Sen szalonego cukiernika w gotowanej kukurydzy
Okazały pałac w Mosznej to jedna z turystycznych ikon i wizytówek Śląska. W sezonie jego mury szturmują tysiące turystów z całego kraju, a oferta skierowana do nich z każdym rokiem jest coraz bogatsza: od zwiedzania, przez noclegi i gastronomię, po szereg imprez tematycznych. Pięknieje sam pałac ale i towarzyszące mu budowle oraz otaczający je park. Chociaż wciąż pozostaje wiele do zrobienia, już widać pozytywne zmiany.
Niestety, są także i inne zjawiska, które towarzyszą tym najpopularniejszym zabytkom, bez względu na region w jakim się znajdują oraz ich przeznaczenie. Podobnie jak we wspomnianym już kiedyś na tych łamach zamku w Ogrodzieńcu (Realna odpowiedź na realne potrzeby i Realna odpowiedź na realne potrzeby - sprostowanie), w Mosznej zaczyna królować jarmarczna tandeta i kiczowaty odpust. Wdziera się pod same drzwi pałacu, zaczyna zdobywać park i dochodzące do zabytku alejki. Na razie nieśmiało, jeszcze bez takiego natężenia jak na nadmorskim deptaku, ale zjawisko narasta coraz bardziej. O ile nie ma sensu rozwodzić się nad klientelą tego typu "usług" to trudno zrozumieć jaki cel przyświeca osobom zarządzającym obiektem. Jeżeli nie zareagują już dzisiaj i nie odsuną tandety od zabytku, wkrótce wedrze się ona do środka i odstraszy miłośników tego typu obiektów oraz klientów o zasobniejszym portfelu. Jarmark wyniesie się w inne miejsce razem z ludźmi o niezbyt wyszukanych potrzebach i gustach, pałac zostanie z zepsutą opinią na długie lata. Wszystkich zadowolić się nie da więc należy się zastanowić czy ważniejsza dla pałacu jest wata cukrowa z gotowaną kukurydzą, czy organizacja konferencji i imprez w dobrym stylu. Im szybciej, tym mniej szkód do naprawienia będzie w przyszłości.