Pałac skazany na zapomnienie

Okolice Raciborza są doskonale oznakowane pod względem infrastruktury turystycznej i zabytków. Każda, najmniejsza nawet atrakcja ma swoją "strzałkę" przy głównej drodze i dzięki temu nie sposób pominąć nawet tych niepozornych. Czasami są to atrakcje typu "gminna świetlica" ponieważ we wsi nic więcej nie ma, czasami zwykły kościół z XIX wieku. Nie przeoczymy niczego...



Niestety, urzędnicza obłuda nie przewidziała miejsca na szlaku dla najokazalszej rezydencji w okolicy, jednej z największych i najpiękniejszych na terenie Górnego Śląska. Wspaniała architektura, piękny park, niezwykły rozmach całego założenia, ładne widoki i nie ma nawet najmniejszego drogowskazu ?



Chwalić się niestety nie ma czym bo pałac w Sławikowie jest w stanie agonalnym. Miał pecha ponieważ wybudował go "zły Niemiec" (baron von Eikstedt) na złym brzegu Odry. Gdyby znalazł się w granicach przedwojennej Polski, odradzającego się po latach niewoli kraju, który nie był finansowym krezusem, raczej by przetrwał. Rezydencje w polskiej części Górnego Śląska w tamtych czasach były zajmowane lub kupowane od właścicieli przez instytucje kościelne lub państwowe z przeznaczeniem na różne cele społeczne. Ten stan podtrzymano po 1945 roku i dzisiaj możemy podziwiać wiele z nich w doskonałej kondycji. 





Pałac w Sławikowie został zdobyty przez dzicz w mundurach Armii Czerwonej, chociaż wątpliwe jest by ktoś się w jego murach bronił. Do dzisiaj widać ślady po intensywnym ostrzale. Podły Niemiec miał czelność wybudować sobie tak wspaniały pałac, jakiego próżno szukać w okolicy. Musiał razić swoim bogactwem i architekturą z innego świata niż siermiężny wschód. Trzeba było się odegrać i "rozstrzelać" ściany, meble, przedmioty codziennego użytku. Czego nie "rozstrzelali" rozkradli do spółki z polskimi szabrownikami. Do pałacu wprowadził się PGR, a wraz z nim nowe porządki - nikomu nie była potrzebna oranżeria, wspaniałe komnaty, fontanna. To przeszkadzało, więc musiało zniknąć. Gdy nadeszła III Rzeczpospolita wydawało się że historia zatoczyła koło, w końcu miała być kontynuatorką swojej poprzedniczki, z pominięciem okresu PRL... Niestety, do kultury przodków, którzy na Górnym Śląsku przed wybuchem wojny traktowali nawet (po)niemieckie rezydencje w odpowiedni sposób, nie nawiązano. Nowi panowie postanowili sprzedać ruiny pierwszemu lepszemu "frajerowi" i w ten sposób pozbyć się kłopotu. Nie mieli ambicji tworzenia czegokolwiek dla społeczeństwa, nie widzieli w nich niczego cennego. Podczas gdy w II Rzeczpospolitej pojmowano interes społeczny w tworzeniu domów pomocy społecznej, domów dziecka, domów rekolekcyjnych, świetlic wiejskich, w naszych czasach elity widzą ten interes w pozbywaniu się wszystkiego co tylko możliwe pod pretekstem braku możliwości finansowych. Nie ma jednej rzeczy w tym kraju należącej do społeczeństwa która ma sens i przynosi dochody więc tym bardziej nie będą nią ruiny pałacu. Kraj, zdaniem rządzących od 20 lat, jest w tak skrajnej nędzy, że powstająca od zera państwowość na początku XX wieku wydaje się na jego tle Eldorado. Również niesamowicie bogaty musiał być PRL jeżeli po II wojnie światowej potrafił podnosić z gruzów całe miasta bez względu na cenę. Nasza ojczyzna w chwili obecnej nie potrafi wygospodarować pieniędzy na zabezpieczenie kilku walących się ścian i chociaż nie powstała po wojnie tworzy obrazki żywcem wyjęte z tamtych czasów. "Radosne lata 90-te" doprowadziły do ruiny całe wsie i miasteczka, czego nie potrafili zrobić nawet najgorsi najeźdźcy. Swe rządy rozpoczął nasz nowy Bóg - rachunek ekonomiczny.


Na skraju pałacowego parku stoi mauzoleum z dawną kryptą grobową poprzednich właścicieli pałacu. W tym, podobno katolickim, kraju kaplica ta została doszczętnie zniszczona, a jej detal kamieniarski odrzucony jakąś ogromną siłą wiele metrów od swojego pierwotnego miejsca położenia. Na pewno wyczyny, które doprowadziły ją do ruiny nie przeszkadzały rozmodlonym świętoszkom w miejscowym kościele, nie reagował tutejszy ksiądz i nikogo nie obchodzi to do dzisiaj. W krypcie grobowej już dawno nie ma trumien ze szczątkami ludzkimi, które wzorem sąsiednich miejscowości zostały wywleczone i zbeszczeszczone. Obecnie to pomieszczenie służy do spożywania tanich alkoholi i załatwiania potrzeb fizjologicznych w zależności od potrzeby. Tradycja ta zakorzeniła się tutaj nie tak dawno temu. 

Stojąc przed fasadą pałacu w Sławikowie możemy przeglądać się jak w zwierciadle ponieważ jest on zmaterializowanym obrazem naszej kultury. Obrazem kondycji moralnej narodu, który za nic ma zabytki, historię, swoje otoczenie. Którego elity nie posiadają odrobiny kultury, a jedynym bogiem jest pieniądz.


Pałac jest własnością gminy, ale jak to zazwyczaj bywa, właściciel niespecjalnie się nim przejmuje. Nie obchodzi go że z każdym rokiem jest coraz gorzej i że budowla stwarza realne zagrożenie dla ludzi. W teorii nie powinno ich tutaj być, ale w praktyce pałac odwiedzają tłumy. Turystów tutaj jest często więcej niż w pałacu w Mosznej czy w raciborskim zamku. Wspinają się na mury i wchodzą do piwnic nie bacząc na niebezpieczeństwo. Nikt nie zabrania ani nie pilnuje, a obiekt robi ogromne wrażenie nawet w stanie w jakim się dzisiaj znajduje. Niestety, tego przepięknego i cennego zabytku żałują wszyscy poza odpowiedzialnymi za jego stan - oni wciąż udają że ten problem nie istnieje i starają się skazać to miejsce na zapomnienie.

Jeżeli kiedykolwiek znajdziecie się w okolicach Raciborza lub Kędzierzyna-Koźla to koniecznie odwiedzajcie Sławików - jedną z największych i najpiękniejszych śląskich rezydencji. - tak naprawdę największej atrakcji turystycznej w okolicy chociaż drogowskazy mówią co innego. Na przekór wszystkim, którzy by chcieli żeby o nim zapomniano. Może to zmusi kogoś do działania na rzecz ratowania tego co jeszcze ocalało. Sami stwórzmy pozytywną energię wokół sławikowskich ruin, bo tylko to im już może pomóc.


Obsługiwane przez usługę Blogger.