Kolos (wciąż) na glinianych nogach

Klasztor pocysterski w Lubiążu to jeden z największych europejskich zabytków, nie tylko ze względu na rozmiary, ale i jego wartość dla kultury. Upadek rozpoczął się na początku XIX wieku ale do 1945 roku udało się utrzymać budowlę, wraz z większą częścią wyposażenia w dość dobrym stanie. Pod koniec II wojny światowej Niemcy zapakowali niemal wszystkie cenne dzieła sztuki do skrzyń i wywieźli do licznych składnic muzealnych, skąd już nigdy nie wróciły na swoje miejsce. Obrazy zawisły w warszawskich kościołach, rzeźby rozparcelowano po muzeach, nawet prowincjonalny kościół ma lubelszczyźnie został obdarowany strzępami barokowej świetności Lubiąża (Lubiąskie anioły w Stężycy). Podczas wojny w klasztornych murach umieszczono fabrykę zbrojeniową, po jej zakończeniu wykorzystywano je jako magazyny, a gdy wyeksploatowane budynki przestały być potrzebne zostały opuszczone. Na początku lat dziewięćdziesiątych Fundacja Lubiąż przy pomocy licznych sponsorów przystąpiła do zabezpieczenia tego co ocalało. Wykonano nowe pokrycie dachowe, zostały spięte mury, oszklone okna, przystąpiono do konserwacji zachowanych wnętrz. Tempo prac drastycznie spadło, ze względu na brak odpowiednich funduszy, które w tym przypadku są proporcjonalne do wielkości zabytku.




Gdy w zeszłym roku klasztor w Lubiążu wizytował prezydent Bronisław Komorowski padły hurraoptymistyczne słowa (Pasmo sukcesów):


(...)Przez 25 lat udało się podjąć dzieła ratowania opactwa, ale i je w znacznej mierze zwieńczyć sukcesem. Ten zabytek jest uratowany, choć będzie wymagał jeszcze wiele wysiłku, aby go trwale zagospodarować(...)




Niefortunne sformułowania o sukcesie rażą gdy spojrzymy na elewację budynku, przejdziemy się po jego korytarzach, pooglądamy budowle towarzyszące. To jest piękna, lecz niestety zdewastowana i zapuszczona ruina. Wybite szyby, sypiące się tynki, zrujnowane w większości pomieszczenia bez podłóg. Otoczenie klasztoru także przygnębia swoim zaniedbaniem i brzydotą. Doceniając dotychczas wykonane prace zabezpieczające wypada zadać pytanie, co dalej ? Czy tak powinna wyglądać jedna z wizytówek turystycznych europejskiego kraju ? Każdy, kto zwiedzał podobne obiekty za granicą, a nawet w niedalekim Krzeszowie czy Henrykowie widzi ten problem. Tutaj nie można bez końca stosować półśrodków i poprzestawać na podpieraniu tego co jeszcze się nie przewróciło, tylko należy zastosować kosztowne ale porządne prace konserwatorskie. 








Kilka miesięcy po prezydenckiej wizycie w mediach pojawiła się informacja, że nowym sponsorem strategicznym lubiąskiego klasztoru została firma KGHM Polska Miedź. Jakby rządzący zreflektowali się że popełnili gafę i nietakt więc wysłali na ratunek państwową spółkę. Minęło ponad pół roku i nie wydarzyło się nic, nieznane są żadne szczegóły współpracy ani konkretne kwoty, nie wiadomo jakie będzie przyszłe przeznaczenie tego obiektu. Temat umarł medialnie i w samym Lubiążu żadnych zmian na lepsze nie widać, ale należy mieć nadzieję że to tylko cisza przed burzą. Jeżeli tym razem się nie uda, to lubiąskiego kolosa już nic nie uratuje przed marazmem i powolnym upadkiem.





Obsługiwane przez usługę Blogger.