Euroabsurd

Euro 2012 powoli opanowało media i wszystko wokół nas, a z każdym dniem napięcie i medialny szum będą wzrastały. Większość podziela euforię związaną z organizacją tej największej imprezy w historii naszego kraju, chociaż nie brakuje malkontentów i krytyków, co jest naszą wrodzoną cechą narodową. Z jednej i drugiej strony nie brakuje przesady. Przeznaczono setki milionów złotych na stadiony, co może się nie podobać, chociaż i takie obiekty są nam potrzebne, ale nie można zapominać, że powstała infrastruktura, która w przyszłości może okazać się potrzebna dla rozwoju turystyki. Także na Dolnym Śląsku.

Dolnośląskie zabytki miały być jednym z wygranych tej imprezy. Mówiono o bazie noclegowej w pałacach, w tym w Wojanowie i Staniszowie. Niestety, jakaś mądra urzędnicza głowa zapomniała, że do tego potrzebna jest baza sportowa oraz dogodny dojazd i z planów wyszły nici. Być może kibice zajmą miejsce zawodników w tych wspaniałych obiektach, chociaż nie będzie to już tak spektakularne medialnie.


W całym szaleństwie wychodzi tradycyjny "centralizm" w postrzeganiu wszystkiego co się dzieje w naszym kraju. W mediach świat zaczyna się w okolicach Pałacu Kultury i kończy na rogatkach Warszawy. Reszta jest tylko nic nie znaczącym tłem. Stadion Narodowy stał się standardowym obrazkiem - symbolem Euro, a brakujący odcinek autostrady A2 w kierunku stolicy od rana do wieczora wywołuje histerię polityków i dziennikarzy stawiając ich zdaniem organizację imprezy pod znakiem zapytania. Nikt nie zastanawia się już nad tym że Warszawa jest "w parze" z Wrocławiem, a nie Poznaniem i tutaj trzeba szukać brakujących dróg, podobnie jak tych z Poznania do Gdańska. Ciężko zrozumieć jakie znaczenie ma w tym przypadku kawałek autostrady z zachodu do miasta w którym nie grają żadne drużyny z zachodu Europy. Jak ci kibice dojadą do Wrocławia i swojego kraju już nikogo nie martwi.

Mieszkańcy stolicy i jej włodarze zapewne nawet w jednym procencie nie mają nic wspólnego z tą absurdalną sytuacją, ale medialny wydźwięk kreuje Warszawę na jedynego organizatora z trójką pomocników, bo o Ukrainie rzadko się wspomina. W tej sytuacji, wyśmiewana na łamach tego bloga kampania medialna - "Dolny Śląsk - Nie do opowiedzenia. Do zobaczenia" nabrała zupełnie innego wymiaru. Okazała się strzałem w dziesiątkę. Jednym z profitów Euro ma być wzmożony ruch turystyczny po zakończeniu imprezy i w tym przypadku piękny Wrocław ma szansę stać się jedną z wizytówek naszego kraju. Promocja pozostałych zabytków w spotach reklamowych, nawet jeżeli nie pokazuje w pełni całej sytuacji w regionie, jest w tym medialnym świecie zauważalna i potrzebna. Jest wręcz konieczna, gdy spojrzymy jak postrzeganie świata wzięte żywcem z bierutowskiego PRL-u stara się nam wmówić że ten świat kręci się wokół jednego punktu na mapie tego kraju. Za to dolnośląskim urzędnikom należą się ogromne brawa.
Obsługiwane przez usługę Blogger.