Malownicze
Bystrzyca Kłodzka - miasteczko jak z bajki, wyjęte żywcem z malowniczej Toskanii i przeniesione w niezmienionym kształcie do naszego kraju. Pnące się po stromym zboczu zabudowania, kręte zaułki, strzelające w niebo wieże, górski krajobraz wokół dają, zebrane w całość, niezapomniane wrażenia i widoki jakich próżno szukać w innych regionach Polski. Widoki, niestety znane niewielkiej liczbie turystów chociaż nie są one żadną tajemnicą. Dlaczego ?
Na drugim końcu Polski Sandomierz - rozsławiany w literaturze i mediach jako najbardziej malownicze stare miasto w Polsce. Zabytkowe kamieniczki, piękne kościoły, stojący na stromym zboczu zamek i synagoga są kwintesencją polskiego miasteczka w pigułce. Raczej tego wymarzonego niż prawdziwego, w szczególności wtedy, gdy porównamy z nim rodzime osady przygniecione brzydotą i prowincjonalnością w najgorszym wydaniu.
Porównanie tych dwóch miejsc nasuwa się automatycznie, co natychmiast wzbudza emocje ponieważ po chwili wydaje się że znajdują się one w dwóch różnych krajach, do tego oddzielonych od siebie żelazną kurtyną.
Zarówno Bystrzyca Kłodzka, jak i Sandomierz położone są na stromym wysokim zboczu nad brzegiem rzeki co nadaje im niepowtarzalnego uroku. Gdyby z tej perspektywy porównywać oba miasta Bystrzyca nie daje żadnych szans konkurentowi - tutaj mamy miasteczko z prawdziwego zdarzenia, tam trawiastą skarpę, na której ktoś poustawiał w nieładzie małe domki. W powszechnym przekonaniu sandomierski pejzaż widziany z brzegu Wisły uważany jest za niedościgniony i najpiękniejszy. Pomijając kwestie sentymentalne, subiektywne odczucia i to że mówimy o krajobrazach nie dających się bezpośrednio porównać ze względu na różnice kulturowe, w konkursie na najbardziej malownicze miasto w Polsce Bystrzyca nie ma konkurencji, a jedynych rywali ma raczej za miedzą niż gdzieś w głębi kraju.
Z dalszej perspektywy wszystko jest wspaniale, za to z bliska zaczynają być widoczne ogromne różnice. Oba stare miasta różnią się nie tylko intensywnością zabudowy ale i wielkością. W kwestii "malowniczości" zaułków, krętych uliczek, tajemniczych zakamarków położone w Kotlinie Kłodzkiej miasteczko również przoduje, chociaż tutaj różnica nie jest aż tak duża. O ile w Sandomierzu mamy do czynienia z zielenią nadwiślanej skarpy i drzew tworzących symbiozę z małymi kamieniczkami i domkami, w Bystrzycy jest teren zurbanizowany, ciasno zabudowany niemal każdy fragment mieszczący się w obrębie dawnych murów miejskich, plątanina uliczek pnących się zakosami po zboczu. I mury miejskie dolnośląskiego miasteczka z bramami, wieżami są znacznie okazalsze niż skromne fragmenty sandomierskich fortyfikacji wraz z Bramą Opatowską na czele, do tego niepowtarzalny widok z Baszty Kłodzkiej na góry otaczające górską kotlinę ze wszystkich stron.
Co w takim razie sprawia, że do Sandomierza niemal co kilkanaście minut podjeżdża kolejny autokar z turystami, a w Bystrzycy jest ich tak niewielu ?
Na pewno ogromne znaczenie ma historia, która, nie ma co ukrywać, sprawia że położone w Kotlinie Kłodzkiej miasteczko jest dla Polaków często tak samo obce jak podobne leżące w Austrii lub Czechach. Nie znajdzie się tutaj Domu Długosza, nie tworzył tu Iwaszkiewicz, nie odwiedzali go polscy królowie i znane osobistości z życia kraju. W związku z tym nie pozostały po nich żadne pamiątki, a te które ocalały zostały zniszczone po 1945 roku ponieważ świadczyły o niemieckiej historii Habelschwerdtu, skazując to miejsca na anonimowość i brak korzeni. Piękne Muzeum Filumenistyczne z okazałymi zbiorami mimo wszystko nie może się równać z Muzeum Archidiecezjalnym w Sandomierzu, gdzie możemy podziwiać pamiątki z historii naszego kraju oraz min. obraz samego Lucasa Cranacha. To nie jedyna placówka kultury w sandomierskiej ofercie dla turystów, ponieważ muzea znajdują się także w tamtejszym zamku, w rynku, a do tego dochodzi podziemna trasa turystyczna. Nie bez znaczenia jest peryferyjne położenie Bystrzycy Kłodzkiej w stosunku do największych ośrodków miejskich w kraju, z drugiej strony w leży bezpośredniej bliskości znanych kurortów. Sandomierz to przeprawa przez Wisłę ale i serce sporego fragmentu ziemi świętokrzyskiej.
Miasto żyje z turystyki, co widać na każdym kroku. Klimatyczne knajpki, sklepiki z pamiątkami, hotele, przewodnicy do wynajęcia, obwożące tych bardziej leniwych "melexy", sprawiają że jest on miniaturą Krakowa z jego wadami i zaletami. W Bystrzycy nie ma uroczych hotelików z widokiem na góry ponieważ w pięknych kamieniczkach dominują lokale komunalne (socjalne), restauracji trzeba szukać z dokładną mapą, a na ulicach zamiast tłumów turystów dominuje nasz swojski polski "folklor" spod znaku taniego wina. Dlaczego ?
W kwestii dbania o miasto różnic wielkich nie ma, w obu są pięknie wyremontowane nawierzchnie ulic i placów, dba się o ogólną estetykę, tak samo cenione są ich wartości historyczne i eksponowane na każdym kroku. Gołym okiem widać że Bystrzyca Kłodzka jest miastem biedniejszym, gdzie przemiany po 1989 roku zmieniły tylko fasady pozostawiając stare problemy za wyremontowanymi ścianami i dachami. Ogromne bezrobocie jest widoczne na każdym kroku. Nie ma tutaj siedziby powiatu, huty szkła, nie ma turystów ponieważ nie ma infrastruktury, kółko się zamyka i nie pomoże w tym kosmetyka ulic - potrzebna jest niewielka rewolucja, zmiany własnościowe, odpowiednia polityka na szczeblu przynajmniej województwa oraz ogromna promocja.
Ta ostatnia w przypadku Bystrzycy nie istnieje. Sandomierz to miasto "Ojca Mateusza", miejsce gdzie toczy się akcja kryminału Zygmunta Miłoszewskiego, miasteczko pokazywane jest w spotach reklamowych. Zainwestowane zostały spore pieniądze w rozreklamowanie całego województwa, które przyniosły już dzisiaj odpowiednie zyski przeliczane w liczbie odwiedzających lokalne atrakcje. "Tajemniczy Dolny Śląsk" to reklamówka wyjątkowo udana i poruszająca wyobraźnię ale niewystarczająca aby miasteczka takie jak Bystrzyca były oblegane przez tłumy Tutaj musi się przejechać na rowerze "Ojciec Mateusz" i stworzyć odpowiednią kreację dla tła które zechcą na własne oczy zobaczyć miliony widzów. Coś musi pobudzić ich wyobraźnię i nadać miastu tożsamość, nawet jeżeli będzie ona fikcyjna i podkolorowana.
Zamiast bohatera serialu w postaci znanego aktora na rower usiadł tymczasem polityk. Marszałek województwa dolnośląskiego Rafał Jurkowlaniec uznał, że za 70 000 złotych trzeba zachęcić samych Dolnoślązaków do aktywnego udziału w promocji regionu. Tym samym potraktował ich jak osoby, które nie posiadają odrobiny rozumu i po pierwsze - nie wiedzą gdzie mieszkają, po drugie - nie zauważą w tej "kampanii" promocji wyborczej "gospodarza Dolnego Śląska" za publiczne pieniądze. To jest w pewnym sensie kwintesencja lokalnych klimatów.
Podczas, gdy w województwie świętokrzyskim Sandomierz może być jedną z "lokomotyw" ciągnących całe województwo, w dolnośląskim liczy się jedynie Wrocław i lukratywne stanowiska w tym mieście. Na szczęście władze, instytucje i mieszkańcy Bystrzycy nie czekają z założonymi rękami i zmieniają miasto na miarę swoich skromnych możliwości. Warto to docenić i przyjechać tutaj chociaż na jeden dzień..
Na drugim końcu Polski Sandomierz - rozsławiany w literaturze i mediach jako najbardziej malownicze stare miasto w Polsce. Zabytkowe kamieniczki, piękne kościoły, stojący na stromym zboczu zamek i synagoga są kwintesencją polskiego miasteczka w pigułce. Raczej tego wymarzonego niż prawdziwego, w szczególności wtedy, gdy porównamy z nim rodzime osady przygniecione brzydotą i prowincjonalnością w najgorszym wydaniu.
Porównanie tych dwóch miejsc nasuwa się automatycznie, co natychmiast wzbudza emocje ponieważ po chwili wydaje się że znajdują się one w dwóch różnych krajach, do tego oddzielonych od siebie żelazną kurtyną.
Zarówno Bystrzyca Kłodzka, jak i Sandomierz położone są na stromym wysokim zboczu nad brzegiem rzeki co nadaje im niepowtarzalnego uroku. Gdyby z tej perspektywy porównywać oba miasta Bystrzyca nie daje żadnych szans konkurentowi - tutaj mamy miasteczko z prawdziwego zdarzenia, tam trawiastą skarpę, na której ktoś poustawiał w nieładzie małe domki. W powszechnym przekonaniu sandomierski pejzaż widziany z brzegu Wisły uważany jest za niedościgniony i najpiękniejszy. Pomijając kwestie sentymentalne, subiektywne odczucia i to że mówimy o krajobrazach nie dających się bezpośrednio porównać ze względu na różnice kulturowe, w konkursie na najbardziej malownicze miasto w Polsce Bystrzyca nie ma konkurencji, a jedynych rywali ma raczej za miedzą niż gdzieś w głębi kraju.
Z dalszej perspektywy wszystko jest wspaniale, za to z bliska zaczynają być widoczne ogromne różnice. Oba stare miasta różnią się nie tylko intensywnością zabudowy ale i wielkością. W kwestii "malowniczości" zaułków, krętych uliczek, tajemniczych zakamarków położone w Kotlinie Kłodzkiej miasteczko również przoduje, chociaż tutaj różnica nie jest aż tak duża. O ile w Sandomierzu mamy do czynienia z zielenią nadwiślanej skarpy i drzew tworzących symbiozę z małymi kamieniczkami i domkami, w Bystrzycy jest teren zurbanizowany, ciasno zabudowany niemal każdy fragment mieszczący się w obrębie dawnych murów miejskich, plątanina uliczek pnących się zakosami po zboczu. I mury miejskie dolnośląskiego miasteczka z bramami, wieżami są znacznie okazalsze niż skromne fragmenty sandomierskich fortyfikacji wraz z Bramą Opatowską na czele, do tego niepowtarzalny widok z Baszty Kłodzkiej na góry otaczające górską kotlinę ze wszystkich stron.
Co w takim razie sprawia, że do Sandomierza niemal co kilkanaście minut podjeżdża kolejny autokar z turystami, a w Bystrzycy jest ich tak niewielu ?
Na pewno ogromne znaczenie ma historia, która, nie ma co ukrywać, sprawia że położone w Kotlinie Kłodzkiej miasteczko jest dla Polaków często tak samo obce jak podobne leżące w Austrii lub Czechach. Nie znajdzie się tutaj Domu Długosza, nie tworzył tu Iwaszkiewicz, nie odwiedzali go polscy królowie i znane osobistości z życia kraju. W związku z tym nie pozostały po nich żadne pamiątki, a te które ocalały zostały zniszczone po 1945 roku ponieważ świadczyły o niemieckiej historii Habelschwerdtu, skazując to miejsca na anonimowość i brak korzeni. Piękne Muzeum Filumenistyczne z okazałymi zbiorami mimo wszystko nie może się równać z Muzeum Archidiecezjalnym w Sandomierzu, gdzie możemy podziwiać pamiątki z historii naszego kraju oraz min. obraz samego Lucasa Cranacha. To nie jedyna placówka kultury w sandomierskiej ofercie dla turystów, ponieważ muzea znajdują się także w tamtejszym zamku, w rynku, a do tego dochodzi podziemna trasa turystyczna. Nie bez znaczenia jest peryferyjne położenie Bystrzycy Kłodzkiej w stosunku do największych ośrodków miejskich w kraju, z drugiej strony w leży bezpośredniej bliskości znanych kurortów. Sandomierz to przeprawa przez Wisłę ale i serce sporego fragmentu ziemi świętokrzyskiej.
Miasto żyje z turystyki, co widać na każdym kroku. Klimatyczne knajpki, sklepiki z pamiątkami, hotele, przewodnicy do wynajęcia, obwożące tych bardziej leniwych "melexy", sprawiają że jest on miniaturą Krakowa z jego wadami i zaletami. W Bystrzycy nie ma uroczych hotelików z widokiem na góry ponieważ w pięknych kamieniczkach dominują lokale komunalne (socjalne), restauracji trzeba szukać z dokładną mapą, a na ulicach zamiast tłumów turystów dominuje nasz swojski polski "folklor" spod znaku taniego wina. Dlaczego ?
W kwestii dbania o miasto różnic wielkich nie ma, w obu są pięknie wyremontowane nawierzchnie ulic i placów, dba się o ogólną estetykę, tak samo cenione są ich wartości historyczne i eksponowane na każdym kroku. Gołym okiem widać że Bystrzyca Kłodzka jest miastem biedniejszym, gdzie przemiany po 1989 roku zmieniły tylko fasady pozostawiając stare problemy za wyremontowanymi ścianami i dachami. Ogromne bezrobocie jest widoczne na każdym kroku. Nie ma tutaj siedziby powiatu, huty szkła, nie ma turystów ponieważ nie ma infrastruktury, kółko się zamyka i nie pomoże w tym kosmetyka ulic - potrzebna jest niewielka rewolucja, zmiany własnościowe, odpowiednia polityka na szczeblu przynajmniej województwa oraz ogromna promocja.
Ta ostatnia w przypadku Bystrzycy nie istnieje. Sandomierz to miasto "Ojca Mateusza", miejsce gdzie toczy się akcja kryminału Zygmunta Miłoszewskiego, miasteczko pokazywane jest w spotach reklamowych. Zainwestowane zostały spore pieniądze w rozreklamowanie całego województwa, które przyniosły już dzisiaj odpowiednie zyski przeliczane w liczbie odwiedzających lokalne atrakcje. "Tajemniczy Dolny Śląsk" to reklamówka wyjątkowo udana i poruszająca wyobraźnię ale niewystarczająca aby miasteczka takie jak Bystrzyca były oblegane przez tłumy Tutaj musi się przejechać na rowerze "Ojciec Mateusz" i stworzyć odpowiednią kreację dla tła które zechcą na własne oczy zobaczyć miliony widzów. Coś musi pobudzić ich wyobraźnię i nadać miastu tożsamość, nawet jeżeli będzie ona fikcyjna i podkolorowana.
Zamiast bohatera serialu w postaci znanego aktora na rower usiadł tymczasem polityk. Marszałek województwa dolnośląskiego Rafał Jurkowlaniec uznał, że za 70 000 złotych trzeba zachęcić samych Dolnoślązaków do aktywnego udziału w promocji regionu. Tym samym potraktował ich jak osoby, które nie posiadają odrobiny rozumu i po pierwsze - nie wiedzą gdzie mieszkają, po drugie - nie zauważą w tej "kampanii" promocji wyborczej "gospodarza Dolnego Śląska" za publiczne pieniądze. To jest w pewnym sensie kwintesencja lokalnych klimatów.