Schizofrenia
W programie II Polskiego Radia, w ramach cyklu "Przestrzenie Kultury" odbyła się dyskusja na temat ginących dolnośląskich pałaców. W zasadzie miała się odbyć taka dyskusja bo o ginących pałacach prawie nikt nie wspomniał, a jałowa i do niczego nie prowadząca konwersacja nie wniosła nic nowego do tematu. To już jest smutna norma.
Można jednak zauważyć kilka prawidłowości z jakimi mamy do czynienia w przypadku rozmów na ten temat. Na początek osoba Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, w audycji reprezentowana przez panią Obelindę-Nowak, chociaż w jej miejsce można wstawić każdego urzędnika w kraju zajmującego to stanowisko, bo nie o personalia tutaj chodzi. Zacznijmy od określenia kim jest konserwator - jest to urzędnik - przedstawiciel administracji państwowej powoływany na swoje stanowisko przez wojewodę na wniosek Generalnego Konserwatora Zabytków lub za jego zgodą.
Audycja radiowa doskonale obrazuje absurdalną sytuację z jaką mamy do czynienia w przypadku tego urzędu. Właściciele zabytkowych pałaców wielokrotnie poruszali temat braku wsparcia naszego państwa w ratowanie zabytków, wadliwego prawa czy niewystarczających funduszy na ratowanie niszczejących pałaców. W tym czasie jedyny przedstawiciel państwa w tym gronie - urzędnik państwowy - milczy lub wręcz staje po stronie krytykujących! Nie ma funduszy, prawo jest złe, nie ma do tego wystarczającej liczby ludzi. Mamy wrażenie że wszyscy się zgadzają ze sobą, a winni są jacyś Oni, tylko trudno sprecyzować o kogo chodzi. Chyba o premiera lub prezydenta, ponieważ Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego ma dokładnie takie samo stanowisko. Czy ktoś wierzy, że premiera interesują jakieś ruiny ? Od tego ma ludzi na niższych szczeblach, czyli ministra, wojewodę, konserwatora. Kółko się zamyka i w ten sposób dochodzimy do wniosku że odpowiedzialnych za zabytki w tym kraju nie ma! Z jednej strony właściciele żalą się na państwo, z drugiej proszą o wsparcie dla konserwatora, czyli dla przedstawiciela tego państwa! Z jednej strony nie rozumieją dlaczego nikt im nie pomaga, z drugiej są pełni zrozumienia - wręcz uwielbienia. I vice versa, konserwator żałuje właścicieli jak może, utożsamia się z nimi, jest po ich stronie. Złe prawo uchwalają jacyś Oni, fundusze przydzielają też Oni, tyle że nie chcą nic zmienić sami z siebie, bo przecież służby konserwatorskie nic w tym kierunku nie robią.
Tego by nie wymyślił Latający Cyrk Monthy Pythona.
Nie wymyślili by również tego że konserwator zabytków, czyli przedstawiciel administracji państwowej nie ma środków i możliwości żeby wyciągnąć konsekwencje w przypadku niszczenia zabytków przez państwową agencję (ANR), która nie ma środków na ratowanie zabytków i nie jest to jej statutowym celem. Państwo nie jest w stanie wyegzekwować prawa na sobie... Doszliśmy do ściany i żadne audycje radiowe nic nie pomogą w rozwikłaniu tego problemu. Tutaj potrzebna jest rewolucja.
Można jednak zauważyć kilka prawidłowości z jakimi mamy do czynienia w przypadku rozmów na ten temat. Na początek osoba Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, w audycji reprezentowana przez panią Obelindę-Nowak, chociaż w jej miejsce można wstawić każdego urzędnika w kraju zajmującego to stanowisko, bo nie o personalia tutaj chodzi. Zacznijmy od określenia kim jest konserwator - jest to urzędnik - przedstawiciel administracji państwowej powoływany na swoje stanowisko przez wojewodę na wniosek Generalnego Konserwatora Zabytków lub za jego zgodą.
Audycja radiowa doskonale obrazuje absurdalną sytuację z jaką mamy do czynienia w przypadku tego urzędu. Właściciele zabytkowych pałaców wielokrotnie poruszali temat braku wsparcia naszego państwa w ratowanie zabytków, wadliwego prawa czy niewystarczających funduszy na ratowanie niszczejących pałaców. W tym czasie jedyny przedstawiciel państwa w tym gronie - urzędnik państwowy - milczy lub wręcz staje po stronie krytykujących! Nie ma funduszy, prawo jest złe, nie ma do tego wystarczającej liczby ludzi. Mamy wrażenie że wszyscy się zgadzają ze sobą, a winni są jacyś Oni, tylko trudno sprecyzować o kogo chodzi. Chyba o premiera lub prezydenta, ponieważ Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego ma dokładnie takie samo stanowisko. Czy ktoś wierzy, że premiera interesują jakieś ruiny ? Od tego ma ludzi na niższych szczeblach, czyli ministra, wojewodę, konserwatora. Kółko się zamyka i w ten sposób dochodzimy do wniosku że odpowiedzialnych za zabytki w tym kraju nie ma! Z jednej strony właściciele żalą się na państwo, z drugiej proszą o wsparcie dla konserwatora, czyli dla przedstawiciela tego państwa! Z jednej strony nie rozumieją dlaczego nikt im nie pomaga, z drugiej są pełni zrozumienia - wręcz uwielbienia. I vice versa, konserwator żałuje właścicieli jak może, utożsamia się z nimi, jest po ich stronie. Złe prawo uchwalają jacyś Oni, fundusze przydzielają też Oni, tyle że nie chcą nic zmienić sami z siebie, bo przecież służby konserwatorskie nic w tym kierunku nie robią.
Tego by nie wymyślił Latający Cyrk Monthy Pythona.
Nie wymyślili by również tego że konserwator zabytków, czyli przedstawiciel administracji państwowej nie ma środków i możliwości żeby wyciągnąć konsekwencje w przypadku niszczenia zabytków przez państwową agencję (ANR), która nie ma środków na ratowanie zabytków i nie jest to jej statutowym celem. Państwo nie jest w stanie wyegzekwować prawa na sobie... Doszliśmy do ściany i żadne audycje radiowe nic nie pomogą w rozwikłaniu tego problemu. Tutaj potrzebna jest rewolucja.