Ministerstwo Lansu i Dziedzictwa Narodowego

Natychmiast po upadku PRL zauważona została przez ówczesną Minister Kultury i Sztuki degradacja dolnośląskich rezydencji i chęć naprawy ich tragicznego losu. W tamtych realiach, budzącego się po latach siermiężnej rzeczywistości kraju receptą wydawała się ich sprzedaż prywatnym właścicielom i pozbycie się problemu. Nikt nie przewidział, że stanie się to gwoździem do trumny ogromnej ilości wspaniałych zabytków. Nikt nawet nie wyobrażał sobie skali grabieży i dewastacji jaka nastała w latach dziewięćdziesiątych gdy nieprzygotowane do tego państwo po prostu się poddało bez walki. Później miało być tylko lepiej...


Wadliwe prawo, które nie było dostosowane do nowych czasów, brak edukacji wyczulającej społeczeństwo na problemy związane z dziedzictwem kulturowym, pobłażliwe traktowanie sprawców kradzieży i niszczenia zabytków przez sądy i prokuratury, kompletna obojętność wobec niszczejących obiektów to tylko niektóre z problemów jakie zostały, z powodu natłoku ważniejszych spraw, zamiecione gdzieś daleko w kąt. Z perspektywy Warszawy dla polityków wszystkich opcji te nieprawidłowości, tak bardzo widoczne na Dolnym Śląsku, zdawały się nie istnieć. 

Gdy na stanowisko Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego został wybrany Bogdan Zdrojewski wydawało się że w końcu wszystko się zmieni. Dał się poznać jako doskonały organizator ratujący Wrocław przed powodzią, a później jako sprawny samorządowiec odbudowujący miasto ze zniszczeń. Wrocławskie zabytki, dotychczas "przykurzone" i zapomniane, stały się największą wizytówką miasta, a nakłady na ogólnie pojętą kulturę należały do najwyższych w kraju. Urodzony w Kłodzku, związany z Wrocławiem człowiek stał się ogromną nadzieją na poprawę tragicznej sytuacji obiektów zabytkowych na Dolnym Śląsku. Właściwy człowiek na właściwym miejscu. Człowiek stąd...

W okresie, gdy zasiadł na swoim stanowisku, pojawiła się możliwość pozyskania ogromnych funduszy unijnych, z czego skwapliwie skorzystał, co trzeba mu uczciwie przyznać. Na szeroko pojętą kulturę popłynął strumień pieniędzy. Niestety, nie trafiły one do najbardziej potrzebujących ale do najbardziej operatywnych. Często wyrzucono je w błoto, a środki przyznawane były nie tam gdzie naprawdę są potrzebne, tylko tam skąd przyszły najlepiej wypełnione wnioski o ich przyznanie. Gdy w jednym miejscu walił się dach renesansowego dworu, w innym miliony przeznaczane były na "fanaberie" poprawiające jego estetykę. Szczególny status uzyskały najcenniejsze obiekty takie jak Wawel, Wilanów i wiele innych "sztandarowych" wizytówek odwiedzanych przez miliony turystów (wyborców). To dla nich realizowana jest polityka "kulturalna" i dla nich budowane są kolejne "muzea - parki rozrywki", które pochłaniają ogromne kwoty. Ciemny lud to kupi i niestety kupuje. 

Sprzyja temu propaganda ministerstwa, widoczna na każdym kroku. Jest pięknie, jest wspaniale, Polska pięknieje, miliony na kulturę - tylko pozytywne wiadomości. Uwaga jest kierowana na to co warto pokazać i marginalizowane jest znaczenie wszystkiego co wstydliwe. Zniszczone kamienice, pałace, zamki po prostu nie istnieją w oficjalnej wersji świata prezentowanego przez ministerstwo i organizacje z nim związane - w myśl zasady - czego oczy nie widzą tego sercu nie żal. Wymówką na ten stan jest brak pieniędzy (!), możliwości organizacyjnych i wadliwe prawo. Jednocześnie nikt palcem nie kiwnie żeby to zmienić. Nie padł przez długie lata nawet jeden pomysł jak rozwiązać degradację kolejnych zabytków. Prościej jest o nich zapomnieć.

Ten świat widziany przez różowe okulary i nachalne kreowanie rzeczywistości jest największym grzechem ministra. Facebookowy profil Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego niczym się prawie nie różni od prywatnego profilu Bogdana Zdrojewskiego. Nie ma wiadomości i  zdjęcia, na którym by nie pozował i nie oznajmiał nowych wspaniałych wieści. Ociera się to o śmieszność i staje się po dłuższym czasie niesmaczne. Ta kreacja aż nadto przypomina zamierzchłe czasy czasy kultu jednostki. Na szczęście niewielu tam zagląda.

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego to wspaniały prezent dla każdego polityka ponieważ prawdopodobieństwo niepowodzenia na tym stanowisku jest znikome, a możliwości tworzenia swojego wizerunku nieograniczone. Tutaj nie wydarzy się wpadka podczas budowy autostrady lub lotniska, nie będą protestowały pielęgniarki i oszukani pacjenci, nie pojawią się pod drzwiami rozwścieczeni górnicy. Kultura interesuje niewielki odsetek Polaków ale dzięki pomocy szeroko pojętego pojęcia "ludzi kultury" można dotrzeć i do nich. Stąd minister pojawiający się w telewizjach śniadaniowych wśród celebrytów sam stał się jednym z nich. Polacy niewiele wiedzą o jego dokonaniach, za to wszyscy go lubią i szanują. Tak naprawdę nikogo nie obchodzi co robi, a ze strzępów informacji dociera że ma same sukcesy.

Dolnośląski minister zrobił dla swojego regionu niewiele ponieważ popełnił grzech swoich poprzedników. Szybko zapomniał o swoich korzeniach poklepywany przez przez polityczny i artystyczny establishment w stolicy. Nie wystąpił poza partyjne układy, które prawdopodobnie mocno trzymają go w ryzach, a brak kontrowersyjnych inicjatyw pozwala przetrwać na stanowisku długie lata. Tutaj nie ma miejsca na sentymenty - tutaj liczą się słupki w wyborach. Stąd zainteresowanie regionem ogranicza się do Wrocławia jako największego skupiska ludzi i elektoratu pana ministra. Prowincja jest bez szans.

Z miliarda złotych przeznaczonych na inwestycje w tym roku nie znajdzie się po raz kolejny kilkadziesiąt tysięcy złotych na załatanie dachu kościoła w Żeliszowie. Nie ma się komu o te pieniądze upomnieć, we wsi mieszka niewielu "wyborców", nie ma pomysłu na jego wykorzystanie.

Podsumowując, nie sposób uniknąć smutnej refleksji. Żyjemy w czasach dominacji internetu i taniej rozrywki, gdzie słowo kultura ma inne znaczenie niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Wyznaczone zostały także pewne standardy postępowania, których nie zmieni kolejny minister, bez względu na to, czy będzie z prawicy, czy lewicy. Podporządkowanie partyjnym interesom, a te najniższym instynktom wyborców sprawiają że zabytki są bez szans. Przy urnach nikt nie myśli o kulturze. Problemem nie jest minister Zdrojewski, skądinąd człowiek kulturalny, elokwentny i rzeczowy, problemem jest system który zamiast tworzyć nową, lepszą rzeczywistość, sam ją kreuje.

Obsługiwane przez usługę Blogger.