Miłość i śmierć w Dębowym Gaju

Był niegdyś w Dębowym Gaju (niemieckie Siebeneichen) piękny dwór renesansowy, po którym - jak po wielu w tej okolicy - niewiele już pozostało. Wiąże się z nim mało znana, ciekawa i smutna historia z początku XVII w., dotycząca jego właścicieli i zanotowana przez miejscowego pastora.

Wieś otrzymała w posagu Hedwig, jedyna córka Hansa v.Zedlitz z linii Buchwald (†1608), osiadłego w Dębowym Gaju i Barbary v.Czettritz z d. Neuhaus (†1604). Hedwig urodziła się w 1602 r. i gdy miała 2 lata została osierocona przez matkę, a 4 lata później zmarł również jej ojciec. W chwili zamążpójścia w 1618 miała 16 lat. Jej mężem został 26-letni Heinrich v.Reichenbach (*1591-†1660), osiadły w Ciechanowicach, koło Jeleniej Góry, dla którego był to już drugi związek. Ślub odbył się w jego dworze.

Prawdopodobnie jeszcze przed ślubem (lub krótko po nim) dwór został odnowiony i wówczas powstał bogaty manierystyczny portal z dwoma herbami w zwieńczeniu: v. Zedlitz i v. Reichenbach. Na belkowaniu znajdowała się inskrypcja: PAX INTRANTIBUS SALUS EXUNTIBUS (Pokój wchodzącym, pozdrowienie wychodzącym). Portal ten, jeden z najpiękniejszych i najcenniejszych śląskich portali manierystycznych, mocno uszkodzony i pozbawiony zwieńczenia z partą syren, znajduje się dzisiaj w lapidarium w Twierdzy Kłodzkiej.

Hedwig zmarła w połogu dwa lata po ślubie (19 marca 1621) „w wieku 18 lat , 30 tygodni i 4 dni, pomiędzy 3 a 4 godziną po południu, po 2 latach i 37 tygodniach małżeństwa, wydając ba świat swą pierwszą i ostatnią córkę, spędziwszy w łożu 4 tygodnie i 6 dni”. Bardzo cierpiała i gasła z dnia na dzień, usiłując zachować cały czas pogodę ducha. Na krótko przed śmiercią poczuła się lepiej i chcąc ucieszyć męża, pozwoliła się ubrać i usiadła przy stole. Próbowała nawet zjeść jajko na śniadanie. Nagle upadła wraz z krzesłem i przeniesiono ją na stojące obok łóżko mamki, gdzie usiłowano cucić ją wodą lawendową i rozgrzewano gorącymi ręcznikami, a mąż wlewał jej do ust łyżeczką lekarstwo. W końcu, gdy okazało się to bezskuteczne, wezwano pastora, aby udzielił jej ostatniej posługi.

Pochowano ja w majątku męża w Ciechanowicach (dawne Rudelsdorf), gdzie do dziś zachowała się środkowa płyta z epitafium, silnie zniszczona, zwietrzała, pozbawiona inskrypcji i herbów. To rzadki przykład w śląskiej sztuce sepulkralnej, w którym tak plastycznie pokazane zostało uczucie wiążące niegdyś dwoje młodych ludzi. Ukazano na niej młodą parę klęczącą pod krucyfiksem, z niemowlęciem leżącym przy matce, na poduszce. W tym przypadku nie oznacza ono zmarłego noworodka lecz śmierć matki w połogu. Młoda kobieta ubrana jest w bardzo ozdobną suknię, może ślubną. Małżonkowie trzymają swoje prawe dłonie tak, jakby jeszcze raz, w obliczu śmierci, ponawiali swoją przysięgę małżeńską, ona przyciska swoją lewą dłoń do serca w geście miłości i oddania, on wskazuje palcem na wiszącego Chrystusa, jemu powierzając swój ból. Rzeźbiarz, poszukując sposobu na plastyczne oddanie uczucia, odwzorował tu gest znany z gotyckiej płyty domniemanej pary książęcej Agnieszki i Henryka jaworskiego z Lwówka Śląskiego. Nad małżonkami wyobrażono putto z czaszką i klepsydrą - symbolami znikomości życia ludzkiego oraz słońce i księżyc, symbole nieskończoności. Hedwig miała ulubioną książeczkę do nabożeństwa, oprawioną w czarny aksamit, złoto obrzeżoną, ze swoim odręcznie dopisanym mottem , którą mąż (w obecności pastora) włożył jej w prawą dłoń do trumny. Takie motto posiadały wszystkie jej książki:

W.G.W.I.M.Z.D.I.L.V.S.W. („Wie Got wiel, so ist mein Ziel, darauf auff ich leben und sterben wiel“).

Mąż ufundował dla niej (może także z myślą o sobie) ów nagrobek. Sam dożył jednak 69 lat, ponownie się ożenił i miał inne dzieci.

Urodzona z tego związku Susanna Barbara była oczkiem w głowie swego ojca. Pastor napisał o niej: „opuściła tak pięknie wybudowany dom, tutaj w Dębowym Gaju, który ojciec dla niej przygotował i z miłością przyozdobił”, który miała otrzymać w posagu, jak niegdyś jej matka. Dziewczynka zachorowała jednak na dezynterię i zmarła po dwóch tygodniach, „29 września 1629 r., o 11 godzinie przed południem, w wielkich cierpieniach w wieku 8 lat, 29 tygodni i pięciu dni”. Pochowano ją razem z matką. Po śmierci matki dziecko wychowywała jej ciotka. Jej też przypadało czesanie dziewczynki, która miała wyjątkowo piękne jasne, długie i miękkie włosy, zaplatane w dwa grube warkocze. Do niej też mówiła: „kochana ciociu, jak ja nienawidzę tych moich warkoczy” i prosiła ją: ”jeśli stałoby się kiedyś tak, że umarłabym, to uczesz mi je tak swobodnie, z góry na dół i zostaw rozpuszczone i pozwól im swobodnie wisieć”. Tak też została Susanna przedstawiona na płycie nagrobnej, znajdującej się do dziś w Ciechanowicach. Wprawdzie dziewczęta przed zamążpójściem przedstawiano właśnie z rozpuszczonym włosami, jednak w tej płycie rzeźbiarz wyjątkowo starannie wyrzeźbił włosy spadające w luźnych, grubych puklach, zakrywające ramiona i częściowo ręce.

Dwór w Dębowym Gaju powoli zapada się w ziemię, ginie pamięć o jego dawnych mieszkańcach, a płyty nagrobne stają się coraz bardziej zatarte i nieczytelne. Warto jednak stanąć przed nimi na chwilę i wspomnieć historię zamkniętą w kamieniach.

Żródło: Jacob Nerger (1621), H.v.Reichenbnach (1906)


Małgorzata Stankiewicz
historyk sztuki, autorka książki "Gościszów - dzieje zamku"
Obsługiwane przez usługę Blogger.