Gawęda o Dolnym Śląsku

Początków Dolnego Śląska jako wyodrębnionego subregionu doszukiwać można się w wydarzeniach z roku 1173. W wyniku rozgrywek o władzę pomiędzy Piastami (potomkami Władysława Wygnańca), z prowincji śląskiej wydzielone zostały wówczas dwie nowe dzielnice: raciborska i opolska. Tym samym Śląsk (właściwy) okrojony został do obszaru, który dziś nazwalibyśmy dolnośląskim.

Kiedy w latach 1201-1241 Henryk Brodaty i Henryk Pobożny zjednoczyli Śląsk, podbili Wielkopolskę i Ziemię Krakowską oraz zbliżyli się znacznie do sięgnięcia po polską koronę, wydawać się mogło, że podział Śląska okaże się tymczasowy. Stało się inaczej. Pod ciosami najazdu mongolskiego z 1241 roku, upadła monarchia Henryków, a spustoszony region podzielił się na szereg mniejszych księstw. W pierwszych dekadach XIV wieku było ich już 18.

Dolny Śląsk jako odrębna jednostka administracyjna, ostatecznie ukształtował się pod koniec XV wieku, pod rządami węgierskiego króla Macieja Korwina (1443-1490). Monarcha ten, by osłabić siłę opozycyjnych względem siebie książąt, dokonał formalnego podziału nadodrzańskiego kraju na 2 starostwa: dolnośląskie i górnośląskie. Obydwa nowe regiony otrzymały także odrębne sejmy stanowe. Odtąd pojęcia Dolny Śląsk i Górny Śląsk na stałe zagościły w słowniku politycznym Europy.

W momencie swych oficjalnych narodzin w XV wieku, Dolny Śląsk był już regionem silnie zurbanizowanym i gospodarczo rozwiniętym. Odległość pomiędzy miastami nie przekraczała 18 km (1 dzień wędrówki, nawet w krótkie, zimowe dni). Silnie rozwiniętymi gałęziami gospodarki było - jak podaje prof. Jan Harasimowicz - m.in. tkactwo (Pogórze Sudeckie) i papiernictwo (Legnica, Wrocław, Świdnica, Nysa). Rozwijało się także piwowarstwo (Świdnica, Wrocław, Lwówek Śląski). W 1475 roku we Wrocławiu powstała pierwsza na Śląsku oficyna drukarska, założona przez Kacpra Elyana. Miasto od 100 lat posiadało już linie wodociągowe, należące do najdłuższych w Europie. W Sudetach wydobywano złoto (Złotoryja, Złoty Stok) i srebro (Srebrna Góra). Stopniowo rozwijało się także górnictwo węglowe (Wałbrzych) i huty szkła (Szklary, Szklarki).

Na lewym, południowo-zachodnim brzegu Odry mówiło się po niemiecku. Na prawym, północno-wschodnim po polsku. Wspomina o tym dzieło Descriptio totius Silesiae et civitatis regis Vratislaviensis, autorstwa Bartłomieja Steina z Brzegu, z 1513 roku. Powinniśmy być jednakże świadomi, że języki te nie miały wiele wspólnego ze współczesną mową, ukształtowaną przez literaturę i państwa narodowe. Bliższe prawdy byłoby zatem mówienie o powstawaniu dialektu Schlessich (będącego odmianą mowy niemieckiej z licznymi zapożyczeniami słowiańskimi) i średniowiecznych dialektach słowiańskich (polskich, czeskich, dolno- i górnośląskich). Nad Odrą można było usłyszeć także m.in. język jidysz, węgierski, ruski (kupcy z Rusi podróżujący traktem Via Regia wiodącym z Kijowa przez Kraków, Wrocław, aż na zachód Europy), waloński (francuski), wreszcie - inne dialekty niemieckie.

Zasięg mowy słowiańskiej (polskiej, czeskiej, dialektów śląskich) malał wraz z upływem wieków i pokoleń, cofając się na północny-wschód. Po 450 latach, w 4 dekadzie XX wieku mową słowiańską posługiwało się już nie więcej niż kilka procent mieszkańców Dolnego Śląska (głównie we wschodnich rejonach Brzegu i Namysłowa).

Działo się tak za sprawą kolonizacji, osadnictwa oraz przesuwania się granic w Europie na wschód. Na obszarze słabo zaludnionego Pogórza Sudeckiego powstawały „od zera” liczne niemieckie wsie i miasteczka. Osadników sprowadzali śląscy książęta, dla których większa liczba poddanych oznaczała większe dochody z podatków. W średniowieczu nie znano jeszcze pojęcia narodów i władcom było raczej obojętne, jakiego pochodzenia są przedsiębiorczy osadnicy. Niegdyś uboga i słabo zaludniona, południowa część Śląska, stała się w ciągu 200 lat (XIII-XV wiek) częścią bogatszą i lepiej rozwiniętą. Zbudowana ona została przy tym generalnie na języku i kulturze niemieckiej. Również lokacje miast na prawie magdeburskim i średzkim, stawiały w uprzywilejowanej pozycji nowych osadników. Schlessich stał się językiem urzędów, biznesu, kultury.

Zmieniały się także granice. Pomiędzy XIII a XVII wiekiem granice wszystkich państw środkowo- i wschodnioeuropejskich położonych na północ od Karpat i Alp (Cesarstwa Niemieckiego a później Rzeszy Niemieckiej, Rzeczypospolitej, Wielkiego Księstwa Litewskiego, Państwa Moskiewskiego) przesunęły się – w wyniku podbojów bądź pokojowych aneksji - o kilkaset kilometrów na wschód. Fale osadników przez 400 lat wędrowały na wschód, niosąc ze sobą język, kulturę, religię, przekonania polityczne, styl życia. Dopiero w tym kontekście zrozumieć można osadnictwo niemieckie na Śląsku. Region ten na kilkaset lat stał się częścią Rzeszy Niemieckiej.

W XVI wieku Dolny Śląsk i jego stolica leżały w centrum nowoczesnego świata. Zdaniem Gregora Thuma - Wiek szesnasty był dla Wrocławia tym, czym fin de siecle dla Wiednia i Złote Lata Dwudzieste dla Berlina. To właśnie wtedy nadodrzański gród cieszył się sławą jednego z największych i najznamienitszych miast europejskich. W słynnym na całą północną Europę ogrodzie botanicznym Laurentiusa Scholtza, dysputy toczyli humaniści, poeci, ludzie Renesansu. Miasto od 1474 r. było członkiem Hanzy - międzynarodowego sojuszu 130 miast kupieckich Europy. Interesy na Dolnym Śląsku prowadzili najwięksi bankierzy i kupcy ówczesnego świata, łącznie ze sławną rodziną Fuggerów. Budowano bogate, reprezentacyjne kamienice, brukowano place. Podejmowano śmiałe projekty inżynieryjne i hydrologiczne, takie jak zmiana biegu koryta Odry. Postępowe, mieszczańskie społeczeństwo chłonęło także jak gąbka wodę, idee reformacji.

U schyłku średniowiecza i progu epoki nowożytnej, Europa Środkowa celebrowała swój Złoty Wiek XVI. Obszar pomiędzy Lipskiem, Pragą, Wrocławiem, Krakowem i Gdańskiem był bogaty, rozwinięty cywilizacyjnie i stosunkowo bezpieczny. Zmiany na rynkach światowych przybierały jednak niekorzystny obrót. Szlaki handlowe do Konstantynopola przestały istnieć po podboju ziem bizantyjskich przez Imperium Osmańskie. Państwo Moskiewskie zlikwidowało dawne republiki kupieckie takie jak Nowogród i Psków, ważnych partnerów handlowych Hanzy. Niderlandy i Anglia, zasilane towarami kolonialnymi z Nowego Świata i dalekiej Azji, stawały się centrum gospodarczym kontynentu. Przez kolejnych 200 lat, cały region centralnej Europy - a wraz z nim Dolny Śląsk, miał nieustannie tracić na znaczeniu.

Jednak nie tylko koniunktura międzynarodowa odwróciła się od tej ziemi. W 1618 roku w Czechach, wybuchła krwawa wojna religijna, do której wkrótce włączyły się kolejne państwa i armie (katolickie z jednej i protestanckie z drugiej strony). Dolny Śląsk znalazł się w oku cyklonu, nazwanego później Wojną Trzydziestoletnią (1618-1648). Skala zniszczeń była niewyobrażalna. Jak wynika z informacji podawanych przez Normana Daviesa, jeszcze 20 lat po ustaniu działań wojennych wiele śląskich miast nadal nie potrafiło podnieść się z upadku. Świdnica liczyła wówczas raptem 350 mieszkańców, a Lwówek Śląski - 200. Najsłynniejsza śląska kobieta-naukowiec, astronom Maria Cunitz (1610-1664) ze Świdnicy, pisała swoje dzieło Urania propitia na emigracji w Polsce, gdzie schroniła się właśnie przed wojną. W konsekwencji podpisanego w 1648 r. pokoju westfalskiego, region poddany został przez zwycięskich Habsburgów austriackich, rekatolizacji. W latach 1653-1654 zamknięto ponad 500 protestanckich kościołów, a pastorów zmuszano do emigracji.

Habsburska kontrreformacja, w walce o dusze wiernych szeroko posługiwała się sztuką. Na Dolnym Śląsku pozostawiła po sobie liczne barokowe kościoły, kaplice, sanktuaria i rzeźby. Wiele z nich możemy podziwiać do dziś. Ok. 1660 r. w Lubiążu zamieszkał Michael Willmann - najsłynniejszy malarz śląskiego baroku. W tym samym okresie tworzył również Johannes Scheffler - katolicki poeta i mistyk, znany szerzej jako Angelus Silesius (od jego imienia pochodzi Wrocławska Nagroda Poetycka Silesius, przyznawana przez władze miasta od 2007 r.). Do najsłynniejszych zabytków tego okresu, należą jednak - wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO - ewangelickie Kościoły Pokoju w Jaworze i w Świdnicy. Zbudowane z gliny, drewna i słomy (takie obwarowania dla świątyń ewangelickich wniósł cesarz Ferdynand III, by budowle nie okazały się zbyt trwałe), do dziś zadziwiają rozwiązaniami architektonicznymi. Zezwolenie na ich budowę było realizacją obietnic udzielonych protestantom przez cesarza w wyniku pokoju westfalskiego. Zobowiązań pokoju generalnie dotrzymano, a represje austriackiej kontrreformacji jakie spadły na Śląsk po roku 1648, były stosunkowo bezkrwawe.

Panowanie Habsburgów (jak i późniejsze rządy pruskich Hohenzollernów oraz epoka zjednoczonych Niemiec) są słabo udokumentowane w polskich opracowaniach historycznych. Epoce panowania austriackiej dynastii zapamiętano m.in. inwestycje w oświatę. W 1702 roku cesarz Leopold I wydał przywilej ustanawiający Kolegium Jezuickie - zaczątek przyszłego Uniwersytetu Wrocławskiego. W 1724 roku kształciło się w nim już ok. 1300 studentów. W tym samym okresie w Legnicy (1708) utworzono Akademię Rycerską, gdzie oprócz jazdy konnej i szermierki, żacy doskonalić mogli znajomość matematyki, prawa, historii, dobrych manier oraz języków obcych. Miała ona rangę dobrej szkoły średniej. W XVIII wieku nie każde małe miasto mogło poszczycić się podobną placówką oświatową.

Pod rządami Habsburgów odrodził się także na Śląsku katolicki kult świętych. W latach 1676-1685 zmodernizowano znacznie np. XIV-wieczne sanktuarium św. Jadwigi w Trzebnicy. Dzień św. Jadwigi - patronki Śląska, w 1680 roku ogłoszony został przez papieża Innocentego XI świętem powszechnym w całym kościele katolickim. Co ciekawe, o podniesienie rangi śląskiej świętej skutecznie zabiegał u głowy Kościoła największy ówczesny sojusznik Habsburgów - Jan III Sobieski. Trzebnickie sanktuarium do dziś jest celem podróży pielgrzymów oraz turystyki religijnej.

Dość często można spotkać się z tezą, że Śląsk rozkwitał pod rządami Jagiellonów i Habsburgów dzięki znacznej autonomii, swobodzie oraz uszanowaniu starych przywilejów (nadanych w przeszłości miastom, księstwom, państwom stanowym). Retoryka taka ma na celu wykazanie, ile złego wyrządziły regionowi Prusy, znosząc stare przywileje po skutecznym podboju Śląska w latach 1740-1742. To oczywiście uproszczenie. Zapomina się, że późnośredniowieczna, archaiczna struktura prawna i społeczna Dolnego Śląska nijak nie przystawała już do wyzwań XVIII wieku: industrializacji i urbanizacji. Gdy Europa Zachodnia wkraczała na nową ścieżkę rozwoju, w otoczonych średniowiecznymi murami dolnośląskich miastach liczących po kilka tysięcy mieszkańców, nadal funkcjonowały średniowieczne cechy rzemieślników i gildie. Aż do końca XVIII wieku nie było na Dolnym Śląsku ani jednej drogi bitej - średniowieczne trakty łączyły ze sobą równie archaiczne miasta. Bez twardej pruskiej ręki, prawdopodobnie nie zmieniłoby się nic. W XVII i XVIII wieku Dolny Śląsk rozwijał się (podobnie jak reszta Środkowej Europy) powoli, tracąc dystans do Europy Zachodniej.

Przez wiele lat nie potrafili zmienić tego także Hohenzollernowie, którzy w 1742 wydarli Śląsk Habsburgom i przyłączyli prowincję do Królestwa Prus. Likwidacja resztek autonomii regionalnej i centralizacja władzy służyła bowiem początkowo głównie budowie potęgi militarnej. Młode ambitne królestwo, proklamowane w 1701 roku, o godne miejsce na mapach świata walczyć musiało zbrojnie. W kręgu ambicji Hohenzollernów leżały nie tylko zdobycze terytorialne (m.in. kosztem Austrii i Rzeczypospolitej), ale i kwestia prymatu w Rzeszy. Wydatki militarne pochłaniały w niektórych latach około 70% budżetu Prus. Dolny Śląsk zawdzięcza im głównie zabytki architektury obronnej: m.in. Twierdzę Kłodzką (Festung Glatz), rozbudowaną i umocnioną z rozmachem w latach 1770-1776, oraz wzniesioną w latach 1765-1777 Twierdzę Srebrnogórską (Festung Silberberg).

Około roku 1800 Wrocław, stolica Dolnego Śląska - liczył 60 tys. mieszkańców. Prawdziwe metropolie były już wówczas znacznie większe. Londyn - 861 tys., Paryż - 547 tys., Neapol - 430 tys., Wiedeń - 270 tys., Berlin - 151 tys. Kraków liczył wówczas 20 tys. mieszkańców, Warszawa 63 tys., a Katowice były jeszcze wsią. Nawet tak znaczne poniekąd miasta środkowoeuropejskie jak Gdańsk i Monachium, nie przekraczały liczby 50 tys. mieszkańców.

Przebudzenie w Królestwie Prus - dające szansę na nawiązanie konkurencji z nowoczesnym światem i dogonienie europejskich potęg, miało nastąpić po roku 1808. Impulsem do zmian stała się przegrana przez Prusy wojna z Francją Napoleona Bonaparte. W wyniku reform z roku 1808 wprowadzona została m.in. nowa ordynacja miejska, obdarzająca wszystkie miasta jednakowym ustrojem samorządowym. Zniesione zostały ograniczenia w obrocie nieruchomościami. Wprowadzono wolną przedsiębiorczość (Gewerbefreiheit), krępowaną przez wieki statutami cechowymi. Rozebrano także większość fortyfikacji, ograniczających urbanistyczny rozwój miast. Stworzone zostały solidne podstawy pod rozwój kapitalizmu. W 1811 roku połączono katolickie Kolegium Jezuickie z frankfurcką ewangelicką Viadriną, powołując do życia nowoczesny, świecki Uniwersytet Wrocławski. Po roku 1815 (Kongres Wiedeński), Dolny Śląsk czekało zaś 130 lat pokoju i intensywnej modernizacji (do 1945).

Siłą Dolnego Śląska u progu epoki przemysłowej okazała się m.in. miejscowa szlachta. Jak pisze prof. Harasimowicz - Wykorzystując przyznane przywileje, pozostawała z reguły w kręgu spraw gospodarczych, chętnie angażując się - w przeciwieństwie do szlachty innych ziem niemieckich - w przemysł, handel i transport. I tak np. ród Hochbergów rozwijał wałbrzyskie górnictwo węglowe, von Reichenbachowie zakładali papiernie, huty żelaza i szkła, cegielnie. (Miasteczko Reichenbach im Eulengebirge nazywane także Rychbach, po 1945 ochrzczono Dzierżoniowem.)

Rosnąca konkurencja międzynarodowa uderzyła tymczasem w tradycyjną dolnośląską produkcję tkacką. Poszukiwano zatem innych dróg rozwoju. Miejsce włókiennictwa stopniowo zajmował intratny handel tkaniami wełnianymi. Na wsi zaczęto uprawiać rzepak, upowszechniła się uprawa kartofli i buraków cukrowych. W 1802 roku w Wołowie wybudowano pierwszą na świecie cukrownię przetwarzającą buraki cukrowe. Zniesiono pańszczyznę. W pierwszej połowie wieku XIX na Dolnym Śląsku produkowano już silniki parowe, maszyny tkackie i lokomotywy. W latach 1842-1847 dokonano gigantycznych inwestycji kolejowych. W połowie wieku pociągiem z Legnicy, Oławy lub Wrocławia dojechać można było do Berlina, Wiednia, Drezna i Krakowa. W latach pięćdziesiątych uruchomiono połączenie z Poznaniem. Kolej żelazna otworzyła nowe rynki zbytu i pomogła przyciągnąć nowych inwestorów. Rozwijano również drogi oraz żeglugę śródlądową. W 1838 roku zainaugurowano żeglugę parową na Odrze, a statki pływały m.in. z Wrocławia do Hamburga.

Kolejny impuls inwestycyjny i rozwojowy nadszedł po roku 1871. Prusy pokonały wówczas Francję i doprowadziły do zjednoczenia Niemiec. Francuskie reparacje wojenne wyniosły 5 miliardów franków w złocie. Pojawienie się takiej fortuny, spowodowało boom budowlany w całych Niemczech. Okres prosperity w pierwszych latach II Rzeszy doczekał się nawet własnej nazwy: Gründerzeit. Choć Gründerzeit to na Śląsku przede wszystkim narodziny nowoczesnego, bogatego i uprzemysłowionego Górnego Śląska, to i Dolny Śląsk w jakiejś mierze skorzystał prawdopodobnie z francuskiego złota. Polskie źródła z reguły milczą na ten temat i trudno dziś rzetelnie odtworzyć rozwój gospodarczy Dolnego Śląska w drugiej połowie XIX wieku. Wiadomo, że powstawały m.in. gmachy publiczne, zakłady produkcyjne, linie tramwajowe (początkowo konne, później także gazowe i elektryczne), czy wreszcie gazownie miejskie, dzięki którym ulice dolnośląskich miast oświetlone zostały po zmroku. Sieć kolejowa docierała do coraz mniejszych miejscowości. W 1880 uruchomiono np. połączenie Wałbrzych-Jedlina Zdrój wraz z imponującym tunelem kolejowym długości ponad 1600 metrów. W 1885 uruchomiono połączenie Lwówek Śląski-Gryfów, w 1890 Strzegom-Bolków, a w 1895 kolej dotarła do Karpacza, czyniąc z niego popularną miejscowość wypoczynkową.

Błyskawiczna modernizacja, radykalne przemiany w strukturze gospodarczej i społecznej, powodowały również napięcia i niepokoje. Protestowali tkacze-chałupnicy tracący pracę w wyniku mechanizacji produkcji (bunt tkaczy w 1844), rewolucyjne wystąpienia europejskiej Wiosny Ludów (1848) dławione były przy użyciu wojska. Dolny Śląsk zrodził wówczas m.in. postać Ferdinanda Lassalle (1825-1864), założyciela pierwszej w historii partii robotniczej i ojca duchowego europejskiej socjaldemokracji. Lassalle bronił wolności, równości i sprawiedliwości społecznej, odrzucał jednak działania rewolucyjne. O współczesnej mu rzeczywistości pisał, iż jest to: „ Wielkie więzienie pełne ludzi, rządzone przez tyranów”. Jego nagrobek do dziś znajduje się na wrocławskim Starym Cmentarzu Żydowskim.

Wśród znanych postaci tamtego okresu, wymienić należy m.in. urodzonego w 1864 r. w Szczawnie Zdroju Gerharta Hauptmanna (literacka nagroda Nobla w 1912), wrocławskiego profesora fizyki teoretycznej Maxa Borna (1882-1970), czy pochodzącego ze Strzelina wybitnego lekarza, bakteriologa i chemika Paula Ehrlicha (Nobel za osiągnięcia w dziedzinie immunologii w 1908).

Działania wojenne z lat 1914-1918 ominęły Dolny Śląsk. Jedynym symptomem wojny były listy poległych na froncie żołnierzy i przeszło 100-tysięczna rzesza jeńców wojennych (głównie francuskich, rosyjskich, angielskich). Tych ostatnich wykorzystywano do ciężkich prac, m.in. budowy wałów przeciwpowodziowych we Wrocławiu. Tych samych, które skutecznie chroniły miasto przed zalaniem aż do lipca 1997 roku.

Dolny Śląsk przełomu wieków był także świadkiem krystalizującej się niemieckiej świadomości narodowej i wzbierającego na sile nacjonalizmu. Zabraniano używania języków słowiańskich (których enklawy nadal istniały w mniejszych miejscowościach), podczas nabożeństw oraz w urzędach. Kilkakrotnie nakazywano rozwiązanie organizacji studenckich zakładanych na Uniwersytecie Wrocławskim przez studiujących w śląskiej stolicy Polaków. Nastroje te pogłębiły się w wyniku przegranej wojny, krociowych kontrybucji wojennych jakie Niemcy zmuszone były płacić aliantom po 1918 roku, wypędzenia 2 milionów Niemców z Wielkopolski (część z nich osiedliła się na Śląsku) oraz wojny propagandowej z Polską, toczonej o Górny Śląsk. W epoce III Rzeszy, na NSDAP głosowało niemal 40% Dolnoślązaków (powyżej średniej krajowej).

W trakcie działań wojennych (1939-1945), Dolny Śląsk przez długi czas pozostawał poza zasięgiem bombardowań alianckiego lotnictwa. Z tego względu, lokowano tu produkcję zbrojeniową, budowano także podziemne kwatery dla dowództwa. W latach 1943-1945 w Górach Sowich realizowano (nie dokończony nigdy) gigantyczny podziemny kompleks o kryptonimie „Riese”. Wiele wskazuje na to, że tunele i podziemne instalacje powstawały także pod górą Ślężą. Do dziś nie jest znane dokładne przeznaczenie tych obiektów. Przy ich budowie, wykorzystywano pracę więźniów obozów koncentracyjnych. W największym dolnośląskim obozie Gross-Rosen w Rogoźnicy, zamordowano około 40 000 osób.

W 1945 roku, gdy do Śląska zbliżały się kolumny radzieckich czołgów, kilkanaście miast ogłoszonych zostało twierdzami. Twierdze miały za zadanie związać walką wrogie wojska i zatrzymać pochód Armii Czerwonej. Z dnia na dzień zarządzono ewakuację ludności. Kolumny uchodźców maszerowały na zachód przy 15-stopniowym mrozie, ostrzeliwane przez radzieckie lotnictwo. Od mrozu, bomb i kul zginęło około 80 000 uciekających cywili. Kilkusetletnia niemiecka cywilizacja na Dolnym Śląsku, obracała się w pył. Miasta-twierdze zostały doszczętnie zniszczone, a ludność która nie ewakuowała się zimą 1945 roku, została przymusowo wysiedlona w latach 1946-1947. Bandyckie napady rabunkowe na pociągi z wysiedleńcami, nie należały do rzadkości (polskie wojsko zaczęło ochraniać je dopiero po 6 miesiącach).

Zaordynowane na konferencji wielkich mocarstw w Teheranie przesunięcie granic Polski na zachód (utrata 1/3 terytorium na rzecz ZSRR i zagarnięcie olbrzymich połaci Niemiec) sprawiło, że dzieje Dolnego Śląska skończyły się. I zaczęły toczyć na nowo...

Polscy osadnicy zaczęli docierać na Dolny Śląsk już w 1945 roku. Gdy przyjeżdżali pierwsi z nich, Wrocław nadal płonął. W mieście zniszczonych było ponad 60% budynków, ulice tonęły w gruzach, nie działały miejskie instalacje: wodna, gazowa, elektryczna. Szalały pożary. Odbudowa miasta trwała ponad dekadę (choć w gruncie rzeczy nie zakończyła się w pełni do dziś). Ze wspomnień osadników przybywających na „odwiecznie polskie, piastowskie Ziemie Odzyskane” (jak tłumaczyła propaganda), wyłaniają się poczucie obcości i tymczasowości. Mieszkańcy Kresów, Polski centralnej, Wielkopolski – nagle znaleźli się wśród ulic o niemieckich nazwach wyzierających z każdej tabliczki i bramy, w mieszkaniach i domach wypełnionych niemieckimi sprzętami. Jedli na czyichś talerzach, spali na czyichś łóżkach, wieszali ubrania do czyjejś szafy. Niektórzy wierzyli, że będą jeszcze mogli spakować się i wrócić do siebie, na wschód. Wielu przez lata żyło na walizkach, nie dbając o swoje domostwa, nie ufając w stabilność nowych granic. Dopiero kolejne pokolenia polskich Dolnoślązaków stawały się – krok po kroku – prawdziwymi gospodarzami tej ziemi.

Odbudowa Dolnego Śląska była utrudniona. Armia Czerwona demontowała i wywoziła do ZSRR wszystko co miało jakąkolwiek wartość: maszyny, zakłady przemysłowe, samochody, meble, a nawet windy z budynków i tory kolejowe. Rosjanie uważali konfiskaty majątku poniemieckiego za należną im rekompensatę wojenną. Na szkodę regionu działała także niekiedy warszawska centrala. Na odbudowę stolicy, wywieziono stąd kilkadziesiąt milionów cegieł, częstokroć rozbierając nieznacznie uszkodzone zabytkowe budynki, które nadawałyby się jeszcze do odbudowy. Nieustannie brakowało także pieniędzy. Wiele starych uszkodzonych kamienic, pozbawionych dachów, wystawionych na deszcz i mróz, nie remontowanych – po kilku latach nadawało się już wyłącznie do rozbiórki. Znaczne obszary Dolnego Śląska, nigdy nie dźwignęły się już w pełni z ówczesnego upadku.

A jednak – na gruzach Niederschlesien, już w pierwszych latach powojennych kiełkowało i rozwijało się życie polskiego Dolnego Śląska. Odgruzowano miasta, uruchomiono instalacje i zakłady pracy. Odbudowano i wyremontowano miejskie starówki. Przywrócono połączenia kolejowe, otwarto szkoły, szpitale, polskie uczelnie i gazety. Dolny Śląsk znów zaczął generować wartości cywilizacyjne. Gospodarczą chlubą regionu stał się w latach 50-tych KGHM. W 1951 rozpoczęto budowę huty miedzi w Legnicy. W 1957 rudę miedzi odkryto w okolicach Lubina i Polkowic. W 1959 roku powołano Kombinat Górniczo-Hutniczy Miedzi, zajmujący się eksploatacją obydwu złóż. Firma ta istnieje do dziś i jest jedną z najbardziej rentownych spółek Skarbu Państwa. Za jej sprawą zmieniła się znacznie geografia gospodarcza Dolnego Śląska. Obecnie to zagłębie miedziowe w północnej części województwa, jest wyspą dostatku.

Obok przemysłu wydobywczego, starano się rozwijać także nowocześniejsze gałęzie gospodarki. W 1952 roku, na terenie zniszczonej niemieckiej fabryki zbrojeniowej w Jelczu, powstały Jelczańskie Zakłady Samochodowe (współcześnie ZS Jelcz SA, upadłość w 2008), znany w całym kraju producent autobusów. W 1959 roku zaś, uruchomiono Wrocławskie Zakłady Elektroniczne „Elwro”, produkujące wpierw kalkulatory, a w późniejszych latach także komputery „Odra”, procesory i kalkulatory drukujące. W 1971 roku we wrocławskich Zakładach Metalowych „Polar” rozpoczęto produkcję pralek automatycznych, popularnych przez 2 dekady w wielu polskich domach, topornych lecz niezniszczalnych Polar PS 663 Bio. W latach 80-tych Instytut Immunologii i Terapii Doświadczalnej Polskiej Akademii Nauk we Wrocławiu stał się pierwszą polską jednostką medyczną oferującą leczenie przy pomocy bakteriofagów.

Tam, gdzie pozwalała na to PRL-owska cenzura, rozwijało się życie kulturalne. Międzynarodowe uznanie zdobyły m.in.: Teatr Laboratorium Jerzego Grotowskiego (od 1965), unikatowy w skali europejskiej festiwal Wratislavia Cantans (od 1966), czy popularny wśród miłośników jazzu - Jazz nad Odrą (od 1964).

Przełom roku 1989 był wstrząsem dla Dolnego Śląska. Gigantyczne bezrobocie, hiperinflacja, likwidacja PGR-ów i wałbrzyskich kopalń węglowych, prywatyzacja i/lub upadek szeregu państwowych zakładów pracy – odcisnęły się ciężkim piętnem na pierwszej dekadzie transformacji. Akordem spinającym to niełatwe dziesięciolecie – i dającym nadzieję na przyszłość - była reforma administracyjna kraju z 1999 roku. W jej wyniku powstało Województwo Dolnośląskie, którego obszar odpowiada w pewnym przybliżeniu historycznemu terytorium Dolnego Śląska. Poza granicami województwa znalazły się jednak takie miasta dolnośląskie jak Zielona Góra, Brzeg czy Namysłów.

Województwo Dolnośląskie należy dziś – obok woj. Śląskiego i Mazowieckiego, do najatrakcyjniejszych w Polsce pod względem inwestycyjnym. Najbogatszym miastem powiatowym w kraju są dolnośląskie Polkowice. Najprężniej rozwijającym się miastem wojewódzkim poza Warszawą – od dekady pozostaje Wrocław. To stąd pochodzą znane w kraju marki takie jak Europejski Fundusz Leasingowy (EFL), Getin Holding, Bankier.pl, Dekoral, Impel, Krajowy Rejestr Długów (KRD), nasza-klasa.pl, czy Bank Zachodni BZWBK. Na uwagę zasługują dolnośląskie wynalazki i odkrycia ostatnich lat. Znajdziemy wśród nich m.in.: anteny ARISS zamontowane na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, odkrycie Heksafiryny (nowej cząsteczki), czy wynalezienie Kolostryniny – substancji stosowanej w leczeniu choroby Alzheimera.

Mamy również trochę na sumieniu. 25% dolnośląskich zabytków nieruchomych (ponad 2 tysiące obiektów) chyli się ku ruinie. Nie potrafiliśmy, a czasem nie chcieliśmy po prostu zatroszczyć się o substancję cywilizacyjną tej ziemi. Brakowało nam środków, ale i dobrej woli. Spuściznę po obcej kulturze zbyt często chcieliśmy wymazać z kart historii.

Cóż powiedzieć na zakończenie… My, współcześni mieszkańcy Dolnego Śląska, jesteśmy tutaj jeszcze krótko. Nasze osiągnięcia i zaniedbania z pewnością zostaną ocenione kiedyś przez przyszłe pokolenia. Jesteśmy tu jednak dostatecznie długo, by śmiało i bez kompleksów spoglądać w przeszłość regionu. Taką, jaka ona była. Bez znieczulenia.


Maciej Wołodko
politolog, twórca "Czerwonej listy zabytków Dolnego Śląska"
http://zabytki.blox.pl/html
Obsługiwane przez usługę Blogger.