Historia, ideologia i brutalna rzeczywistość
W poprzednim wpisie było o "naszym niemieckim dziedzictwie" na Dolnym Śląsku i jego niszczeniu zarówno w latach powojennych, jak i dzisiaj. Czy rolę w tym odgrywa w dalszym ciągu ideologia, czy to tylko czysta ekonomia i brak wrażliwości na piękno ? Wbrew pozorom odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna.
Przejęte w 1945 roku "mienie poniemieckie" na "Ziemiach Odzyskanych" znaczyło mniej więcej tyle samo co łup wojenny na terenie wroga tymczasowo zajętym przez "naszych". Panowało poczucie tymczasowości więc grabież odziedziczonego dobra była czymś naturalnym. Szabrownicy brali co tylko możliwe i wywozili na ziemie rdzennie polskie, podobnie postępowali pierwsi osadnicy którzy nie przywiązywali wagi do tego co dostali w ramach rekompensaty za mienie utracone na wschodzie lub zniszczone przez okupanta ojcowizny w centralnej Polsce. Przykład szedł z góry, bo nasze polskie "brygady trofiejne" potraktowały bogactwo Śląska jako zdobycz i rekompensatę za utracone polskie dobra kultury. Na czele przedstawicieli władzy stali często ludzie uznawani do dzisiaj za naukowe autorytety, działające tylko i wyłącznie dla dobra placówek muzealnych i naukowych, które reprezentowali. Dzieła sztuki rozproszyły się po muzeach w całym kraju i do dzisiaj nie jesteśmy w stanie dojść w jaki sposób placówki weszły w ich posiadanie. Dzięki tamtym działaniom mamy do czynienia dzisiaj z kuriozalnymi sytuacjami jak ta, gdy muzeum w Kielcach pożycza muzeum w Świdnicy miecz, który przez wieki należał do tego ostatniego miasta. Kilkadziesiąt lat po II wojnie światowej nikt nie czuje zażenowania gdy przytrafia się coś takiego. Miecz jest "zdobyczny", a Świdnica i jej muzeum miastem drugiej kategorii ? Dlaczego warszawski deweloper zachwala swój biurowiec z lat 50-tcyh XX wieku, którego wnętrze wykonane jest ze szlachetnych materiałów i udekorowane elementami starych pałaców z "Ziem Zachodnich". Bez cienia refleksji. Czy tak samo by opisywał swój obiekt w przypadku posiadania, na przykład, elementów zamku w Krasiczynie ? Wątpliwe.
W Muzeum Narodowym w Warszawie ekspozycja rzeźby średniowiecznej to niemal wyłącznie rzeźba śląska, podobne eksponaty spotkamy na każdym kroku, w każdym mieście. W każdym, tylko nie w miejscach ich pochodzenia. Stojące w rozkroku między dziedzictwem śląskim, a kulturą przywiezioną przez osadników, Muzeum Narodowe we Wrocławiu to zaledwie ułamek przedwojennych zbiorów tego bogatego regionu.
W Lubiąskim kościele klasztornym straszą gołe ściany i puste ramy po obrazach. Niemal całe wyposażenie rozproszone jest po kraju, z Warszawą na czele. Teraz tam wiszą monumentalne płótna Michaela Willmanna - śląskiego Rembrandta. Wierni odwiedzający te kościoły zapewne nie wiedzą wiele na temat ich twórcy i miejsca pochodzenia jego dzieł. Nie zdają sobie sprawy że gdzieś daleko nad Odrą stoi jeden z największych klasztorów na świecie. Stoi i straszy swoją pustką ponieważ nie ma pomysłu na jego zagospodarowanie. Może zrobić muzeum ? Tylko co w nim pokazywać ? Na razie zawiśnie sztuka współczesna.
Jest przecież przepiękny zamek Książ, jeden z największych w Polsce, jeden z najokazalszych, rozpoznawalna wszędzie ikona Dolnego Śląska. Trzeci pod względem wielkości po Malborku i Wawelu, a w środku do dzisiaj pustka... Z cennego wystroju nie ocalało wiele, zaledwie ułamek dawnej świetności. Tutaj sprawcy spustoszenia są znani - zniszczyli go sami Niemcy. Gdzie się zatem podziały inne śląskie dzieła sztuki ? Patrząc na ilość rezydencji i bogactwo regionu nieporównywalne z żadnym zakątkiem naszego kraju zadziwić może fakt, że na wschodzie Polski mamy kompletnie umeblowane rezydencje z reprezentacyjnymi wnętrzami, które szturmują tysiące turystów. Gdzie jest dolnośląski odpowiednik Nieborowa, Łańcuta, Kozłówki ? Gdzie małe tematyczne muzea w dawnych rezydencjach takie jak na przykład Opiniogóra ? Musimy zadowolić się zwiedzaniem ruin i opuszczonych PGR-ów, możemy czasami zwiedzać hotele w dawnych pałacach, gdzie zrekonstruowano jedynie fragmenty dawnego wystroju wnętrz. Są jeszcze zamki takie jak Grodziec, Bolków gdzie ciekawe są już tylko stare mury chociaż szturmują je tłumy. To nie jest tylko lokalny problem, bo borykają się z nim wszystkie "Ziemie Odzyskane". Niszczeją zamki i pałace na Pomorzu Zachodnim, na Warmii i Mazurach, na ziemi Lubuskiej. Nawet zamek w Malborku ma w swojej ekspozycji głównie kopie ponieważ wszelkie oryginały już dawno temu zabrało Muzeum Wojska Polskiego.
Czy to zbieg okoliczności ? Ideologiczne względy takiego postępowania po II wojnie światowej i w czasach PRL są zrozumiałe. W III Rzeczpospolitej nikt tych błędów nie naprawił i w dalszym ciągu Ziemie Zachodnie są w czymś gorszym w stosunku do innych regionów. Nie gospodarczo, nie komunikacyjnie, nawet nie kulturalnie. Historycznie.
We Wrocławiu planowane jest Muzeum Ziem Odzyskanych. Trudno nie doceniać tej inicjatywy, która uzupełni historię Dolnego Śląska i pokaże też inne oblicze dzisiejszych mieszkańców. Nie wiadomo jeszcze jak będzie wyglądała ekspozycja ale już można być pewnym że powstanie kolejne muzeum "multimedialne" - znak naszych czasów. Oznacza to pusty gmach (kolejny) gdzie poprzez różne triki, za pomocą elektroniki będzie pokazana historia i teraźniejszość. Czy koniecznie musi stać we Wrocławiu ?
Stolica Dolnego Śląska na brak zainteresowania narzekać nie może. Pod względem turystyki i oferty kulturalnej jest w czołówce krajowej. Wrocław to miasto atrakcyjne pod każdym względem. Co w takim razie da kolejne muzeum ? Nie lepszą lokalizacją mógłby być zniszczony pałac w Goszczu ? Może ten w Brzezince ? Czy puste ściany Lubiąża nie są dość wymownym eksponatem ? Może kościół w Żeliszowie ? Może odnowić wyludnione wsie na prowincji ? A może w każdym z tych miejsc jeden oddział i stworzenie szlaku Ziem Odzyskanych ? Jaki jest sens budowy nowego gmachu, w którym powstaną makiety czegoś, co istnieje w rzeczywistości i niszczeje. Wymowa tych obiektów ma dzisiaj niebagatelne znaczenie. To jest prawdziwa historia "Ziem Odzyskanych", gdzie odchodzi przeszłość i nie ma lepszej przyszłości. Ponad 60 lat po II wojnie światowej wciąż trzeba ją tworzyć.
Przejęte w 1945 roku "mienie poniemieckie" na "Ziemiach Odzyskanych" znaczyło mniej więcej tyle samo co łup wojenny na terenie wroga tymczasowo zajętym przez "naszych". Panowało poczucie tymczasowości więc grabież odziedziczonego dobra była czymś naturalnym. Szabrownicy brali co tylko możliwe i wywozili na ziemie rdzennie polskie, podobnie postępowali pierwsi osadnicy którzy nie przywiązywali wagi do tego co dostali w ramach rekompensaty za mienie utracone na wschodzie lub zniszczone przez okupanta ojcowizny w centralnej Polsce. Przykład szedł z góry, bo nasze polskie "brygady trofiejne" potraktowały bogactwo Śląska jako zdobycz i rekompensatę za utracone polskie dobra kultury. Na czele przedstawicieli władzy stali często ludzie uznawani do dzisiaj za naukowe autorytety, działające tylko i wyłącznie dla dobra placówek muzealnych i naukowych, które reprezentowali. Dzieła sztuki rozproszyły się po muzeach w całym kraju i do dzisiaj nie jesteśmy w stanie dojść w jaki sposób placówki weszły w ich posiadanie. Dzięki tamtym działaniom mamy do czynienia dzisiaj z kuriozalnymi sytuacjami jak ta, gdy muzeum w Kielcach pożycza muzeum w Świdnicy miecz, który przez wieki należał do tego ostatniego miasta. Kilkadziesiąt lat po II wojnie światowej nikt nie czuje zażenowania gdy przytrafia się coś takiego. Miecz jest "zdobyczny", a Świdnica i jej muzeum miastem drugiej kategorii ? Dlaczego warszawski deweloper zachwala swój biurowiec z lat 50-tcyh XX wieku, którego wnętrze wykonane jest ze szlachetnych materiałów i udekorowane elementami starych pałaców z "Ziem Zachodnich". Bez cienia refleksji. Czy tak samo by opisywał swój obiekt w przypadku posiadania, na przykład, elementów zamku w Krasiczynie ? Wątpliwe.
W Lubiąskim kościele klasztornym straszą gołe ściany i puste ramy po obrazach. Niemal całe wyposażenie rozproszone jest po kraju, z Warszawą na czele. Teraz tam wiszą monumentalne płótna Michaela Willmanna - śląskiego Rembrandta. Wierni odwiedzający te kościoły zapewne nie wiedzą wiele na temat ich twórcy i miejsca pochodzenia jego dzieł. Nie zdają sobie sprawy że gdzieś daleko nad Odrą stoi jeden z największych klasztorów na świecie. Stoi i straszy swoją pustką ponieważ nie ma pomysłu na jego zagospodarowanie. Może zrobić muzeum ? Tylko co w nim pokazywać ? Na razie zawiśnie sztuka współczesna.
Jest przecież przepiękny zamek Książ, jeden z największych w Polsce, jeden z najokazalszych, rozpoznawalna wszędzie ikona Dolnego Śląska. Trzeci pod względem wielkości po Malborku i Wawelu, a w środku do dzisiaj pustka... Z cennego wystroju nie ocalało wiele, zaledwie ułamek dawnej świetności. Tutaj sprawcy spustoszenia są znani - zniszczyli go sami Niemcy. Gdzie się zatem podziały inne śląskie dzieła sztuki ? Patrząc na ilość rezydencji i bogactwo regionu nieporównywalne z żadnym zakątkiem naszego kraju zadziwić może fakt, że na wschodzie Polski mamy kompletnie umeblowane rezydencje z reprezentacyjnymi wnętrzami, które szturmują tysiące turystów. Gdzie jest dolnośląski odpowiednik Nieborowa, Łańcuta, Kozłówki ? Gdzie małe tematyczne muzea w dawnych rezydencjach takie jak na przykład Opiniogóra ? Musimy zadowolić się zwiedzaniem ruin i opuszczonych PGR-ów, możemy czasami zwiedzać hotele w dawnych pałacach, gdzie zrekonstruowano jedynie fragmenty dawnego wystroju wnętrz. Są jeszcze zamki takie jak Grodziec, Bolków gdzie ciekawe są już tylko stare mury chociaż szturmują je tłumy. To nie jest tylko lokalny problem, bo borykają się z nim wszystkie "Ziemie Odzyskane". Niszczeją zamki i pałace na Pomorzu Zachodnim, na Warmii i Mazurach, na ziemi Lubuskiej. Nawet zamek w Malborku ma w swojej ekspozycji głównie kopie ponieważ wszelkie oryginały już dawno temu zabrało Muzeum Wojska Polskiego.
Czy to zbieg okoliczności ? Ideologiczne względy takiego postępowania po II wojnie światowej i w czasach PRL są zrozumiałe. W III Rzeczpospolitej nikt tych błędów nie naprawił i w dalszym ciągu Ziemie Zachodnie są w czymś gorszym w stosunku do innych regionów. Nie gospodarczo, nie komunikacyjnie, nawet nie kulturalnie. Historycznie.
We Wrocławiu planowane jest Muzeum Ziem Odzyskanych. Trudno nie doceniać tej inicjatywy, która uzupełni historię Dolnego Śląska i pokaże też inne oblicze dzisiejszych mieszkańców. Nie wiadomo jeszcze jak będzie wyglądała ekspozycja ale już można być pewnym że powstanie kolejne muzeum "multimedialne" - znak naszych czasów. Oznacza to pusty gmach (kolejny) gdzie poprzez różne triki, za pomocą elektroniki będzie pokazana historia i teraźniejszość. Czy koniecznie musi stać we Wrocławiu ?
Stolica Dolnego Śląska na brak zainteresowania narzekać nie może. Pod względem turystyki i oferty kulturalnej jest w czołówce krajowej. Wrocław to miasto atrakcyjne pod każdym względem. Co w takim razie da kolejne muzeum ? Nie lepszą lokalizacją mógłby być zniszczony pałac w Goszczu ? Może ten w Brzezince ? Czy puste ściany Lubiąża nie są dość wymownym eksponatem ? Może kościół w Żeliszowie ? Może odnowić wyludnione wsie na prowincji ? A może w każdym z tych miejsc jeden oddział i stworzenie szlaku Ziem Odzyskanych ? Jaki jest sens budowy nowego gmachu, w którym powstaną makiety czegoś, co istnieje w rzeczywistości i niszczeje. Wymowa tych obiektów ma dzisiaj niebagatelne znaczenie. To jest prawdziwa historia "Ziem Odzyskanych", gdzie odchodzi przeszłość i nie ma lepszej przyszłości. Ponad 60 lat po II wojnie światowej wciąż trzeba ją tworzyć.