To nie są zabytki

Na łamach bloga nie brakuje głosów krytycznych pod adresem konserwatorów zabytków. Zazwyczaj zasłużonych. Poniżej tekst umieszczony na łamach Miejskiego Serwisu Informacyjnego Gliwice nr 5/2013:


W ostatnich dniach byłam zasypywana pytaniami, czy ceramika zdjęta z okrąglaka przy ul. Zwy­cięstwa jest wartościowa pod względem zabytkowym. Z racji funkcji, którą sprawuję, wyjaśnia­łam istotę rzeczy jak urzędnik, jednak zaznaczam - do samego tematu podchodzę zgoła inaczej.

Wystrój elewacji okrąglaka został zaprojektowany w latach 70. ubiegłego stulecia. Zdemontowane kafle mają zatem swoje lata, jednak to za mało, aby uznać je za zabytek. Zabytki to najczęściej te obiekty, które powstały przed 1945 rokiem. Dlaczego? Bo potrafimy określić ich znaczenie dla rozwoju architektury, kultury, sztuki. Mamy jednak wyjątki od reguły - przykładem jest wpisany do rejestru zabytków powojenny warszawski Pałac Kultury i Nauki. Z drugiej strony wcześniej wymienione kryteria były m.in. powodem wykreślenia z ewidencji stołecz­nych zabytków pawilonu „Emilia". Sprawa budziła tak duże wątpliwości, że Generalny Konserwator Zabytków wystosował pismo do podległych mu urzędów, w którym zakazał ujmowania powojennych obiektów w wojewódz­kich, a tym samym gminnych ewidencjach zabytków.

Co z przechowywaniem „niezabytkowych" dekorów i innych elementów pozostałych z rozbiórek starych budynków? Część ekspertów określa to mianem zbie­ractwa, niemającym nic wspólnego z ochroną zabytków, szczególnie jeśli są to detale odlane w sztucznym kamie­niu (jako elementy powtarzalne), a nie wykute w kamie­niu prawdziwym. Niemniej wartości emocjonalne tych przedmiotów, nawet sentymentalne, również są ważne. W tym duchu mieściły się działania miasta polegające na demontażu i złożeniu w wybranym miejscu dekoracji z budynków przy ul. Dworcowej 64-66. Obecnie czekają one na swoje drugie życie. W ten sam sposób, wspierając działania Stowarzyszenia Gliwickie Metamorfozy, miasto zaopiekowało się elementami z Cmentarza Hutniczego do czasu ich powrotu na teren nekropolii.

Przykład udanego wykorzystania dekoracji z roz­biórki budynku stanowią odlewy detali z fasady przy ul. Jagiellońskiej, które dzisiaj zdobią kamienicę przy ul. Zwycięstwa 29. Obiekt zlokalizowany przy głównej pierzei Gliwic jako jeden z nielicznych został pozbawiony swego historyzującego wystroju. Dziś cieszy oko prze­chodniów neostylowym kostiumem fasady. Oczywiście nie jest to działanie, które powinien promować konser­wator zabytków. Zaważyły jednak względy emocjonalne. W jakiś sposób uratowana została pamięć tego, co było. Uspokoję zarazem purystów konserwatorskich - montaż detali z ul. Jagiellońskiej był dopuszczalny z powodu bra­ku wyraźnych, archiwalnych zdjęć kamienicy pod nr 29.

Emocjonalne pobudki dały początek pierwszemu polskiemu muzeum założonemu w Puławach. Był to Domek Gotycki z lat 1801 - 1809 projektu Ch. P. Aignera, a pomysłodawcą i fundatorem była księżna Izabella Czartoryska. "Neogotycki pawilon pełnił, jak to nazywa prof. Jacek Owczarek, rolę pierwszego rejestru zabytków. Księżna wymontowywała z różnych wartościowych budowli fragmenty i wmurowywała „ułomki" (tak określała te detale) w ściany pawilonu. Jego mury zdobiło m.in. 36 głów wawelskich. Co ciekawe, przy obiektach, z których zabierała ułomki, stawiała stróża, który miał za zadanie pilnować obiektu. Każda ściana dostawała nazwę, stanowiącą mieszankę rzeczywistości i fikcji („Kazimierza Wielkiego", „Cyda i Ksymeny", „Kościuszki", „Długosza", „Żółkiewskiego", „Rzymska" oraz „Litewska"). A we wnętrzu również czekały osobliwości, takie jak czaszka Kochanowskiego obok mieczy grunwaldzkich i suchar nadgryziony przez Napoleona. Tym sposobem zarówno zabytkowe, jak i osobliwe eksponaty dały początek Muzeum Książąt Czartoryskich.

Co łączy te dywagacje z ceramiką z okrąglaka? Tu również postaramy się uchronić jak najwięcej, nie patrząc na metrykę obiektu.

Ewa Pokorska Miejski Konserwator Zabytków










Zadziwia postawa Generalnego Konserwatora Zabytków. Zastanawia stanowisko jakie zajął w sprawie powojennych zabytków, które zabytkami jego zdaniem nie są. Powstaje pytanie - kto mu dał prawo do decydowania w tym temacie ? Czy jest to działanie zgodne z prawem, czy tylko uznaniowe ? Czy możemy się w przyszłości spodziewać zakazu wpisywania do ewidencji i rejestru obiektów secesyjnych tylko dlatego że komuś się one nie podobają ? Jeżeli nie da się zapisać pewnych rzeczy w prawie to może dać głos ekspertom ? To jest działanie urzędu w demokratycznym kraju czy zalecenia dykatora ? Mieliśmy już przecież przykłady usuwania z życia publicznego "sztuki zdegenerowanej" lub chołubienie wybranej stylistyki. 

W przypadku Gliwic zwyciężył zdrowy rozsądek i chwała miejscowym urzędnikom za podjęte kroki. Być może za kilkadziesiąt lat zostanie doceniona ta zapobiegliwość. Za to w wielu innych miejscach dzięki panu Żuchowskiemu rozpocznie się niczym nie skrępowana demolka lub termomodernizacja w kolorze róż. Jak w przypadku wyburzenia katowickiego dworca PKP winnych nie znajdziemy. Jak zwykle nic się nie stało...


Obsługiwane przez usługę Blogger.