Zabytkowa Rzeczpospolita Ludowa
W numerze 4/1983 czasopisma "Spotkania z Zabytkami" ukazał się apel:
Z zabytkami w naszym kraju dzieje się coraz gorzej. Nikt np. jeszcze nie podjął decyzji - jak to sugerowaliśmy w zeszycie 8-1982 (s. 9) - chociaż prowizorycznego zabezpieczenia przed dalszą dewastacją tych obiektów, którym grozi całkowite unicestwienie. Trzeba bowiem zrobić wszystko, żeby doczekały lepszych czasów, kiedy stać nas będzie na ich całkowite odnowienie. PODTRZYMUJEMY TEN WNIOSEK W FORMIE APELU DO SEJMOWEJ KOMISJI KULTURY, DO MINISTRA KULTURY I SZTUKI, DO NARODOWEJ RADY KULTURY. Uważamy, że nie musimy przekonywać tych organów o znaczeniu zabytków dla narodowej tożsamości i ich wartościach ekonomicznych, zainteresowanych zaś odsyłamy do wspomnianego zeszytu 8 „Spotkań z zabytkami", szczególnie do jego pierwszych stronic, na których omówiliśmy dotychczasowe raporty o stanie zabytków w Polsce. Dodajmy tylko, że taki właśnie powinien być obecnie kierunek ochrony zabytków w naszym kraju - nie wielkie inwestycje konserwatorskie, lecz drobne naprawy, wzmocnienia i ścisłe nadzorowanie obiektów.
Jakże słuszna była inicjatywa redakcji „Spotkań z zabytkami" podjęta już w pierwszej (chyba najgorszej) fazie naszego „wielkiego kryzysu" w zeszycie nr 8 z 1982 r. (s. 9)! I jak bardzo dalekowzroczna!!! Dziś, po dwóch latach od ukazania się tamtego zeszytu, powszechnie już zwanego „czarnym", całą sprawę należy przypomnieć. Redakcja, po opublikowaniu omówień kolejnych raportów o stanie zabytków w Polsce, zamieściła komentarz, w którym m.in. czytamy: „...funduszy na kompleksową odnowę zabytków Jest i będzie bardzo mało, należy więc - nie zwlekając - przy pomocy tych niewielkich środków i społecznej inicjatywy podjąć działania zmierzające do takiego zabezpieczenia wszystkich zabytków (szczególnie zaś tych, które stoją przed katastrofą unicestwienia), aby przetrwały do lepszych czasów, kiedy stać będzie kraj na ich pełną konserwację". Potem, w numerze 4(14)-1983 (s. 1) został zamieszczony utrzymany w tym samym duchu apel do ludzi, od których zależy m.in. ochrona dóbr kultury w naszym kraju.
Minęły dwa lata. Ponieważ przez ten czas inicjatywa redakcji nie wzbudziła nigdzie entuzjazmu (nie mówiąc już o rozpoczęciu jakichś działań), a zabytków jakby już trochę nam ubyło (myślę przede wszystkim o tych, z których remontów wycofują się „zreformowane gospodarczo" instytucje) - pozwolę sobie zaproponować kilka praktycznych rozwiązań. Sprawa sprowadza się więc do wykonywania różnych drobnych prac przy niszczejących obiektach - np. zabicie okien deskami, reperacja dachu i rynny, postawienie ogrodzenia - i dobrym ich pilnowaniu, aby jacyś rodacy nie zechcieli dewastować, rozbierać, rozkradać. Po pierwsze - każdy wojewódzki konserwator zabytków winien wytypować takie obiekty na swoim terenie, po drugie - winien określić zakres robót zabezpieczających, po trzecie - winien określić skład i liczebność fachowców w grupie remontowo-zabezpieczającej. Na zakup jednak odpowiednich materiałów, na utworzenie i utrzymanie grup remontowych, na zatrudnienie dozorców - potrzebne są pieniądze. Ich źródło widzę m.in. w:
1) zahamowaniu prac konserwatorskich o dużym zakresie i przeznaczeniu zaoszczędzonych w ten sposób pieniędzy na drobne remonty,
2) odpisach dewizowych z zagranicznych prac konserwatorskich prowadzonych przez Polaków, np. w wysokości 10-20% na rzecz tej akcji,
3) dobrowolnych składkach mieszkańców terenów, na których znajdują się opuszczone i niszczejące zabytki. Proponuję także, aby od zaraz:
1) część roboczego budżetu przyznawanego przez Ministerstwo Kultury i Sztuki wojewódzkim konserwatorom zabytków przeznaczyć na tymczasowe zabezpieczenie obiektów,
2) opracować w MKiS taki plan pracy PP Pracowni Konserwacji Zabytków, który obejmowałby również drobne naprawy w różnych miejscach kraju,
3) zorganizować w MKiS pomoc (organizacyjną, finansową, prawną) w tworzeniu terenowych brygad remontowych w każdym województwie,
4) wykorzystać do akcji remontowej spółki polonijno-za- graniczne zajmujące się konserwacją zabytków (nawet tylko w imię miłości do Starego Kraju!) oraz
5) zwrócić się o pomoc do niejednokrotnie sprawdzonych przyjaciół zabytków - towarzystw regionalnych, społecznych opiekunów zabytków, żołnierzy itp.
A nad tym wszystkim (i nad zabytkami) winien czuwać organ ze specjalnymi uprawnieniami, zorganizowany na wzór Państwowej Inspekcji Ochrony środowiska. I niech właśnie tak się nazywa - Państwowa Inspekcja Ochrony Zabytków, działająca jako „konserwatorska policja". Uff... pomogłem nieco władzom. Teraz niech władze pomogą zabytkom. I zawsze pomagajmy sobie nawzajem. Jednym słowem „tak trzymać!" - jak krzyknął pewien kapitan, nie wiedząc, że lada moment zatonie wraz ze swoim okrętem... A może nie zatonie
Z zabytkami w naszym kraju dzieje się coraz gorzej. Nikt np. jeszcze nie podjął decyzji - jak to sugerowaliśmy w zeszycie 8-1982 (s. 9) - chociaż prowizorycznego zabezpieczenia przed dalszą dewastacją tych obiektów, którym grozi całkowite unicestwienie. Trzeba bowiem zrobić wszystko, żeby doczekały lepszych czasów, kiedy stać nas będzie na ich całkowite odnowienie. PODTRZYMUJEMY TEN WNIOSEK W FORMIE APELU DO SEJMOWEJ KOMISJI KULTURY, DO MINISTRA KULTURY I SZTUKI, DO NARODOWEJ RADY KULTURY. Uważamy, że nie musimy przekonywać tych organów o znaczeniu zabytków dla narodowej tożsamości i ich wartościach ekonomicznych, zainteresowanych zaś odsyłamy do wspomnianego zeszytu 8 „Spotkań z zabytkami", szczególnie do jego pierwszych stronic, na których omówiliśmy dotychczasowe raporty o stanie zabytków w Polsce. Dodajmy tylko, że taki właśnie powinien być obecnie kierunek ochrony zabytków w naszym kraju - nie wielkie inwestycje konserwatorskie, lecz drobne naprawy, wzmocnienia i ścisłe nadzorowanie obiektów.
Apel ten pozostał bez odpowiedzi. Po pół roku później (1/1984) felietonista podjął temat ponownie:
Jakże słuszna była inicjatywa redakcji „Spotkań z zabytkami" podjęta już w pierwszej (chyba najgorszej) fazie naszego „wielkiego kryzysu" w zeszycie nr 8 z 1982 r. (s. 9)! I jak bardzo dalekowzroczna!!! Dziś, po dwóch latach od ukazania się tamtego zeszytu, powszechnie już zwanego „czarnym", całą sprawę należy przypomnieć. Redakcja, po opublikowaniu omówień kolejnych raportów o stanie zabytków w Polsce, zamieściła komentarz, w którym m.in. czytamy: „...funduszy na kompleksową odnowę zabytków Jest i będzie bardzo mało, należy więc - nie zwlekając - przy pomocy tych niewielkich środków i społecznej inicjatywy podjąć działania zmierzające do takiego zabezpieczenia wszystkich zabytków (szczególnie zaś tych, które stoją przed katastrofą unicestwienia), aby przetrwały do lepszych czasów, kiedy stać będzie kraj na ich pełną konserwację". Potem, w numerze 4(14)-1983 (s. 1) został zamieszczony utrzymany w tym samym duchu apel do ludzi, od których zależy m.in. ochrona dóbr kultury w naszym kraju.
Minęły dwa lata. Ponieważ przez ten czas inicjatywa redakcji nie wzbudziła nigdzie entuzjazmu (nie mówiąc już o rozpoczęciu jakichś działań), a zabytków jakby już trochę nam ubyło (myślę przede wszystkim o tych, z których remontów wycofują się „zreformowane gospodarczo" instytucje) - pozwolę sobie zaproponować kilka praktycznych rozwiązań. Sprawa sprowadza się więc do wykonywania różnych drobnych prac przy niszczejących obiektach - np. zabicie okien deskami, reperacja dachu i rynny, postawienie ogrodzenia - i dobrym ich pilnowaniu, aby jacyś rodacy nie zechcieli dewastować, rozbierać, rozkradać. Po pierwsze - każdy wojewódzki konserwator zabytków winien wytypować takie obiekty na swoim terenie, po drugie - winien określić zakres robót zabezpieczających, po trzecie - winien określić skład i liczebność fachowców w grupie remontowo-zabezpieczającej. Na zakup jednak odpowiednich materiałów, na utworzenie i utrzymanie grup remontowych, na zatrudnienie dozorców - potrzebne są pieniądze. Ich źródło widzę m.in. w:
1) zahamowaniu prac konserwatorskich o dużym zakresie i przeznaczeniu zaoszczędzonych w ten sposób pieniędzy na drobne remonty,
2) odpisach dewizowych z zagranicznych prac konserwatorskich prowadzonych przez Polaków, np. w wysokości 10-20% na rzecz tej akcji,
3) dobrowolnych składkach mieszkańców terenów, na których znajdują się opuszczone i niszczejące zabytki. Proponuję także, aby od zaraz:
1) część roboczego budżetu przyznawanego przez Ministerstwo Kultury i Sztuki wojewódzkim konserwatorom zabytków przeznaczyć na tymczasowe zabezpieczenie obiektów,
2) opracować w MKiS taki plan pracy PP Pracowni Konserwacji Zabytków, który obejmowałby również drobne naprawy w różnych miejscach kraju,
3) zorganizować w MKiS pomoc (organizacyjną, finansową, prawną) w tworzeniu terenowych brygad remontowych w każdym województwie,
4) wykorzystać do akcji remontowej spółki polonijno-za- graniczne zajmujące się konserwacją zabytków (nawet tylko w imię miłości do Starego Kraju!) oraz
5) zwrócić się o pomoc do niejednokrotnie sprawdzonych przyjaciół zabytków - towarzystw regionalnych, społecznych opiekunów zabytków, żołnierzy itp.
A nad tym wszystkim (i nad zabytkami) winien czuwać organ ze specjalnymi uprawnieniami, zorganizowany na wzór Państwowej Inspekcji Ochrony środowiska. I niech właśnie tak się nazywa - Państwowa Inspekcja Ochrony Zabytków, działająca jako „konserwatorska policja". Uff... pomogłem nieco władzom. Teraz niech władze pomogą zabytkom. I zawsze pomagajmy sobie nawzajem. Jednym słowem „tak trzymać!" - jak krzyknął pewien kapitan, nie wiedząc, że lada moment zatonie wraz ze swoim okrętem... A może nie zatonie
Te słowa padły w 1982, 1983 i 1984 roku. Niewiarygodne, ale po tylu latach uświadamiają nam że problemy, które były widoczne w PRL dzisiaj są wciąż aktualne. Przez 30 lat nikt nie kiwnął palcem żeby je rozwiązać, chociaż postawiona diagnoza nie pozostawiała wątpliwości jakie powinny być priorytety w dziedzinie ochrony zabytków. Tak jak wtedy, dzisiaj stawia się na działania spektakularne, nie na prawdziwe potrzeby, nie ma żadnego programu, konserwatorzy nie zajmują się tym, do czego zostali powołani, nikt nie kiwnie palcem żeby ratować najbardziej zagrożone obiekty.
Przez te lata zginęły dziesiątki o ile nie setki cennych zabytków i giną nadal. Szkoda że w tamtych czasach słowa felietonistów "Spotkań z zabytkami" nie zostały wcielone w życie, nie tylko dlatego, że przetrwały by one do dzisiaj, być może to by był początek realnych działań, które mogły być z powodzeniem teraz kontynuowane. Chociaż dzisiejszy kryzys nie dorównuje temu, który panował tuż po mrocznych latach stanu wojennego, nikt nie zamierza wprowadzać programu ratowania najbardziej zagrożonych zabytków, nie zmienia się wadliwego prawa, a organy państwa kapitulują na wszystkich frontach czego efektem są niezliczone ruiny w każdym mieście i wiosce. Chociaż zmieniły się czasy w jakich żyjemy, w tej dziedzinie wciąż mamy PRL i długo będziemy czekali na "zabytkowy okrągły stół". Większość zabytków tego już nie doczeka.