Polska Rzeczpospolita Zaśmiecona
(...)Ta książka jest o tym, że w Polsce jest brzydko i wszystko wskazuje na to, że wkrótce będzie jeszcze brzydziej. Tak, szczęśliwego zakończenia tutaj nie widać.
Trzeba wybrać jakiekolwiek niemieckie miasto przy granicy z Polską i ruszyć na wschód. Na przykład Görlitz. Zadbana starówka, odrestaurowane kamienice. Z wysokiego brzegu Nysy widać już Polskę. Prowadzi tam drewniany most Przyjaźni. Tuż za nim biało-czerwony słupek i zrujnowana kamienica. Na niej wymalowany wołami napis: „Zigaretten". Podobno mieszkańcy Zgorzelca wybierający się na niemiecką stronę mówią, że „idą na stare miasto". Mieszkańcy Görlitz zmierzający w przeciwnym kierunku po prostu idą do Polski.
Ból oczu zaczyna się za niewidzialną dziś granicą. Nie.pojawia się nagle, przychodzi powoli, narasta stopniowo. Na początku nie trzeba się go bać. W pewnym momencie staje się jednak nie do zniesienia. Budzi irytację!, złość. Żeby się z nim uporać, można zamknąć oczy i przypomnieć sobie, że już za chwilę zniknie zupełnie. Gdy pojawi się obojętność na to, co dookoła, będziemy wiedzieli, że jesteśmy już u siebie. Że jesteśmy w domu.(...)
Trzeba wybrać jakiekolwiek niemieckie miasto przy granicy z Polską i ruszyć na wschód. Na przykład Görlitz. Zadbana starówka, odrestaurowane kamienice. Z wysokiego brzegu Nysy widać już Polskę. Prowadzi tam drewniany most Przyjaźni. Tuż za nim biało-czerwony słupek i zrujnowana kamienica. Na niej wymalowany wołami napis: „Zigaretten". Podobno mieszkańcy Zgorzelca wybierający się na niemiecką stronę mówią, że „idą na stare miasto". Mieszkańcy Görlitz zmierzający w przeciwnym kierunku po prostu idą do Polski.
Ból oczu zaczyna się za niewidzialną dziś granicą. Nie.pojawia się nagle, przychodzi powoli, narasta stopniowo. Na początku nie trzeba się go bać. W pewnym momencie staje się jednak nie do zniesienia. Budzi irytację!, złość. Żeby się z nim uporać, można zamknąć oczy i przypomnieć sobie, że już za chwilę zniknie zupełnie. Gdy pojawi się obojętność na to, co dookoła, będziemy wiedzieli, że jesteśmy już u siebie. Że jesteśmy w domu.(...)
Ten cytat pochodzi z najnowszej książki Filipa Springera p.t. "Wanna z kolumnadą". Zbioru reportaży o otaczającej nas zewsząd brzydocie w postaci rozlewających się miast w postaci osiedli w szczerym polu, kiczowatej architektury, obrzydliwej kolorystyki, niekontrolowanego zalewu reklam i wielu innych problemów z którymi stykamy się każdego dnia, nawet jeżeli czynimy to nieświadomie. Autor który w doskonały sposób opisał w poprzednich swoich pozycjach min. zagładę dolnośląskiej Miedzianki i wystawił pomnik niedocenionej architekturze powstałej w PRL, nie wspomniał o niszczejących zabytkach. Nie musiał, ponieważ ich sytuacja jest pochodną problemów z jakimi boryka się nasz kraj i społeczeństwo: niechlujstwo i powszechny brud, zanik wrażliwości estetycznej, brak gustu i dobrego smaku, zniszczenie relacji międzyludzkich, traktowanie przestrzeni wspólnej jak kloaki, ignorancji, arogancji i chamstwa architektów, inwestorów i urzędników. Zabytki są jedynie przypadkową ofiarą działalności współczesnych barbarzyńców zmieniających nasz, naprawdę piękny kraj w śmietnik i szambo, fragmentem smutnej rzeczywistości jaka nas otacza.