Historia w nieprzyjemnym zapachu
Pałac w Brzezince to zabytek wyjątkowy ze względu na swoją historię i walory artystyczne. Doceniany w naukowych publikacjach, ale jednocześnie systematycznie niszczony i dewastowany. Budowę pałacu rozpoczęli w 1725 roku bracia von Kospoth, którzy nie doczekali końca prac. Projektantem był Blasius Peintner, nadworny architekt biskupa wrocławskiego, który był również budowniczym gmachu Uniwersytetu Wrocławskiego. Wnętrza tworzył Albrecht Seigwitz, autor rzeźb w bazylice św. Elżbiety we Wrocławiu i na tamtejszym uniwersytecie. Kamieniarkę wykonywał Johann Adam Karinger, autor fontanny Neptuna na wrocławskim Nowym Targu, a prace sztukatorskie przeprowadzili mistrzowie włoscy. Flandryjski malarz, Franz de Backer zadbał o wystrój malarski rezydencji. Najbardziej reprezentacyjnymi salami były sala balowa i myśliwska ulokowane od strony ogrodowej. Na starych fotografiach do dzisiaj robią wrażenie swoim rozmachem, którego resztki możemy oglądać w zrujnowanych pomieszczeniach.
Za pałacem rozciągał się park zakomponowany na osi, udekorowany licznymi rzeźbami i elementami małej architektury. Należał do najciekawszych przykładów sztuki ogrodowej XVIII wieku.
Kres świetności przyszedł w 1945 roku. Opuszczony pałac był stopniowo rozkradany i dewastowany. W 1949 roku w Brzezince pojawił się Tadeusz Zeleny - wojewódzki referent muzeów, który na miejscu zinwentaryzował 23 posągi kamienne w 14 dekoracyjnych wazonów. W 1950 roku zostały one przewiezione do Warszawy (22 sztuki) i ustawione na tarasach pałacu w Wilanowie, gdzie znajdują się do dzisiaj. W 1957 roku pałac częściowo wyremontowano poprzez zabezpieczenie dachu i zamurowanie otworów. Na początku lat 60-tych zabezpieczono i zakonserwowano plafony we wnętrzu pałacu. W 1973 roku ponownie remontowano dach i zabezpieczano otwory, ze względu na postępującą dewastację. Planowano zagospodarowanie pałacu na archiwum i dom pracy terenowej Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. W reprezentacyjnych salach planowane były wystawy. Z planów nic nie wyszło, a w latach 90-tych obiekt sprzedano prywatnemu właścicielowi, Juliuszowi Sytemu. Właściciel energicznie przystąpił do prac remontowych. Wymienione zostały stropy i w zasadzie tyle... Plany miał ogromne, skontaktował się nawet z przedwojennymi właścicielami, zapowiadał powrót posągów z Wilanowa do Brzezinki. Wyszło jak zwykle, a może nawet gorzej.
Nie tak dawno w pałacu runął dach niszcząc nowe stropy aż do parteru. Na ścianach wciąż widać resztki dekoracji sztukatorskiej, która kontrastuje ze wspomnianymi stropami prefabrykowanymi dając surrealistyczny efekt. Częściowo wyremontowany pałac jest dzisiaj opuszczony i ogólnodostępny dla każdego, co widać na miejscu. W kominkach palone są ogniska, w kącie leżą resztki dekoracji zwalone na kupę, a wandale nie odpuszczają i prawdopodobnie to nie koniec. Resztki dachu zwisają niebezpiecznie, stwarzając realne zagrożenie dla każdego przebywającego w murach pałacu. Turyści muszą kierować się jedynie swoją wyobraźnią, bo brak jakichkolwiek zabezpieczeń, czy tablic ostrzegawczych. Wystarczy kilka cegieł do zamurowania otworów, tak jak robiono to kiedyś i zrzucenie zniszczonego dachu, który dzisiaj już niczego nie zabezpiecza. Tylko kto to ma zrobić ? Czy czekamy aż stanie się nieszczęście i wtedy ktoś zacznie działać ?
Właściciel chyba nie interesuje się swoją własnością, a pozostawienie pałacu w takim stanie, w jakim jest dzisiaj trzeba przyjąć za zniszczenie zabytku. Zarwany dach i prefabrykowane stropy z wprowadzonymi ceglanymi ściankami działowymi praktycznie zatarły dawny urok tego miejsca. Tylko sztukaterie i elementy kamieniarskie świadczą o tym, że mamy do czynienia z czymś cennym. W sąsiednim parku już nieliczne rośliny wśród gąszczu chwastów przypominają o jego rodowodzie. Brzezinkę każdy zna, wielu opisuje, każdy docenia, ale nie ma to żadnego przełożenia na rzeczywistość. Po tym miejscu pozostały już chyba tylko wspomnienia.
Dojeżdżając do Brzezinki już wiele kilometrów przed wsią czuć sprawcę tego, że wszystko wygląda jak wygląda. Intensywna woń obornika pochodząca z pobliskiego gospodarstwa zapewne zabija wszelką inicjatywę. Ciężko wierzyć, że pałac w tych warunkach kiedykolwiek będzie odbudowany.
Za pałacem rozciągał się park zakomponowany na osi, udekorowany licznymi rzeźbami i elementami małej architektury. Należał do najciekawszych przykładów sztuki ogrodowej XVIII wieku.
Kres świetności przyszedł w 1945 roku. Opuszczony pałac był stopniowo rozkradany i dewastowany. W 1949 roku w Brzezince pojawił się Tadeusz Zeleny - wojewódzki referent muzeów, który na miejscu zinwentaryzował 23 posągi kamienne w 14 dekoracyjnych wazonów. W 1950 roku zostały one przewiezione do Warszawy (22 sztuki) i ustawione na tarasach pałacu w Wilanowie, gdzie znajdują się do dzisiaj. W 1957 roku pałac częściowo wyremontowano poprzez zabezpieczenie dachu i zamurowanie otworów. Na początku lat 60-tych zabezpieczono i zakonserwowano plafony we wnętrzu pałacu. W 1973 roku ponownie remontowano dach i zabezpieczano otwory, ze względu na postępującą dewastację. Planowano zagospodarowanie pałacu na archiwum i dom pracy terenowej Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. W reprezentacyjnych salach planowane były wystawy. Z planów nic nie wyszło, a w latach 90-tych obiekt sprzedano prywatnemu właścicielowi, Juliuszowi Sytemu. Właściciel energicznie przystąpił do prac remontowych. Wymienione zostały stropy i w zasadzie tyle... Plany miał ogromne, skontaktował się nawet z przedwojennymi właścicielami, zapowiadał powrót posągów z Wilanowa do Brzezinki. Wyszło jak zwykle, a może nawet gorzej.
Nie tak dawno w pałacu runął dach niszcząc nowe stropy aż do parteru. Na ścianach wciąż widać resztki dekoracji sztukatorskiej, która kontrastuje ze wspomnianymi stropami prefabrykowanymi dając surrealistyczny efekt. Częściowo wyremontowany pałac jest dzisiaj opuszczony i ogólnodostępny dla każdego, co widać na miejscu. W kominkach palone są ogniska, w kącie leżą resztki dekoracji zwalone na kupę, a wandale nie odpuszczają i prawdopodobnie to nie koniec. Resztki dachu zwisają niebezpiecznie, stwarzając realne zagrożenie dla każdego przebywającego w murach pałacu. Turyści muszą kierować się jedynie swoją wyobraźnią, bo brak jakichkolwiek zabezpieczeń, czy tablic ostrzegawczych. Wystarczy kilka cegieł do zamurowania otworów, tak jak robiono to kiedyś i zrzucenie zniszczonego dachu, który dzisiaj już niczego nie zabezpiecza. Tylko kto to ma zrobić ? Czy czekamy aż stanie się nieszczęście i wtedy ktoś zacznie działać ?
Właściciel chyba nie interesuje się swoją własnością, a pozostawienie pałacu w takim stanie, w jakim jest dzisiaj trzeba przyjąć za zniszczenie zabytku. Zarwany dach i prefabrykowane stropy z wprowadzonymi ceglanymi ściankami działowymi praktycznie zatarły dawny urok tego miejsca. Tylko sztukaterie i elementy kamieniarskie świadczą o tym, że mamy do czynienia z czymś cennym. W sąsiednim parku już nieliczne rośliny wśród gąszczu chwastów przypominają o jego rodowodzie. Brzezinkę każdy zna, wielu opisuje, każdy docenia, ale nie ma to żadnego przełożenia na rzeczywistość. Po tym miejscu pozostały już chyba tylko wspomnienia.
Dojeżdżając do Brzezinki już wiele kilometrów przed wsią czuć sprawcę tego, że wszystko wygląda jak wygląda. Intensywna woń obornika pochodząca z pobliskiego gospodarstwa zapewne zabija wszelką inicjatywę. Ciężko wierzyć, że pałac w tych warunkach kiedykolwiek będzie odbudowany.