Czy dolnośląskie zabytki mogą już wrócić na swoje miejsce na zawsze ?

Jak podaje serwis swidniczka com:

Kosztowne świdnickie zabytki wróciły (tymczasowo) do swojego miasta

Cenne eksponaty ze zbiorów muzeów we Wrocławiu oraz w Warszawie, Poznaniu, Kielcach, Bytomiu, a także z Archiwum Państwowego we Wrocławiu, Muzeum Dawnego Kupiectwa w Świdnicy i trzech świdnickich parafii (p.w. św. Stanisława i Wacława, parafii p.w. św. Józefa i ewangelickiej parafii przy Kościele Pokoju) przez dwa miesiące można oglądać w Świdnicy. Wczoraj niezwykła wystawa została otwarta.
Wernisaż wystawy zatytułowanej „Świdnica w kulturze i sztuce na tle dziejów” zaplanowano na godz. 21.00. Późno, jak na Muzeum Dawnego Kupiectwa, które czynne jest w tygodniu do godz. 15.00, a w weekendy do 17.00. Godzina była nieprzypadkowa, wczoraj bowiem zorganizowano Noc w Muzeum. Wystawy można było zwiedzać za darmo i to do późnego wieczora.
Przez sale świdnickiego muzeum przewinęło się około sześciuset osób. To piękny wynik, jak na kilkugodzinną akcję. Rodziny z dziećmi podziwiały eksponaty z historii miasta.

Ale prawdziwa gratka czekała na piętrze. Wystawa „Świdnica w kulturze i sztuce na tle dziejów” prezentuje niezwykłe dzieła świdnickich artystów, rzemieślników i innych twórców. Przedstawia eksponaty związane z kupiectwem i historią świdnickich rajców. Jak na przykład skarbczyk z 1574 r., albo ceremonialny miecz sędziowski pochodzący z przełomu XVI i XVII wieku, wykonany ze stali, srebra, brązu złoconego, żelaza, mosiądzu i drewna. Miecz pochodzi ze Świdnicy, ale na co dzień oglądać go można w Muzeum Narodowym w Kielcach.
Ogromną wartość mają też gotyckie epitafia Steinberga i proboszcza Stanisława Berwalda oraz ważne dokumenty informujące o przeszłości miasta. Najstarszy został wystawiony 13 czerwca 1249 roku przez papieża Innocentego IV dla świdnickiego klasztoru Franciszkanów. Na mocy tego przywileju papież udzielił czerdziestodniowego odpustu wszystkim tym, którzy wspomogą finansowo budowę kościoła Najświętszej Marii Panny. Z 25 stycznia 1335 r. pochodzi dokument Bolka II zezwalający na budowę kościoła zakonu dominikanów w Świdnicy, a z roku 1452 - pismo dotyczące nadania Świdnicy herbu przez Władysława Pogrobowca. Niezwykły jest też tłok pieczętny miasta Świdnica z wizerunkiem gryfa, który prawdopodobnie pochodzi z roku 1305, a należy do zbiorów Muzeum Narodowego we Wrocławiu (podobnie zresztą jak dokumenty z XIII, XIV i XV wieku). Zabytków jest dużo więcej. Są to malowidła, rzeźby, obrazy – jak „Nagi jeździec” Georga Lebrechta, który urodził się w Świdnicy w 1875 r., a nawet wskazówki z zegara z wieży ratuszowej.
- Od 1999 roku zabiegam o to, żeby świdnickie zabytki wróciły do Świdnicy - mówi Mariusz Barcicki, radny miejski. No i udało się, ale tylko na dwa miesiące. Wystawę można oglądać do 12 września.
Muzeum Dawnego Kupiectwa w Świdnicy (Rynek 37) odwiedzać można od wtorku do piątku w godzinach 10.00-15.00, w soboty i niedziele w godzinach 11.00-17.00. W poniedziałki muzeum jest nieczynne. Ceny biletów: 5 zł normalny, 3 zł ulgowy.


Wspaniały pomysł Muzeum Kupiectwa i radnych miejskich, tylko coś w tym tekście razi normalnego czytelnika. Dlaczego te wszystkie zabytki przyjechały w miejsce swojego pochodzenia tymczasowo ? Każdy, kto odwiedził Dolny Śląsk zdążył zauważyć jak uboga jest oferta muzeów na tym terenie, pomijając większe ośrodki miejskie. W tych mniejszych lokalne społeczności łapią się każdego pomysłu żeby stworzyć swoją izbę regionalną, a na wystawach poza pocztówkami i kilkoma eksponatami wiele zobaczyć nie można. To wszystko w regionie, który ma najwięcej zabytków nieruchomych w kraju. Można zrozumieć, że po 1945 roku ogromna ilość cennych zbiorów uległa zniszczeniu, a duża ich część została przeniesiona w inne części kraju. Jednak mamy 2010 rok i dawne demony (niemieckie) już nikogo nie straszą, a Dolny Śląsk jest taką samą częścią Polski jak Podlasie, czy Pomorze Zachodnie. Chyba, że się mylimy ? Ten problem dotyczy wszystkich "ziem odzyskanych" i wychodzi w przypadku takiej wystawy jak ta w Świdnicy. Dlaczego eksponaty związane z tym miastem nie znajdują się tam, gdzie ich miejsce ? Przecież Muzeum Kupiectwa jest placówką, która jest w stanie zapewnić im bezpieczeństwo, podobnie jak kościół Pokoju i inne instytucje w tym mieście. Jakby tak przenieść "Damę z Łasiczką" lub wawelskie arrasy do Olsztyna to będzie to czymś normalnym ? Przecież to jest chluba Krakowa i nikt nie wyobraża sobie tych eksponatów w innym miejscu. Można zrozumieć, że część z nich jest eksponowana we Wrocławiu, bo to stolica regionu i muzeum wrocławskie powinno pokazywać dolnośląską sztukę w najlepszym wydaniu. Muzeum w Bytomiu ? To Muzeum Śląskie, ale jego profil powinien być raczej skupiony na górnośląskich zabytkach. Tylko co robi ceremonialny miecz sędziowski w Muzeum Narodowym w Kielcach ? To prawdziwe kuriozum...
Ta wystawa to tylko przykład pokazujący los dolnośląskich zabytków w powojennej Polsce. Każdy, kto był w Muzeum Narodowym w Warszawie widział w dziale rzeźby średniowiecznej, że większość eksponatów pochodzi z Dolnego Śląska. To raczej przykłady sztuki innego narodu niż Polacy, a w zjednoczonej Europie są pięknym przykładem dorobku konkretnego europejskiego regionu i w tym własnie regionie powinny być pokazywane. Dlaczego Polacy chcący zobaczyć dolnośląskie zabytki muszą przejechać cały kraj ? Czy na Dolnym Śląsku znajdują się zabytki z Małopolski czy Kujaw ? Czy Michael Willmann miał kiedykolwiek coś wspólnego z Warszawą, że tam wiszą jego dzieła, a klasztor w Lubiążu, gdzie spędził dużą część swojego życia, stoi pusty ? Czy renesansowe elementy zamku Książ są na swoim miejscu w zamku w Pieskowej Skale ? Czy ocalałe fragmenty słynnych stalli anielskich z Lubiąża, które są wyposażeniem wiejskiego kościółka na lubelszczyźnie nie powinny być eksponowane w lubiąskim kościele ?. Czym Dolny Śląsk chce przyciągać turystów ? Pustymi salami i ruinami ? Przykłady można mnożyć. Nie zawsze powrót eksponatów na swoje miejsce jest uzasadniony i potrzebny, ale z pewnością większa ich część powinna znaleźć się tam, skąd pochodzi. Czy region chcący zarabiać na turystyce nie powinien poprzez swoje władze wpłynąć na to, żeby te zabytki wracały na swoje miejsce ? Czy to jest niemożliwe ?
Przykład lwa stojącego przez lata przed warszawskim zoo, o którego upomnieli się bytomianie pokazuje że takie działania mają sens, a także integrują lokalne społeczności w działaniu. Rozgłos przy całej akcji z pewnością miastu pomoże. Ja sam pojadę zobaczyć tego lwa na bytomskim rynku, tego samego, który wcześniej stał zapomniany i był tak pospolity, że nikt nie zwracał na niego uwagi.

Obsługiwane przez usługę Blogger.