ulatnia się jego odrębność i wyjątkowość w skali Polski. Ten proces będzie trwał jeszcze dziesiątki lat, ale już dzisiaj można sobie wyobrazić jego skutki. Gdy marzyliśmy o odnowionych zamkach i kolorowych miasteczkach, nie pomyśleliśmy że zginie coś więcej... Tymczasowość i "konserwacja" w pierwotnej formie także nie mogła trwać wiecznie. Jeszcze trochę to potrwa, ale jest to chyba ostatnia chwila aby "dotknąć tajemnicy". Tutaj nic nie będzie już nie będzie stało w miejscu, albo zostanie odnowione, albo zginie na zawsze - zegar tyka nieubłaganie i zmienia stopniowo klimatyczny Dolny Śląsk. Na lepsze ?

Obsługiwane przez usługę Blogger.