Język chorego systemu
Burmistrz Gminy i Miasta Lwówek Śląski uznał że stowarzyszenie "Monitoring Zabytków" nie może być uznane za stronę w sprawie o wpis do rejestru zabytków gmachu Urzędu Miasta i Gminy w Lwówku Śląskim czyli dawnego pałacu Hochenzollernów. W związku z tym wynajęto radcę prawnego żeby uznać że czarne jest białe, a białe jest czarne. Osoby o słabszych nerwach oraz te które nie chcą paść trupem ze zmęczenia po lekturze, mogą śmiało pominąć treść pisma:
Składający zażalenie:
Burmistrz Gminy i Miasta
Lwówek Śląski zastępowany przez Radcę Prawnego Tomasza Sasin, pełnomocnictwo w
załączeniu
ZAŻALENIE
Na Postanowienie nr 103/2013 z dnia 07 lutego
2013 r. Dolnośląskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w części dotyczącej
uznania za stronę wszczętego postępowania administracyjnego Stowarzyszenia
Monitoring Zabytków
UZASADNIENIE
Zgodnie z treścią art. 28 kpa stroną
postępowania administracyjnego jest każdy czyjego interesu prawnego lub
obowiązku dotyczy postępowanie albo kto żąda czynności organu ze względu na
swój interes prawny lub obowiązek. Zgodnie z utrwalonym orzecznictwem sądowym
„pojęcie strony jakim posługuje się art. 28 kpa, a następnie pozostałe przepisy
tego kodeksu, może być wyprowadzone tylko z administracyjnego prawa
materialnego, tj. konkretnej normy prawnej, która może stanowić podstawę do
sformułowania interesu lub obowiązku obywateli. Mieć interes prawny w
postępowaniu administracyjnym znaczy to samo, co ustalić przepis prawa
powszechnie obowiązującego, na którego podstawie można skutecznie żądać
czynności organu z zamiarem zaspokojenia jakiejś potrzeby albo żądać
zaniechania lub ograniczenia czynności organu sprzecznych z potrzebami danej
osoby" - wyrok NSA z dnia 22 lutego 1984 r. 1 SA 1748/83. „Stwierdzenie
interesu prawnego wymaga ustalenia związku o charakterze materialno - prawnym
między obowiązującą normą prawa a sytuacją prawną konkretnego podmiotu prawa,
polegającą na tym, że akt stosowania tej normy (decyzja administracyjna) może
mieć wpływ na sytuację prawną tego podmiotu w zakresie prawa materialnego.
Interes taki powinien być bezpośredni, konkretny, realny i znajdować
potwierdzenie w okolicznościach faktycznych, które uzasadniają zastosowanie
normy prawa materialnego." - wyrok WSA w Warszawie z dnia 29 marca 2006 r.
VI SA/W A 2401/05.
W świetle powołanego wyżej przepisu oraz
interpretujących go orzeczeń sądowych Stowarzyszenia Monitoring Zabytków nie
posiada w niniejszej sprawie interesu prawnego upoważniającego do występowania
w charakterze strony. Dlatego też niniejsze zażalenie należy uznać za zasadne.
Poza prawnikami i urzędnikami nikt nie jest w stanie przetłumaczyć na język polski treści tego zażalenia. Urzędnicza nowomowa sprawia wrażenie jakby pisma pisały automaty, a nie ludzie. W czasach powszechnego dostępu do komputera kombinacja klawiszy ctrl+C i ctrl+V czyni cuda i pozwala na tworzenie długich odpowiedzi których przeciętny obywatel i tak nie zrozumie. Prawdopodobnie w tym szaleństwie jest metoda:
- po otrzymaniu kilku takich pism obywatel straci chęć do dalszej korespondencji ponieważ i tak nie ma pojęcia o co w nich chodzi,
- wpisanie jak największej ilości paragrafów, odwołań do ustaw i innych "szykan" w tekście stawia urzędnika w pozycji mentora i wskazuje obywatelowi miejsce w szeregu (na szarym końcu),
- wpisanie jak największej ilości paragrafów, odwołań do ustaw i innych "szykan" w tekście daje wrażenie ogromu pracy jaką musiał wykonać urzędnik aby obywatelowi odpowiedzieć. Oczywiście obywatel jest zbyt głupi żeby wpaść na to, że używane są do tego celu "gotowce" lub przekleja się 3/4 pisma z ustawy,
- wpisanie jak największej ilości paragrafów, odwołań do ustaw i innych "szykan" w tekście pozwala ukryć sedno sprawy. Trudno by było odpowiedzieć obywatelowi, że nic nie zrobiono w interesującej go sprawie więc atakuje się go tysiącem niepotrzebnych i niezrozumiałych treści. Gdyby to samo napisać w przystępny sposób często wystarczyłoby jedno zdanie - to by wyglądało fatalnie,
W ten sposób traktują nas ludzie, których praca nazywana jest służbą. Służą oni krajowi, ale także nam wszystkim. To my powołaliśmy odpowiednie służby, które miały porządkować nasze życie w różnych dziedzinach życia. To my płacąc podatki finansujemy pracę urzędów. Stworzyliśmy potwora, który wyrwał się spod kontroli.
Tym bardziej to smuci, gdy mamy do czynienia z zabytkami. W urzędach konserwatorskich spodziewamy się spotkać pasjonatów takich jak my, którzy z przejęciem ratują każdy najmniejszy obiekt, poświęcając swój prywatny czas dla dobra sprawy. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że urzędnik musi się trzymać obowiązującego prawa w podejmowanych przez siebie decyzjach ale czar pryska gdy poprosimy o informacje lub interwencję w sprawie wybranego obiektu. Odzywają się ludzie-automaty, generatory urzędniczego bełkotu, bezduszni biurokraci bez odrobiny wrażliwości na kwestię dziedzictwa narodowego. Zawsze są na "nie".
Przerażające jest podejście do obywatela przejawiające się agresją i walką do ostatniego argumentu żeby nie przyznać mu racji. Gdy napiszemy do wybranego, odpowiedzialnego urzędnika, że chcemy aby cokolwiek zrobił w interesującej nas sprawie możemy się spodziewać że ta czynność poprzedzona zostanie biurokratyczną batalią której celem będzie zanegowanie wszystkiego o co prosimy, a sprawa załatwiona zostanie jedynie wtedy gdy zabraknie argumentów (zazwyczaj nigdy). Poruszone zostanie niebo i ziemia, bez względu na koszt takiego działania, bez względu na logikę. Nie tylko zabytki są bez szans w tym systemie...
Cała nadzieja w komputeryzacji, która być może zastąpi kiedyś tych ludzi i na nasze petycje rzeczywiście będzie odpowiadał automat. Będzie bezduszny, do przesady porządny, ale nie złośliwy i stronniczy. Może jego pierwszą reakcją nie będzie kontratak tylko poruszenie innych automatów do konkretnego działania. Może odpowie nam po ludzku...